Tavares: Real Madryt jest niczym drużyna z NBA
Wywiad z zawodnikiem Królewskich
Koszykarz z Republiki Zielonego Przylądka udzielił wywiadu portalowi El Bernabéu. Opowiadał w nim między innymi o swojej przygodzie w NBA czy o czasach, gdy dzielił szatnię z LeBronem Jamesem. Przyznał również, jak bardzo się denerwował, kiedy spotkał Cristiano Ronaldo.
Jeśli na początku sezonu ktoś powiedziałby ci, że będziesz grał w Final Four Euroligi z Realem Madryt, jaka byłaby twoja reakcja?
Pomyślałbym, że to żart (śmiech). Niedawno byłem w finałach NBA z Cleveland Cavaliers. Później się mnie pozbyli, trafiłem do G League i nie wiedziałem, co dalej. Nie wiedziałem, jaka będzie moja przyszłość, czy lepiej walczyć powrót do NBA, czy przenieść się do Europy. Z tego powodu obecność na Final Four była dla mnie czymś nie do pomyślenia.
Jak przebiegł ten proces od odejścia z NBA do transferu do Realu Madryt?
Wszystko zdarzyło się bardzo szybko. Zacząłem pretemporadę w drugiej drużynie Toronto Raptors. W tamtym czasie mój agent już rozmawiał z Realem Madryt, ale nie było żadnych konkretów. Miałem w głowie chęć walki o powrót do NBA, nie myślałem o powrocie do Europy. Jednak kiedy pojawiła się okazja i zobaczyłem, jak Realowi Madryt zależy na moim przyjściu… Real Madryt był jedyną drużyną, która mogła sprawić, że odłożyłem na bok marzenie o powrocie do NBA.
Dołączyłeś do drużyny i praktycznie od pierwszej minuty się zaadaptowałeś. Dlaczego integracja, zarówno na parkiecie, jak i poza nim, była dla ciebie tak łatwa?
Wiem, że trudno jest zintegrować się z drużyną, dlatego dałem wiele od siebie i starałem się słuchać wszystkiego, co mi mówiono. Przekazali mi mnóstwo informacji, tłumacząc różne zagrania. Starałem się dawać z siebie wszystko, żeby zaadaptować się jak najszybciej do drużyny. Z tyloma kontuzjowanymi potrzebowali mojej pomocy.
Być może to, że od początku byłeś ważny, skróciło proces adaptacji do ledwie kilku tygodni. Zwykle trwa to o wiele dłużej.
Oczywiście, że tak. Trochę pomogła mi również gra w Gran Canarii przez pięć lat. Dzięki temu mogłem się przekonać, jak wygląda rywalizacja w Lidze ACB. Po przyjściu z NBA musisz kolejny raz zmienić sposób gry. Kiedy grasz po trzy czy pięć minut, zaczynasz odczuwać brak zaufania. Przyjście tutaj i gra po 20 minut daje ci dużą pewność siebie. Nakłada też większą presję, żeby szybciej się wszystkiego nauczyć.
Jeśli chodzi o Final Four, jedną z wielkich bitew będzie się toczyła pod koszami. Jak do tego podchodzisz?
Z wielkimi nadziejami. Wiem, że oni są bardzo dobrzy, a ja zawsze lubiłem bronić pod koszem. Dla mnie zatrzymanie ich jest wyzwaniem. Jeśli mi się uda, tym lepiej. Udowodnię wtedy, że jestem na takim samym poziomie jak oni.
Pokonanie CSKA jest teraz bardziej możliwe niż kilka miesięcy temu w Moskwie? CSKA również zmagało się z wieloma kontuzjami.
Nie, oni są tacy jak my. W Rosji CSKA jest tym, czym jest Real Madryt w Hiszpanii. Mają wielkie możliwości i świetną kadrę każdego roku. Ich kontuzje nie będą kluczowe, ponieważ zawsze znajdzie się ktoś gotowy wykonać krok do przodu. Ci, którzy grają, są znakomici, a zawodnicy na ławce również mają wielką jakość.
Nie spotkaliście się w Realu Madryt, ale jest jakaś rywalizacja z Sergio Rodríguezem w szatni?
Nie wiem, czy rywalizacja, ale jest szacunek. To bardzo dobry zawodnik i wiemy, jak on jest groźny. Postaramy się dać z siebie wszystko, żeby go zatrzymać. Bardzo dobrze potrafi czytać grę i w ofensywie jest jednym z najlepszych zawodników w Europie.
Macie ochotę na rewanż za dotkliwą porażkę w Moskwie podczas sezonu zasadniczego?
Oczywiście. Postaramy się wyjść skoncentrowani od samego początku i zagrać na naszym najwyższym poziomie. Tam pojechaliśmy, żeby zobaczyć, co się stanie, a oni trafiali do kosza z każdej pozycji. Wszystko im wpadało. W drugiej połowie trochę się poprawiliśmy i mecz się wyrównał. W drugiej kwarcie dali nam wtedy lekcję. Jeśli dobrze zaczniemy, możemy powalczyć.
To będzie twój debiut na Final Four? Co czujesz?
Siedem lat temu nie miałem nawet w rękach piłki do kosza, a teraz mam możliwość gry w Final Four. To jest niczym spełnienie marzenia. Nigdy nie pomyślałem, że będę miał okazję uczestniczyć w turnieju finałowym. Nie myślałem nawet, że zagram w Eurolidze. Zawsze oglądałem ją w telewizji. Bardzo mi się podoba rywalizacja w tych rozgrywkach.
Być może powrót do Europy wyszedł ci tak dobrze, ponieważ jest niewielu takich zawodników jak ty na Starym Kontynencie.
Tak, staram się utrzymać mój poziom i pracować jak najlepiej każdego dnia. Transfer do Realu Madryt… Real Madryt jest niczym drużyna z NBA. Mają najlepsze dostępne warunki i udogodnienia.
Co przywiozłeś ze sobą do Serbii?
Flagę mojego kraju, Republiki Zielonego Przylądka (śmiech). Mam nadzieję, że wygramy i będę mógł ją wyciągnąć.
Co się stanie, jeśli wygracie Euroligę i Cristiano Ronaldo zadzwoni do ciebie z gratulacjami?
Miałbym zawał (śmiech). Będę zadowolony, tym bardziej jeśli dostanę taki telefon. Byłby to praktycznie najszczęśliwszy dzień mojego życia.
Miałeś okazję osobiście poznać Cristiano?
Tak, zrobiliśmy sobie zdjęcie. Nigdy nie byłem przy kimś tak zdenerwowany (śmiech). Umiem mówić po portugalsku, ale kiedy byłem obok niego, nie potrafiłem wypowiedzieć nawet jednego zdania. Jestem jego wielkim fanem. Zawsze go podziwiałem ze względu na to, jak on o siebie dba i jak się angażuje w każde spotkanie. Staram się to przenosić do koszykówki.
Jesteś też fanem piłkarskiego Realu Madryt?
Tak, od małego, ale od kiedy Cristiano trafił do drużyny, zacząłem kibicować o wiele mocniej. Zawsze go śledziłem. Kiedy był w Manchesterze United, wszyscy na Wyspach Zielonego Przylądka oglądali Premier League. Teraz gra w Hiszpanii, więc wszyscy go tam obserwują.
Skoro mówimy o najlepszych ligach. Nie masz pewnego niedosytu, że nie grałeś regularnie w NBA?
Oczywiście, że tak. Myślę, że pracowałem tam bardzo ciężko i dawałem z siebie wszystko, żeby grać przynajmniej pięć-dziesięć minut w każdym meczu. Nie dostałem szansy, ale zdaję sobie sprawę, że rywalizacja jest ogromna i są tam znakomici zawodnicy, którzy muszą grać. Nie jest tak jak w Europie, gdzie wiele drużyn daje szanse młodym graczom. NBA jest inna, jest biznesem: kto zarabia więcej, ten gra.
Kiedyś poszukiwano środkowych wysokich, takich jak ty. Teraz gra się niemal bez środkowych. Tavares odniósłby sukces w NBA w innych czasach?
Nie wiem, ale na pewno dostałbym więcej szans. Teraz wszyscy śledzą losy Golden State Warriors, którzy zdobyli dwa pierścienie w trzy lata, stawiając na niskich zawodników. Wszyscy chcą ich naśladować i grać jak oni. Jeśli drużyna z wysokimi graczami wygra NBA, wtedy znów nastąpi zmiana. Będzie jednak o to trudno, ponieważ wszyscy chcą grać szybko i rzucać za trzy punkty.
Spotkałeś się z LeBronem Jamesem w Cleveland. Co cię w nim najbardziej zaskoczyło?
Jego etyka pracy. Zawsze jest pierwszy, który przychodzi na…
Jest podobny do Cristiano pod tym względem?
Tak. Myślę, że jest identyczny w tym aspekcie. Dba o siebie, pierwszy przychodzi i ostatni wychodzi. Zostaje, żeby porzucać i przed treningiem spędza mnóstwo godzin na siłowni. Dba o siebie również poprzez masaże i odpowiednią regenerację. Bardzo późno wraca do domu.
Podpisałeś z Realem Madryt kontrakt do 2020 roku. Całkowicie zamykasz drzwi przed NBA czy masz to w głowie na przyszłość?
Jeszcze nie wiem. Jestem tutaj bardzo zadowolony i chcę dalej tu być. W tej chwili nie myślę o NBA. Staram się wykonywać swoją pracę. Jeśli pewnego dnia pojawi się okazja albo bardzo dobra i rozsądna propozycja, przemyślę to. Jednak teraz jestem szczęśliwy tutaj i chcę zostać na wiele lat.
Żeby zamknąć temat NBA, powiedziałeś nam, że byłeś bohaterem ciekawej historii związanej z Draftem.
Zamówiliśmy buty na ten dzień. Pobrali moje wymiary i wszystko, żeby zdążyć przed ceremonią. Noszę numer 54. Kiedy buty były gotowe, nie mogli mi ich wysłać do Stanów Zjednoczonych, ponieważ Draft odbywał się dwa dni później. Byliśmy w Atlancie i znaleźliśmy sklep, który sprzedawał buty dla dużych osób. Poszliśmy się tam rozejrzeć. Sprzedawca powiedział, że żadne buty na mnie nie pasują, ale dodał, że ma parę, którą przygotował dla Shaquille’a O’Neala. On jednak nigdy ich nie odebrał i poszedłem na Draft właśnie w tych butach. Jestem od niego trochę wyższy, a on ma rozmiar 55-56. Kiedy mnie wybrali, droga po schodach, żeby podać rękę wiceprezesowi NBA, stała się bardzo długa (śmiech).
Wróćmy do europejskiej koszykówki. Spisywałeś się tak dobrze, że bardzo zaskakująca była twoja słabsza postawa w starciach z Panathinaikosem. Co się stało?
Nie wiem, ale dotknęło to praktycznie wszystkich. Oni byli przygotowani do pierwszego meczu, a my nie. Od początku nadali rytm, który nam zaszkodził. W drugim starciu grałem mało, ale wiedziałem, że taki jest plan zespołu na to spotkanie. Panathinaikos bardzo dobrze przestudiował moją grę i wiedział, jak mnie zaatakować. Musieli zmienić swój plan i wyszło nam to na dobre.
Prawda jest taka, że ostatnie miesiące musiały być dla ciebie wielkim sprawdzianem. Czego się nauczyłeś od takich zawodników jak Felipe Reyes, Anthony Randolph czy Gustavo Ayón?
Uczę się tego, co oni robią. Starają się dawać z siebie wszystko w każdym meczu. Felipe ma doświadczenie i zmysł do zbiórek. Zawsze jest tam, gdzie spada piłka. Jest sprytny, gra bardzo twardo i potrafi rywalizować. Tego chcę się nauczyć, takiej rywalizacji. Staram się uczyć wszystkiego, czego tylko mogę. Słucham i chłonę wszystko najlepiej jak potrafię, żeby później móc to zastosować podczas meczów.
I Sergio Llull? Co za powrót…
Coś niesamowitego, że wrócił na taki poziom po tak poważnej kontuzji. Udowadnia, jak wiele pracy i wysiłku włożył w to, żeby być na takim poziomie jak obecnie. Po trzech czy czterech meczach myślę, że nawet nie pamięta o kontuzji.
Chociaż on mówi, że do przyszłego sezonu nie będzie w najwyższej formie, to widzisz szansę, że podbije tegoroczny Final Four?
Zawsze może to zrobić. Jest kluczowym zawodnikiem w najważniejszych momentach. Wie, co ma do zrobienia i jest zagrożeniem.
MVP Euroligi może zostać Dončić, prawda?
Tak, zasługuje na to. Zrobimy wszystko, żeby wygrać Euroligę. Jeśli już Luka ma odejść z Europy, niech odchodzi szczęśliwy (śmiech).
Studiowałeś informatykę. Jakiego programu potrzebuje Real Madryt, żeby zdobyć Puchar Europy?
Nie jestem w tym dobry (śmiech). Zatrzymałem się na projektowaniu, nie zacząłem programowania (śmiech). Musimy być skoncentrowani od początku do końca, grać twardo i agresywnie.
Jakiś zakład, jeśli podniesiecie puchar?
Luka powiedział mi, że muszę sobie zrobić tatuaż z pucharem, ale nie wiem, nie jestem fanem tatuaży.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze