Nieudany test
Królewscy zremisowali z Athletikiem
Real Madryt już od jakiegoś czasu nie liczy się w walce o mistrzostwo, dlatego nawet dziś przy wyniku 0:1 trudno było wyjątkowo przeżywać kolejne niecelne czy zablokowane dośrodkowania. Athletic po szybkim golu mądrze się bronił, czym mocno utrudnił Królewskim zadanie. Nie można mieć jednak do gości żadnych pretensji. Robili to po prostu dobrze, a do tego dobry dzień miał Kepa Arrizabalaga. Ostatecznie strzał Modricia i przedłużenie Cristiano Ronaldo dały Królewskim jeden punkt.
Los Blancos mogli dziś jednak liczyć na więcej. Rywal nie walczy już praktycznie o nic, ale na wysokości zadania nie stanęli ofensywni zawodnicy. Nie chodzi bynajmniej o brak chęci. O to naprawdę trudno się przyczepić i nie można zarzucić tego nikomu. Ogromna liczba sytuacji podbramkowych mogła przynieść zdecydowanie więcej niż jednego gola, ale w rzeczywistości defensywa i bramkarz Athleticu regularnie wygrywali pojedynki w okolicach swojego pola karnego. Real Madryt nie stworzył dziś wielu stuprocentowych sytuacji. Z pewnością stworzył ich więcej niż rywal, ale nie da się użyć słowa „zasłużyć”, gdyż trzeba pamiętać, że to w futbolu po prostu nie funkcjonuje.
Po ciosie już w 14. minucie Królewscy mieli dużo czasu, by nadrobić straty i wyjść na prowadzenie. Wydawało się jednak, że wiedzą, jaka była stawka tego spotkania, o której naszym czytelnikom przypominać nie trzeba. Przeważali, tworzyli okazje, ale znów zdecydowanie zbyt często atakowali skrzydłami i zbyt rzadko środkiem. Dobrą robotę wykonała oczywiście defensywa Basków, która radziła sobie z większością dośrodkowań Lucasa, Carvajala, Marcelo czy Asensio. Nie pomogło też wejście Isco i Bale'a. Jedyne trafienie przyniósł strzał Luki Modricia i instynkt Cristiano Ronaldo, który po uderzeniu Chorwata skierował piłkę do bramki.
Real Madryt nie zagrał dziś złego spotkania. Trudno zarzucić graczom Zinédine'a Zidane'a brak ambicji. Walczyli niemal do ostatniej minuty, nikt nie odstawiał nogi. Trener postawił na ustawienie 4-4-2, w którym tym razem zabrakło kreatywności. Skrzydłowi zamknęli się w swoich schematach, środkowym pomocnikom zabrakło odwagi w kreacji, a napastnikom zabrakło tego, co zwykle – drugiego zawodnika. Ostatni test przed Bayernem nie był udany, ale pamiętając ostatnie lata w Champions League, absolutnie nie zamierzamy się martwić dzisiejszym spotkaniem.
Ze słodko-gorzkich wiadomości: Real Madryt traci do Barcelony piętnaście punktów na pięć kolejek przed końcem, co oznacza, że nie stracił dziś matematycznych szans na zdobycie mistrzostwa Hiszpanii.
Z gorzkich wiadomości: By wygrać rozgrywki Primera División Los Blancos muszą wygrać pięć najbliższych spotkań ligowych i liczyć na pięć porażek Barcelony. No i oczywiście wygrać Klasyk co najmniej trzema golami i/lub odrobić stratę bramkową.
Biorąc pod uwagę dwa powyższe akapity, trudno teraz traktować ligę z pełną powagą. Na wskazywanie winnych przyjdzie czas najwcześniej pod koniec maja. Teraz? Tylko Liga Mistrzów.
Real Madryt – Athletic Club (1:1)
0:1 Williams 14' (asysta: Córdoba)
1:1 Cristiano 87' (asysta: Modrić)
Real Madryt: Keylor; Carvajal, Varane, Ramos, Marcelo; Lucas, Kroos, Modrić, Asensio (69' Isco); Benzema (69' Bale), Cristiano.
Athletic: Arrizabalaga; De Marcos, Núńez, Martínez, Balenziaga; San José, Iturraspe; Lekue (78' Susaeta), Raúl García, Córdoba (70' Muniain); Williams (85' Aduriz).
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze