Łatwa sztuka naśmiewania się z Bale'a
Dlaczego tak trudno docenić Walijczyka?
O Garethcie Bale'u, który w ostatnich dziewięciu oficjalnych meczach Realu Madryt zdobył dziewięć bramek (średnia godna Cristiano Ronaldo), powiedziano już chyba wszystko i niekoniecznie były to komplementy. Wielu upodobało sobie krytykowanie Walijczyka, gdyż w ten sposób najłatwiej sprawić ból Florentino Pérezowi, który nie jest zbyt lubiany w środowisku dziennikarskim. Wątpliwości zawsze były i są nieodłącznym kompanem Bale'a podczas jego kariery w stolicy Hiszpanii.
Bale'owi wciąż niektórzy potrafią wypomnieć kwotę jego transferu. Nawet teraz, gdy ceny na rynku transferowym nie mają już granic, a sam zawodnik od przejścia do Realu Madryt wygrał już trzynaście trofeów (w tym cztery Ligi Mistrzów). Wypomina mu się, że bardziej przypomina atletę niż piłkarza. Narzeka się na jego sposób interpretowania futbolu, na to, że nie potrafi się zintegrować z kolegami w Valdebebas, gdyż przecież powinien bardziej lubić flamenco niż popołudniową herbatę. Wypomina mu się jego problemy z nauką języka hiszpańskiego, jego zafascynowanie golfem, jego relacje rodzinne, fryzurę...
Bale chodzi swoimi drogami. Nie gra dla drużyny. Bale jest na sprzedaż. Bole powinien odejść. Bale blokuje rozwój innych. Bale nie jest i nigdy nie będzie następcą Cristiano. To dziwne, że na jego koszulce nad numerem jedenaście wciąż widnieje „Bale”, a nie „Podejrzany”. Oczywiście rację mają ci, którzy wypominają mu jego problemy fizyczne. Ale tutaj trzeba na niego patrzeć jako na ofiarę, a nie winnego. Nikt nie chciałby regularnie raz na sezon zrywać ścięgna w łydce.
Problem polega na tym, że kibice nie potrafią cieszyć się Bale'em. Oni go tolerują. Dosyć to zaskakujące, mając na uwadze, ile na świecie jest miłośników futbolu. Bale żyje z tym wszystkim po swojemu. To fantastyczny piłkarz, co na przestrzeni ostatnich lat udowadniał zawsze, gdy tylko zdrowie mu na to pozwalało. Ponadto mimo wszystko zapisał się już w pamięci wszystkich madridistas niezapomnianymi bramkami. Wystarczy wspomnieć, że w historii Realu Madryt tylko Puskás i Di Stéfano zdobywali więcej bramek w finałach Pucharu Europy niż właśnie Bale.
Nie jest właściwie doceniany, brakuje mu tego zasłużonego uznania w świecie futbolu. Ale to normalne, że w koszulce Realu Madryt o to trudniej. Ponadto dziennikarze nie lubią przyznawać się do błędu. Wycofanie się ze swoich słów jest dużo trudniejsze i rzadziej praktykowane niż typowe: „A nie mówiłem?”. Daje również do myślenia, że przewrotka Bale'a z Kijowa nie jest nawet nominowana do bramki roku. Chociaż patrząc na to wszystko z boku, nie jest to wcale zaskakujące. Nigdy nie jest za późno. Jeśli Bale gra jak maszyna, to nic nie boli przyznać, że tak jest. Ale najłatwiej jest dalej się naśmiewać.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze