54 minuty do historycznego „wyczynu”
Mecz z Levante może przejść do czarnej historii klubu
Real Madryt musi jak najszybciej znaleźć drogę do zdobycia bramki. Indolencja strzelecka sprawiła, że Królewscy gubili punkty w czterech kolejnych meczach, które kończyły się porażkami z Sevillą, CSKA i Alavés oraz bezbramkowym remisem z Atlético. W żadnym z tych spotkań Los Blancos nie strzelili gola. Dodając do tego 49 minut bez bramki w starciu z Espanyolem (Asensio trafił na 1:0 w 41. minucie), drużyna ma za sobą w sumie 409 minut bez gola. To druga najgorsza seria w historii klubu. Dokładnie taki sam wynik wykręciła ekipa dowodzona przez Lópeza Caro w sezonie 2005/2006.
Najgorsza seria w historii Realu Madryt miała miejsce w sezonie 1984/1985. Wówczas drużyna spędziła na boisku 462 minuty bez zdobytej bramki (największe hiszpańskie dzienniki sportowe, w tym MARCA i AS, błędnie informują o 496 minutach). W tamtym sezonie seria rozpoczęła się 30 marca 1984 roku w 89. minucie spotkania z Realem Sociedad w 31. kolejce La Ligi. Następnie Królewscy nie potrafili trafić do siatki w kolejnych meczach ligowych z Atético (0:4), Valencią (0:1) i Hérculesem (0:1). W międzyczasie przegrali 0:2 z Athletikiem Bilbao w 1/8 finału Copa del Rey i 0:2 z Interem w półfinale Pucharu UEFA. Seria negatywnych wyników rozpoczęła się, kiedy trenerem był Amancio. Hiszpan został zwolniony po wspomnianej porażce z Valencią w 33. kolejce Primera División. W ostatniej serii gier (wówczas w lidze uczestniczyło 18 zespołów) drużynę prowadził już Luis Molowny. Pod wodzą nowego szkoleniowca zespół przełamał strzelecką niemoc w 11. minucie rewanżowego spotkania z Interem w Pucharze UEFA. Królewscy odrobili na Santiago Bernabéu straty z Mediolanu i zwyciężyli 3:0 po dwóch bramkach Santillany i trafieniu Míchela. Była to jedna z najsłynniejszych remontad w historii klubu.
Wróćmy jednak do teraźniejszości. Obecne poczynania ekipy Julena Lopeteugiego sprawiają, że drużynę dzielą 53 minuty do wyrównania najgorszego wyniku w historii klubu. Jeśli Real Madryt nie będzie w stanie w ciągu 54 minut przełamać defensywy Levante, to sobota 20 października na stałe wpisze się do czarnej historii Los Blancos.
Królewskim brakuje wykończenia na ostatnich metrach. Najlepszym tego przykładem są Gareth Bale i Karim Benzema. Po obiecującym początku obaj zawodnicy nie grzeszą skutecznością. Walijczyk zdobył ostatniego gola w lidze 1 września przeciwko Leganésowi. Później trafił jeszcze do siatki w meczu Ligi Mistrzów z Romą. Podobnie wygląda sytuacja Benzemy. Po raz ostatni w tym sezonie Francuz wpisał się na listę strzelców 1 września w starciu z Ogórkami.
Jednak Bale i Benzema nie są jedynymi odpowiedzialnymi za katastrofalne wyniki Królewskich. Asensio ma w swoim dorobku jedno trafienie, tak samo jak Mariano. Lucas Vázquez i Vinícius praktycznie nie liczą się u Lopeteguiego i nie zdobyli żadnej bramki. Druga linia również nie wnosi tyle, co jeszcze kilka miesięcy temu. Modrić, Kroos i Casemiro, którzy nieraz pokazali, że potrafią strzelić gola z dystansu lub po stałym fragmencie, w bieżących rozgrywkach nie wpisali się jeszcze na listę strzelców. Wyjątkiem jest Isco, który do momentu zapalenia wyrostka robaczkowego trafiał do siatki dwukrotnie. Poza brakiem goli, pomocnicy nie wpływają na grę tak, jak nas do tego przyzwyczaili. Real oddaje mało strzałów na bramkę i nie jest to tylko kwestia wykończenia, ale również kreowania dogodnych sytuacji.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze