W finale z Liverpoolem!
<I>The Reds</i> pokonali w dwumeczu Romę
W środowym półfinale Ligi Mistrzów Liverpool przegrał z Romą w stolicy Włoch 2:4, ale dzięki zaliczce z pierwszego spotkania to właśnie Anglicy zagrają z Realem Madryt w Kijowie. The Reds będą mogli sięgnąć po swój szósty Puchar Europy w historii. W finale zagrają po raz pierwszy od 2007 roku. Dziś bramki dla drużyny prowadzonej przez Jürgena Kloppa strzelali Sadio Mané i Georginio Wijnaldum. Mimo porażki awans ekipy z Anfield choćby przez chwilę nie był zagrożony.
Rzymianie bardzo szybko otworzyli się i próbowali atakować, przez co dawali gościom bardzo dużo wolnego miejsca. Trio Salah-Firmino-Mané bardzo mądrze z tego korzystało. Już w dziewiątej minucie Brazylijczyk odnalazł Senegalczyka, a ten nie pomylił się i pokonał Alissona. Wydawało się, że rezultat dwumeczu 2:6 sprawi, że Roma całkowicie opadnie z sił, przede wszystkim przez brak wiary w końcowy sukces. Niemal natychmiast gospodarze potrafili odpowiedzieć, choć bramka Jamesa Milnera była najbardziej kuriozalna z możliwych. Piłka wybijana przez obrońcę odbiła się od głowy Anglika i wpadła do siatki The Reds.
Jeszcze w pierwszej połowie Liverpool ponownie wyszedł na prowadzenie dzięki dobrej postawie Georginio Wijnalduma po rzucie rożnym. Gospodarze potrzebowali czterech bramek do dogrywki, co wydawało się niemożliwe. Zdołali jednak jeszcze trzykrotnie pokonać Lorisa Kariusa. Na pewno nie zabrakło im wiary w kolejną remontadę. Być może przeszkodził im w tym sędzia Damir Skomina, który nie podyktował dwóch ewidentnych rzutów karnych dla gospodarzy. Na brak emocji na pewno nie można było dziś narzekać. W dwumeczu padło aż 13 bramek, co jest absolutnym rekordem półfinałów Ligi Mistrzów.
Liverpool ponownie pokazał dziś świetne momenty w ofensywie, ale nie miał takiej siły ognia jak w pierwszym spotkaniu. Mohamed Salah złapał dołek i to nie on grał dziś pierwsze skrzypce. The Reds odsłonili jednak także swoje wady. Jürgen Klopp ma nieco ponad trzy tygodnie na doprowadzenie defensywy do odpowiedniej dyspozycji. Roma wiedziała, jak może zranić Liverpool. Czego zabrakło? Trochę szczęścia i dobrych decyzji sędziego. Rzymianie byli blisko, ale po szalonym dwumeczu nie byli w stanie zaskoczyć Anglików.
AS Roma – Liverpool FC 4:2 (1:2)
0:1 Mané 9' (asysta: Firmino)
1:1 Milner 15' (gol samobójczy)
1:2 Wijnaldum 26'
2:2 Džeko 52'
3:2 Nainggolan 86' (asysta: Kolarov)
4:2 Nainggolan 90'+3' (rzut karny)
Pierwszy mecz: 2:5
AWANS: Liverpool FC
Roma: Alisson; Florenzi, Manolas, Fazio, Kolarov; Pellegrini (53' Ünder), De Rossi (69' Gonalons), Nainggolan; Schick, Džeko, El Shaarawy (75' Antonucci).
Liverpool: Karius; Alexander-Arnold (92' Clyne), Van Dijk, Lovren, Robertson; Wijnaldum, Milner; Salah, Firmino (87' Solanke), Mané (83' Klavan).
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze