Marcelo: Zapomina się trochę, jak ciężko jest wygrywać
Najnowszy wywiad z Brazylijczykiem
Marcelo udzielił wywiadu magazynowi Club del Deportista. Przedstawiamy pełne tłumaczenie tej rozmowy z drugim kapitanem Realu Madryt.
Pamiętasz swoje wejście do Realu Madryt, twoje odczucia z tamtej chwili?
Wszystko toczyło się bardzo szybko. Miałem 18 lat i grałem we Fluminense. Na początku myślałem, że to żart. Zawsze widziałem Real Madryt jako coś ogromnego. Nagle wchodziłem do szatni galácticos, rozumiesz? Dla mnie to były ogromne emocje. Byłem częścią wielkiej drużyny złożonej z zawodników, których zawsze oglądałem w telewizji czy grach komputerowych. To było niesamowite.
Który z tych galácticos zaskoczył cię najbardziej?
David Beckham. Byli tam też Ronaldo i inni, ale to, w jaki sposób David się ubierał, jaki był skromny, jak traktował innych…
Przyszedłeś w czasie, gdy ekipę prowadził Fabio Capello. Tamto mistrzostwo wygraliście w sposób, który pamiętany jest do dzisiaj.
W Brazylii myślałem sobie: „Real wygrywa wszystko bardzo łatwo. W końcu jest największy, nie? Nie będzie żadnego problemu z wygrywaniem”. Potem przychodzisz i na miejscu widzisz, że wcale tak nie jest. Przeciwnicy rozgrywają z Realem swój finał, analizują nas bardziej niż kogokolwiek innego. To jednak jest normalne, musimy z tym żyć. A tamta liga była brutalna. Do ostatniego meczu mógł wygrać każdy, Real lub Barcelona, a każde kolejne spotkanie wygrywaliśmy w ostatniej chwili, by móc w ogóle utrzymać się w walce.
Czy wtedy miałeś momenty, w których myślałeś, że lepiej było trafić gdzieś indziej? Miałeś nierówne trzy sezony.
Nigdy nie myślałem o minutach. Gdybym dostawał nawet 15 minut na mecz, dawałbym z siebie wszystko w tym czasie, by móc grać i wygrywać więcej. Nigdy przez głowę nie przeszło mi odejście i szukanie innej opcji. Zawsze robiłem wszystko, by móc dalej grać w Realu Madryt.
Roberto Carlos pomógł ci w aklimatyzacji na poziomie osobistym i profesjonalnym?
Roberto Carlos bardzo pomógł mi na poziomie osobistym. Przyjechałem do nowego miasta, takiego jak Madryt i muszę powiedzieć, że on w tym względzie wszystko mi ułatwił. Pomógł też bardzo mojemu szwagrowi, mojej żonie, mojemu dziadkowi… Pomógł mi dostosować się do czegoś, co było kompletnie inne od tego, z czego przychodziłem. Nie rozmawialiśmy za to o sprawach zawodowych. Na boisku nie było tego, bo tam byliśmy dorośli i nie potrzeba było żadnych rad.
Futbol to wielkie zwroty. Real długo nie potrafił przejść 1/8 finału Ligi Mistrzów, a teraz jest w erze 4 triumfów w ciągu 5 sezonów.
Zawsze uważałem, że Real Madryt jest zdolny do zrobienia wszystkiego, po prostu ze względu na swoją nazwę i historię. Uważam, że byłoby niesprawiedliwie, gdybyśmy nie wygrali z Realem więcej Pucharów Europy niż miał do czasu zbudowania naszego zespołu. Ale mimo wszystko, nawet po wygraniu 4 Lig Mistrzów, wcześniej Real miał na koncie już 9 Pucharów Europy. Dużo. Jednak przy tej pracy, jaka jest wykonywana oraz z tak mocną drużyną, jaką stworzyliśmy z Sergio, Cristiano, Luką, Karimem, Marcelo, Bale'em, w swoim czasie Ikerem… Byliśmy wielką ekipą, która grała razem przez długi czas. To jeden z kluczy. Im dłużej grasz z zawodnikiem, tym lepiej wiesz, gdzie chce dostać piłkę, co mu pasuje bardziej, a co mniej. Ja grający obok Sergio, czy Sergio grający z Luką, czy Luka grający z Cristiano czy Karimem – w tej grupie znamy się doskonale od 5-6 lat. Nie powiem ci, że wygranie Ligi Mistrzów nie jest trudne, ale jest łatwiej, gdy tworzysz swoją grupę przez dłuższy czas. W piłce bardzo szybko się o wszystkim zapomina. My sprawiliśmy, że uznaje się za coś normalnego wygranie 4 Lig Mistrzów w ciągu 5 lat, a to wcale nie jest normalne. Masz ogromne kluby, które mają jeden puchar, dwa, nawet żadnego. Zapomina się trochę, jak ciężko jest wygrywać.
Czy czasami masz to odczucie, że jednego dnia jesteście najlepsi w galaktyce, a następnego dnia spada na was całą krytyka?
To jest zamysł życia w futbolu. Wszystko z zewnątrz nie może na nas wpływać w jakikolwiek sposób. Gdy wygrywamy mecz, wiemy, że nie jesteśmy wcale najlepsi w galaktyce, jak ty to mówisz, ale też po porażce nie jesteśmy najgorsi. Są mecze, które wygrywasz i są takie, które przegrywasz. Zawsze jednak pracujemy i staramy się robić wszystko jak najlepiej.
Pomyślałeś wcześniej, że Real może tak cierpieć po odejściu Cristiano?
Cristiano to zawodnik, który poza tym, że był moim kolegą z zespołu, jest moim przyjacielem, bo byliśmy razem 9 lat. Jest, nie był.Także Sergio, Luki, Karima, Bale'a… Graliśmy razem długi czas w tej ekipie, o jakiej mówiłem, ale jasne jest, że jeśli najlepszy piłkarz na świecie nie jest już w twoim zespole, to będziesz za nim tęsknić. Jednak nie chcę też powiedzieć przez to, że nie mamy teraz najlepszych na świecie na każdej pozycji. Każda drużyna chce mieć Cristiano, ale Real zawsze pozostanie Realem, a zawodnicy będą przychodzić i odchodzić. My musimy dokładać nasze cegiełki, by jego historia była jeszcze większa.
Możecie jeszcze odwrócić sytuację w tym sezonie?
Nie doszliśmy jeszcze do lutego, gdy wszystko zaczyna się decydować i gdzie kształtuje się sezon. Nie było normalne rozmawianie o takich rzeczach we wrześniu i wyciąganie wniosków po miesiącu rozgrywek. Oczywiście, że można nas krytykować, ale ocenianie sezonu na tym etapie to lekkie szaleństwo. Na razie za kilka dni czeka nas klubowy mundial, który trzeba wygrać, a poza tym pozostajemy żywi we wszystkich rozgrywkach.
Wiesz już, co będziesz robić w przyszłości? Widziałem, że ostatnio mówiłeś, że chciałbyś wejść do świata mody. Dlaczego?
Kiedy byłem mały, to może nie uwielbiałem tego, ale patrzyłem na ten świat. Pracuje w nim mój szwagier, który poza tym jest futsalistą. Teraz mając więcej czasu i będąc bliżej, podoba to mi się bardziej. Jednak nie mówię, że zostanę modelem [śmiech].
Twój szwagier Caio jest tu z nami. Wspólnie postawiliście już wspólne kroki w tym świecie, bo wypuściliście na rynek swoją pierwszą markę. Jak do tego doszło?
Tak, już coś tam zrobiliśmy [śmiech]. Caio ma swoją markę odzieżową, która nazywa się Guetto, a ja współpracowałem z nią pozując do kilku zdjęć. To prawda, że mamy większe plany na przyszłość. Graliśmy razem w kategoriach juniorskich Fluminense, mieliśmy gdzieś po 13 lat. Od pierwszego dnia połączyła nas bardzo szczera przyjaźń. Do tego ożeniłem się z jego siostrą, co tylko wzmocniło nasze stosunki. I tak doszliśmy aż do dzisiaj.
Dodatkowe wypowiedzi
Życie rodzinne
„Spędzam dużo czasu w domu z synami, Enzo i Liamem. Caio i jego rodzina też żyją w Madrycie. Często odwiedza nas także teściowa, która na co dzień mieszka w Brazylii. Prawda jest taka, że moje życie jest bardzo normalne. Chodzę do kina jak każdy… Wożę dzieciaki do szkoły i jadę na trening… Spędzamy ze sobą całe dnie, grając w piłkę i bawiąc się z psami [Marcelo ma ich w domu aż 7] w salonie czy ogrodzie. Wydaje mi się, że prowadzę normalne życie”.
Wyjazd z Madrytu po karierze
„Przyjęto nas w Madrycie doskonale. Jesteśmy tu od 12 lat i to nasz drugi dom. Jesteśmy zadowoleni z życia, jakie tu mamy. Pozostanie tutaj to opcja, ale moja żona to aktorka i po zakończeniu mojej kariery myślimy o przenosinach do Stanów Zjednoczonych, co byłoby dużo lepsze dla jej kariery”.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze