Nie tylko szczęście
Solari podejmował decyzje, na które nie decydował się Julen
Real Madryt wygrał z Realem Valladolid po przypadkowym golu i bramce z rzutu karnego. Wcześniej goście dwukrotnie trafiali jednak w poprzeczkę. O ile analizy spotkań za czasów Lopeteguiego niemal zawsze zawierała stwierdzenie, że Królewscy mieli pecha, o tyle teraz nie można przejść obojętnie obok szczęścia, jakie zespół Solariego miał w sobotę. Mimo to nie wszystko ograniczało się wczoraj tylko do farta.
A to dlatego, że argentyński szkoleniowiec potrafił zareagować i podjąć odpowiednie decyzje. Właśnie tego brakowało często Julenowi. Najbardziej oczywistym ruchem było wprowadzenie na boisko Viníciusa. Przy bezbramkowym remisie i ponad piętnastu minutach do końca, Solari dał szansę Brazylijczykowi, który otrzymał od niego więcej czasu niż za całej ery Lopeteguiego. Przy przypadek, szczęście, fart, uśmiech losu, odbitkę, cokolwiek. Nieważne, jak to nazwiemy, ale na końcu okaże się, że Vinícius okazał się być decydujący. A wszystko dlatego, że po prostu był na boisku.
Solari, który z Melillą wystawił go od początku, zna już dobrze Viníciusa z Castilli. Zna jego cechy i wie, czego może się po nim spodziewać. Wiedział, że wraz z nim na boisku, gra drużyny nabierze wigoru, a 18-latek błyśnie swoją bezczelnością i będzie stwarzał zagrożenie. Tak też stało się przy akcji bramkowej, gdy bez pardonu wpadł w pole karne i nie bał się uderzyć na bramkę, co zaowocowało wyjściem na prowadzenie.
Vinícius zdołał pokazać się ze świetnej strony raptem w kilka minut, ale nie nie można zapominać także o Reguilónie. Lopeteugi zaufał mu tylko raz, gdy postanowił zastąpić nim Marcelo w Moskwie. W pozostałych meczach szukał jednak innych rozwiązań i wystawiał na lewej obronie piłkarzy, którzy nie do końca czuli się tam komfortowo. Podobnie było zresztą z prawą flanką, gdy do dyspozycji był Odriozola, a były już trener Królewskich wolał ustawiać tam innych zawodników.
Solari nie kombinował. Pod nieobecność Carvajala i Marcelo postawił na zawodników, którzy są przypisani właśnie do gry na lewej i prawej stronie obrony. Odriozola i Reguilón spisali się bardzo dobrze, a na szczególne wyróżnienie zasługuje wychowanek Los Blancos, który nieustannie stwarzał zagrożenie po lewej stronie boiska. Obaj nie popełniali też rażących błędów w defensywie i na pewno mogą być z siebie zadowoleni.
Logicznym, ale i odważnym posunięciem Solariego, było też wprowadzenie Isco, który zastąpił Casemiro. Brazylijczyk rozgrywał kiepskie zawody, a drużyna potrzebowała ruszyć do ataku, więc Argentyńczyk zdecydował się na ofensywny wariant. Był to także wyraźny sygnał dla pozostałych zawodników, żeby z jeszcze większym uporem szturmować bramkę rywala. Tymczasowy trener Realu wiedział też, że nie może wystawić Hiszpana od początku, ponieważ ten był zmęczony ostatnimi występami, a nie tak dawno temu przeszedł zabieg wycięcia wyrostka robaczkowego.
Lopetegui chciał doprowadzić Isco do odpowiedniej formy na Klasyk. Dał mu zagrać przez godzinę z Levante, przez 54 minuty z Viktorią i całe spotkanie z Barceloną. Za to Solari dał mu odpocząć w środku tygodnia i w sobotę posłał go do gry dopiero w drugiej połowie. Nie chciał forsować jego zdrowia, choć jego nieobecność w wyjściowej jedenastce zaskoczyła wielu obserwatorów.
Solari podjął decyzje, na które nie decydował lub nie zdecydowałby się Lopetegui. Oczywiście można mówić, że wczorajsza wygrana w dużej mierze była oparta na szczęściu, ale nie można zapominać o tym, że szczęściu trzeba czasem pomóc i właśnie to zrobił wczoraj Argentyńczyk.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze