Casilla: Mentalnie to pół roku nie było łatwe
Pożegnalny wywiad z Hiszpanem
Kiko Casilla w poprzednim tygodniu oficjalnie opuścił Real Madryt i został zawodnikiem Leeds United. Wczoraj rozegrał mecz w zespole U-23, który miał przygotować go do debiutu w pierwszej ekipie. MARCA przeprowadziła pożegnalny wywiad z Hiszpanem.
Dlaczego taka zmiana teraz?
Przyszła oferta z Leeds, spodobał mi się pomysł, spodobała nadzieja, jaką ze mną związali… Anglia zawsze mnie przyciągała i uznałem, że to idealny moment na odejście z Realu. Postanowiłem wyjść ze strefy komfortu i odbyć nową przygodę.
Czułeś się za wygodnie?
Wygodnie nie. Po transferze Courtois przyszedł moment, w którym chciałem odejść, ale latem nie zrozumiałem się z klubem. Postanowiłem zostać, wiedząc, że to będą ciężkie miesiące, bo zaczynałem z roli trzeciego bramkarza, a to w wieku 32 lat nikomu się nie podoba. Musiałem dalej pracować i pozostawać z pozytywnym nastawieniem. Wiedziałem, że to będzie trudne 1,5 roku, ale czekałem aż pojawi się coś interesującego i tak właśnie się stało.
Można na końcu powiedzieć, że spełniłeś marzenie, bo wróciłeś do domu i przeżyłeś w nim etap wielkiej chwały.
Gdyby ktoś powiedział, że przeżyję w ciągu 7-8 lat to, co przeżyłem przez te ostatnie 3,5 roku, to nie uwierzyłbym mu i roześmiałbym się. Granie z Espanyolem w La Lidze już było czymś pięknym i zawsze będę wdzięczny za tę szansę. Od dawna miałem jednak taką nadzieję na powrót do Realu, triumfowanie w nim i wygrywanie tytułów.
Jakie jest podsumowanie twojego pobytu?
Pozytywne. Możesz grać więcej czy mnie, ale dzielenie szatni z Sergio, Modriciem, Cristiano... nie chcę nikogo pominąć… było wielkim zaszczytem. A jeśli do tego wygrywasz tytuły… Zawsze chcesz grać więcej. Ja rozegrałem chyba ponad 40 meczów [dokładnie 43], ale mój bilans jest pozytywny.
I jesteś zadowolony z tej liczby meczów?
Piłkarz nigdy nie czuje się zadowolony, zawsze chce więcej, ale musisz też znać swoją rolę w zespole i przyznać, że twój kolega gra na wysokim poziomie. Pomijając przyjście Courtois, w poprzednich latach był Keylor, który prezentował się spektakularnie. Możesz jedynie wtedy czekać, a kiedy dostaniesz mecze, wykorzystać je.
Jaki moment zapamiętasz na zawsze?
Po pierwsze, oficjalny debiut w Realu Madryt. Zawsze o nim marzyłem. Pierwsza Liga Mistrzów była wyjątkowa, ale wyróżniłbym przede wszystkim drugi sezon, gdy wygraliśmy mistrzostwo i Ligę Mistrzów. Wtedy też grałem najwięcej, to był brutalny sezon.
A najgorsza chwila?
Odpadnięcie z Pucharu Króla po dwumeczu z Leganés w poprzednim sezonie. Dla mnie przegranie tych rozgrywek w domu było czymś bardzo ciężkim…
Pożegnanie szatni na pewno cię rozczuliło.
Tak, jeśli w grupie żegnają cię w taki sposób, to coś zrobiłeś dobrze. To naprawdę wyjątkowi ludzie, fantastyczna grupa i moim zdaniem większa część ostatnich tytułów to zasługa tej grupy. Młodzi, weterani – wszyscy szliśmy razem.
Za czym będziesz tęsknić najbardziej?
Hiszpanią i Madrytem, gdzie żyje się doskonale. Także za codziennością z kolegami, bo to jest rodzina. Za byciem w tej szatni, także za presją towarzyszącą Realowi, gdzie zawsze masz na sobie światło…
Jak przebiegała rywalizacja z Keylorem?
Doskonale, od pierwszego dnia. Nie znałem go osobiście, ale mierzyliśmy się ze sobą na boisku. Do przejść do Realu mieliśmy podobne kariery – Segunda, Primera i przeskok do giganta. Znaleźliśmy porozumienie od pierwszego momentu. Wiedzieliśmy, że będziemy razem ciężko pracować, by się poprawiać. Kiedy on łapał dołek, próbowałem mu pomóc i na odwrót. To dotyczy nie tylko Keylora, ale także Luki [Zidane'a] czy Rubéna [Yáneza]. Rywalizacja była bardzo zdrowa.
Wśród trenerów najbardziej wdzięczny jesteś Zidane'owi?
Po pierwsze, muszę podziękować Rafie Benítezowi i José Ángelowi Sánchezowi za danie mi szansy na powrót. Zidane'owi jestem super, super wdzięczny. Dobrze się rozumieliśmy i nawet jeśli nie grałem, byłem w pełni gotowy. Kiedy jesteś zmiennikiem, a trener obdarza cię zaufaniem, ale nie przez rozmowy, ale przez trening, przez danie ci tego czegoś, motywowanie cię… Na przykład, ten gest z jego strony, gdy dał mi zagrać w La Lidze w domowym meczu z Espanyolem. On wiedział, ile to dla mnie znaczy. Takie szczegóły sprawiają, że Zidane jest wielki. On właśnie taki jest.
A jakie było to pół roku w cieniu Courtois i Keylora?
To nie było nic łatwego, mentalnie to coś trudnego. Gdybym miał 20 lat, a byłem już w takiej sytuacji, to uznajesz ten czas za naukę. Jednak z pewną karierę i w tym wieku to nic łatwego. Uważam, że moje nastawienie było takie, jakie jest poza boiskiem: starałem się być jak najbardziej profesjonalny i pracować ciężko każdego dnia. Czasami było ciężko, ale nie z powodu atmosfery, a powodu samego siebie. Masz lepsze i gorsze dni. Ja jednak starałem się podchodzić do tego, jak najlepiej potrafiłem. Wiedziałem, gdzie jestem i że muszę się odpowiednio zachowywać. Wiedziałem, że kiedyś przyjdzie jakaś oferta i tak właśnie się stało.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze