Advertisement
Menu

Jedziemy dalej

Zapowiedź meczu Real Madryt – Espanyol

Polscy ligowcy raczej by się z nami nie zgodzili – dlatego też pewnie wypisują się z europejskich pucharów jeszcze przed startem roku szkolnego – ale mało rzeczy potrafi wywoływać w nas podobny entuzjazm, jak świadomość tego, że mecze rozgrywane są co trzy dni. Szczególnie po tym, jak najpierw przez dwa tygodnie chodzimy wyposzczeni od ściany do ściany w oczekiwaniu, aż wreszcie zakończy się przerwa na reprezentacje oraz mając na uwadze terminarz, który z jednej strony z pewnością jest bardzo trudny, ale z drugiej wywołuje niepohamowaną ekscytację.

Od połowy września do pierwszego tygodnia października włącznie Los Blancos zaliczą aż sześć meczów. Za nami już potyczka na San Mamés z Atlétikiem i u siebie z Romą. Dziś natomiast pora na przetarcie przed niezwykle wymagającymi ligowymi bojami z Sevillą i Atlético, które już na początku sezonu mogą mieć bardzo istotny wpływ na dalszy rozwój sytuacji na krajowym podwórku. Rywalem ekipy Julena Lopeteguiego wieczorem będzie zespół Espanyolu.

Real Madryt do dzisiejszego starcia podchodzi, jak już poniekąd wspomnieliśmy, świeżo po wygranym 3:0 starciu z Romą. Trzeba przyznać, że mecz ten, nawet jeśli Królewscy od pewnego momentu nie forsowali przesadnie tempa, oglądało się naprawdę przyjemnie. W gruncie rzeczy trudno było w postawie Los Blancos znaleźć coś, co by nie funkcjonowało. A rywal był przecież nie byle jaki – mowa w końcu o półfinaliście poprzedniej edycji Champions League.

Najbardziej cieszyć może chyba to, jak w swoim pierwszym spotkaniu po powrocie do stolicy Hiszpanii zaprezentował się Mariano Díaz. Prasa co i rusz zastanawiała się, dlaczego napastnik nie dostał choćby minuty w potyczkach z Leganés i zwłaszcza Athletikiem. Niecierpliwość mediów po tym, co widzieliśmy w środę można jednak zrozumieć. Mariano w ciągu 17 minut oprócz wyraźnych chęci do gry pokazał bowiem również to, co w piłce najważniejsze – czyste umiejętności. O takiej bramce w debiucie, jaką zdobył 25-latek, marzyliby nawet najlepsi piłkarze świata. Cóż, ciekawi jesteśmy, w jakim wymiarze czasowym po tak mocnym wejściu skorzysta z jego usług Julen Lopetegui dzisiejszego wieczoru.

Dla ogólnego stonowania nastrojów należy też jednak wspomnieć, że po czterech ligowych kolejkach Real ma też już na koncie pierwszą wpadkę. Nie może zbytnio dziwić, że doszło do niej akurat na San Mamés, gdzie od lat grywa nam się nad wyraz ciężko. Na pewno nie napiszemy, że strata punktów w Kraju Basków była wkalkulowana w koszta, ale gdzieś tam każdy z nas pewnie dopuszczał do siebie myśl, że w Bilbao sprawy mogą potoczyć się różnie.

Czas na kilka słów o naszych przeciwnikach. Espanyol to jeden z tych klubów, w przypadku których można odnieść nieodparte wrażenie, że za każdym razem chciałby zdziałać nieco więcej, ale nie za bardzo wie, jak się za to zabrać. Nikt na Cornellà-El Prat niby nie mówi otwarcie o tym, że celem jest gra w Europie, ale... po zainwestowaniu w klub przez Chińczyków każdy gdzieś po cichu na to liczył. Raz było nawet w miarę blisko – w sezonie 2016/17 Papużki zajęły w Primera División 8. lokatę, ale koniec końców trzeba było obejść się smakiem.

Poprzednia kampania w wykonaniu Espanyolu do najlepszych nie należała. 11. miejsce w tabeli pozawala stwierdzić co najwyżej, że Los Pericos po raz kolejny umiejętnie wtopili się w tłum. Pewne nadzieje budzić może za to start bieżących rozgrywek. Podopieczni Rubiego po czterech kolejkach mają na koncie siedem oczek, na które składają się: remis z Celtą (1:1), zwycięstwo z Valencią (2:0), porażka z Alavés (1:2) i zwycięstwo z Levante (1:0). Wiemy, że to dopiero start sezonu i jeszcze nie pora na wyciąganie daleko idących wniosków, ale poprawę widać też w samym stylu gry. Zawodnicy Espanyolu co i rusz publicznie chwalą zresztą swojego trenera, który ma na ten zespół konkretny plan i jak na razie wdraża go w życie w umiejętny sposób.

A, no i prawie byśmy zapomnieli. Dziś na Santiago Bernabéu wrócą Diego López oraz Esteban Granero, którzy w swoim domu z pewnością będą mogli liczyć na wyjątkowo ciepłe powitanie.

O ile remis na San Mamés zdecydowanie mieścił się w ramach akceptacji, o tyle dziś zwycięstwo – w obliczu wyjazdu na Pizjuán i derbów Madrytu – jest bezwzględnie obowiązkowe. Choć mierzymy się z wrogiem naszych wrogów, nie postawilibyśmy jednak żadnych pieniędzy na to, że będzie szybko, łatwo i przyjemnie. Sami wiecie... piłka jest nieprzewidywalna i takie tam.

Mecz rozpocznie się o 20:45, a w Polsce na żywo pokaże je kanał Canal+ Sport 2 dostępny na platformie Player.pl.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!