Co z trenerem?
Minęło 11 dni od odejścia <i>Zizou</i>
Mija jedenaście dni od odejścia Zinédine'a Zidane'a, a Real Madryt wciąż pozostaje bez trenera. Problemem nie jest to, że Królewscy nie poszukują kandydata na ławkę – wręcz przeciwnie, robią wszystko, aby znaleźć idealnego następcę Zizou. Po otrząśnięciu się z początkowego szoku, jakim była dla wszystkich decyzja Francuza, w biurach na Santiago Bernabéu nie odrzucają żadnej opcji. Nawet trenerzy pracujący na co dzień w Premier League i mający ważne kontrakty ze swoimi klubami wciąż są wśród kandydatów do przenosin do stolicy Hiszpanii. W tym przypadku jednak nie obyłoby się bez wpłacenia przez Królewskich sumy odstępnego.
Faworytem klubu, a jednocześnie najtrudniejszą do zrealizowania opcją jest Mauricio Pochettino. I nie chodzi tutaj o ostatnie przedłużenie umowy trenera do 2023 roku, ale o postawę właściciela Tottenhamu, Daniela Levy'ego, który odmawia rozpoczęcia jakichkolwiek negocjacji. Real Madryt jednak nie chce tak szybko odpuścić i robi wszystko, aby przekonać Anglików. W tej kwestii Królewscy poprosili o pomoc w rozmowach Jonathana Barnetta, który jest agentem Garetha Bale'a i jednocześnie przyjacielem Levy'ego. Na korzyść Realu Madryt działa tylko i wyłącznie wola samego Pochettino, który chciałby się przenieść na Bernabéu, ale jednocześnie nie zamierza wywierać zbyt dużej presji na działaczach Tottenhamu.
Pozostając w Premier League, wciąż rozważana jest opcja Antonio Conte. Tutaj Królewscy nie musieliby się liczyć z tak dużym wydatkiem jak w przypadku Pochettino, ale na niekorzyść Włocha działają inne czynniki. Przede wszystkim silny charakter, który w codziennej pracy może zmęczyć piłkarzy. Pod tym względem w klubie optują za takim podejściem, jakie wykazywał Zidane, który potrafił zbudować właściwe relacje z zespołem. Oprócz Conte mówi się również o Jürgenie Kloppie. Jednak w przypadku Niemca działacze Realu Madryt nie wierzą w to, aby zgodził się rozwiązać obowiązujący kontrakt z Liverpoolem.
Míchel i Plan B
Mając powyższe na uwadze, niewykluczone, że w najbliższych dniach klub zdecyduje się wdrożyć Plan B. Do takiego rozwiązania dyrekcja sportowa nie jest w pełni przekonana, ale może się okazać, że nie będzie innego wyjścia. Tutaj nie ma wątpliwości, jaki powinien być kandydat na trenera – były piłkarz Realu Madryt, cieszący się jednocześnie popularnością wśród madridistas. Innymi słowy niezbędny jest Zidane w wersji 2.0.
Jeśli chodzi o Plan B, to na prowadzenie wysuwa się kandydatura Míchela. Hiszpan spełnia wszystkie podstawowe wymogi – ponad 500 rozegranych meczów w barwach Los Blancos, praktykujący radosną i ofensywną piłkę, która zawsze była pożądana na Bernabéu. Z drugiej strony niepokoić może ostatnia przygoda Míchela z Málagą, z której został zwolniony w połowie sezonu. Inną opcją jest Michael Laudrup, ale na jego niekorzyść działa fakt, że od 2014 roku nie ma żadnego kontaktu z europejską piłką (obecnie prowadzi katarski klub Lekhwiya). W kontekście Planu B poruszany jest również temat Clarence'a Seedorfa, ale swoją pracą w Deportivo La Coruńa na pewno nikogo do siebie nie przekonał.
Podsumowując, Real Madryt ma dwa wyjścia – albo decyduje się na trudne negocjacje z klubami Premier League, albo stawia na Plan B i na mniej doświadczonego trenera „z klubu”. Jedenaście dni minęło od szokującej konferencji Zidane'a, a rana wciąż jest świeża i otwarta.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze