Wspaniała remontada, koszykarze dalej niepokonani
Królewscy pokonali Olimpię Milano
Naprzeciw siebie stanęły dzisiaj dwie niepokonane w tym sezonie drużyny. Po zakończeniu spotkania bez porażki pozostali koszykarze Realu Madryt. Mecz był bardzo trudny, szczególnie po przespanym początku, ale kolejny raz Królewscy zademonstrowali wolę walki i nie poddali się w żadnej chwili. Zdołali wyjść ze skomplikowanej sytuacji i dopisali do dorobku drugie zwycięstwo w Eurolidze. Olimpia pokazała, że letnie wzmocnienia uczyniły z niej drużynę, która może w tym sezonie sporo osiągnąć. Najlepszym przykładem jest James. Amerykanin był dzisiaj najlepszy w ekipie gospodarzy, ale to nie wystarczyło na madrytczyków.
Początek meczu dla mediolańczyków był wymarzony. James z Micovem grali koncertowo, natomiast Real Madryt nie potrafił złapać rytmu. Gospodarze prezentowali się efektownie, byli skuteczni, a do tego w defensywie zaskakująco łatwo radzili sobie z Królewskimi. Piętnaście punktów przewagi po dziesięciu minutach było solidną zaliczką na resztę spotkania. Pablo Laso wykorzystał przerwę, żeby odpowiednio zmotywować podopiecznych. Wydawało się, że przyniosło to natychmiastowy efekt, jednak trafienia za trzy punkty Jerrellsa i Bertānsa znów podały skrzydeł mediolańczykom. Ostatecznie udało się zmniejszyć dystans przed połową pojedynku, głównie za sprawą znakomitej postawy Randolpha.
Po zmianie stron obie ekipy zamieniły się rolami, które odgrywały w pierwszej kwarcie. Tym razem to Real Madryt zasługiwał na pochwały i strata do Olimpii szybko malała. W końcu po trafieniu Carrolla w 26. minucie spotkania na tablicy widniał remis. Królewscy nie zamierzali na tym poprzestawać i Walter Tavares wyprowadził Blancos na czteropunktowe prowadzenie. Mediolańczycy mieli jednak w swoich szeregach Mike’a Jamesa, który odpowiedział „trójką” i mecz ciągle nie był bliski rozstrzygnięcia.
Wynik na styku gwarantował emocje w ostatnie kwarcie i faktycznie długo spotkanie przypominało wymianę ciosów. Pojawiły się nerwy, które dotknęły również Jamesa pudłującego dwa rzuty wolne w ważnym momencie meczu. W Realu Madryt błyszczał Campazzo. Argentyńczyk czuł się znakomicie i rywale nie potrafili go zatrzymać inaczej niż faulem. Dopiero minutę przed końcem ktoś wykonał decydujący ruch i, na szczęście, byli to Królewscy. „Trójka” Facundo, a następnie dwa trafione rzuty wolne Randolpha i sześć punktów przewagi. Wystarczyło to utrzymać przez sześćdziesiąt sekund, co dla tak doświadczonej drużyny okazało się łatwym zadaniem. Remontada się udała i Real Madryt ciągle jest niepokonany.
85 – Olimpia Milano (28+22+14+21): James (21), Micov (20), Tarczewski (8), Nedović (6), Brooks (6), Della Valle (0), Gudaitis (13), Bertāns (6), Kuzminskas (2), Jerrells (3).
91 – Real Madryt (13+28+26+24): Randolph (25), Rudy (10), Tavares (12), Llull (0), Taylor (6), Causeur (0), Campazzo (21), Reyes (4), Carroll (12), Deck (1), Kuzmić (0).
Statystyki | Tabela
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze