Zemsta Kepy
Fantastyczny mecz młodego Baska
Kepa udowodnił wczoraj, że Real Madryt popełnił błąd. Błyszczał na oczach Zidane'a i sprawił, że Królewscy przeżyli kolejną noc pełną goryczy, po której za kilka dni przyjdzie im udać się w podróż do Monachium. Bramkarz Athleticu przedstawił się publiczności na Bernabéu w najlepszy możliwy sposób. Rozegrał wielkie zawody i tym samym wziął odwet za to, że w styczniu jego transfer nie doszedł do skutku. Jeśli istnieje jakiś powód, przez który Los Blancos nie wygrali z Baskami, to bez wątpienia jest nim młody golkiper. To była jego zemsta. Jego sposób na pokazanie Zizou, że ten powinien postawić na niego zimą.
Na Bernabéu rozczarowanie było wczoraj podwójne. Nieoczekiwany remis połączony z poczuciem, że przegapiło się okazję, by latami cieszyć się z posiadania wspaniałego bramkarza. To był recital Kepy. Wytrzymywał ciężką artylerię, którą wycelowali w niego Cristiano, Benzema, Lucas, Asensio, a później jeszcze Bale i Isco. Zmasowane ataki Królewskich zakończyły się sukcesem dopiero w samej końcówce, gdy na uderzenie zdecydował się Modrić, a piłkę przeciął Cristiano. Kilka minut dzieliło Kepę od tego, by zostać absolutnym bohaterem wieczoru, choć i tak trudno pozbawić go tego miana.
Tylko on był w stanie utrzymywać Athletic przy życiu, gdy Real w pierwszej połowie niemal nie schodził z połowy rywali, oddał 15 strzałów i 22 razy wrzucał piłkę w pole karne. Nękali Kepę raz za razem, ale nie potrafi znaleźć sposobu, by go złamać, a ten popisywał się genialnymi paradami. Najpierw wyciągnął uderzenie Cristiano, później zatrzymał Varane'a, by zniweczyć jeszcze wyśmienitą akcję Asensio. Koncert Kepy trwał w najlepsze, a Zidane mógł jedynie łapać się za głowę.
Arrizabalaga nimal dokończył dzieło, które rozpoczął już na San Mamés, gdzie też był koszmarem Królewskich. Wtedy żaden z piłkarzy Realu nie znalazł sposobu, by go pokonać. Horror trwał 176 minut, dwa mecze, podczas których ekipa Zizou oddała 48 strzałów na jego bramką, a przy tym zanotowała multum wrzutek, z którymi portero radził sobie bez najmniejszego problemu.
Zimą bramkarz z Ondarroi był o krok od transferu do Realu. Los Blancos zamierzali wpłacić 20-milionową klauzulę i zapewnić sobie usługi piłkarza, który ma przed sobą wielką przyszłość. Kepa po kryjomu przeszedł nawet testy medyczne w Madrycie, ale plany klubu pokrzyżował Zidane. Trener raz za razem powtarzał publicznie, że nie potrzebuje nowego golkipera, a to zmusiło Królewskich, by zrezygnować ze starań o Kepę, którego można było pozyskać za bardzo przystępną cenę.
Real pozwolił mu zostać w Bilbao, gdzie miesiącami namawiano go do przedłużenia kontraktu. Deklaracje Zizou sprawiły, że bramkarz nie miał wyjścia i złożył w końcu podpis na nowej umowie, a jego klauzula wzrosła czterokrotnie. Nikt nie ma wątpliwości, że latem Królewscy znów będą musieli rozglądać się za człowiekiem, który zastąpi Keylora Navasa. Być może Arrizabalaga ponownie znajdzie się na radze Florentino Péreza i spółki, ale tym razem trzeba będzie wyłożyć za niego aż 80 milionów euro.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze