Loren: Z ojcem pierwszy raz spotkałem się na stadionie Betisu
Rewelacja Betisu w wywiadzie dla <i>MARKI</i>
Kiedy Lorenzo Jesús Morón García przychodził na świat, jego ojciec, który bronił barw między innymi Sevilli, właśnie przygotowywał się z Méridą do spotkania w Pucharze Króla przeciwko Betisowi. Dziś na Benito Villamarín, czyli obiekcie, gdzie doszło do pierwszego spotkania ojca z synem, Loren święci swoje pierwsze bramki w Primera División .
Biorąc pod uwagę to, że twój ojciec grał dla Sevilli, skąd u ciebie to oddanie dla Betisu?
Poniekąd od dziadków ze strony taty, którzy mają przyjaciół w w Guillenie (miejscowość niedaleko Sewilli – przyp. red). Tam wszyscy wspólnie spędzaliśmy wakacje. To byli béticos z krwi i kości, powtarzali mi, że w przyszłości będę za Betisem. Z taką ilością Betisu od najmłodszych lat po prostu musiało stać się tak, jak się stało. Nawet jeśli mój ojciec grał w Sevilli.
Pamiętasz swoją pierwszą wizytę na Benito Villamarín?
Przyniesiono mnie tam jako niemowlaka. Mój ojciec nie mógł być przy porodzie, ponieważ przygotowywał się do meczu przeciwko Betisowi. Los tak chciał, że zobaczył mnie po raz pierwszy właśnie na Benito Villamarín. Następnym razem jak poszedłem zobaczyć mecz ojca, udałem się na sektor gości. Po każdym golu można było odnieść wrażenie, że trybuna się zaraz zawali...
Jaka jest najbardziej szalona rzecz, którą zrobiłeś dla Betisu?
Nigdy nie byłem skłonny do jakichś wybryków. Zawsze starałem się jednak zebrać wszystkie naklejki z piłkarzami Betisu nim skolekcjonowałem inne drużyny. Pamiętam też, że jak kiedyś poszedłem z mamą na mecz, chodziliśmy potem kawał drogi za Benjamínem, by w końcu poprosić go o wspólne zdjęcie.
Zrobiłeś sobie za dzieciaka zdjęcie także z Joaquínem, prawda?
To było w któreś święta, byliśmy w Sierra Nevada. Usłyszałem, że ktoś głośno się śmieje, spojrzałem, a następnie powiedziałem tacie, że to Joaquín. A jako że ojciec go znał... Ostatnio pod prysznicem po meczu mu o tym przypomniałem. Wczoraj zrobiliśmy sobie jeszcze jedno zdjęcie i trzymam je oba razem.
Gdyby ktoś miesiąc temu powiedział ci, że będziesz przygotowywał się na mecz z Realem Madryt...
W pierwszym meczu, na Bernabéu, pamiętam, jak szansę dostawał Francis. Żywiłem wobec niego zdrową zazdrość, ponieważ to jeden z zawodników, z którymi najlepiej się dogaduję. Ucieszyłem się z jego powodu, ale też pomyślałem, że kiedyś i ja bym tak chciał. I choć wciąż nie wiem, czy dostanę powołanie i czy zagram, mam świadomość, że tu jestem, mam szanse, a marzenie wciąż może się spełnić.
Może się spełnić tym bardziej po strzeleniu trzech goli w dwóch meczach.
To co obecnie przeżywam jest jak sen. Jestem w najlepszej lidze świata, a dwa tygodnie temu grałem jeszcze w Segunda B. Nie wiedziałem, że tak szybko mogę dostać szansę na spełnienie marzeń. Wszystko działo się bardzo szybko, zawsze jednak stąpam twardo po ziemi. Nie zmienia to mimo wszystko faktu, że jestem bardzo zadowolony.
Twoje życie bardzo się zmieniło? Czy też może wiedziałeś co się z czym je, bo od małego miałeś do czynienia z czymś podobnym w domu?
Najbardziej zmieniło się to, że ludzie mnie rozpoznają i mi gratulują. Moi rodzice wychowali mnie w duchu pokory i pracy. Przypominają mi o tym, choć nie zawsze zachodzi potrzeba. Tak czy inaczej, jestem im za to wdzięczny, ponieważ jeśli coś dzieje się tak nagle, może ci to uderzyć do głowy.
Kiedy oglądałeś starcie Realu z PSG, ile razy myślałeś sobie, że w niedzielę to ty być może będziesz grał przeciwko Królewskim?
To prawda, że czasami zastanawiasz się nad takimi rzeczami. Że za chwilę może też uda ci się zmierzyć z najlepszymi na świecie. Odczuwasz poddenerwowanie, niesamowitą chęć, by grać tu i teraz...
Cristiano, Benzema, Bale... Którego z nich podpatrujesz najczęściej?
Bardzo często zwracam uwagę na grę innych napastników. Oglądam w telewizji wiele spotkań, uważam, ze w ten sposób można się wiele nauczyć. Mecze Realu również śledzę. Muszę jednak przyznać, że nie wzoruję się jakoś szczególnie na żadnym z wymienionych. Staram się czerpać od każdego po trochu.
A kiedy byłeś dzieckiem, miałeś jakiegoś idola?
Najczęściej oglądałem nagrania z brazylijskim Ronaldo, ponieważ był bardzo, bardzo dobry. Z moją charakterystyką większe korzyści czerpałem jednak z obserwowania Raúla. Poruszanie, spryt... Zawsze znajdował się tam, gdzie być powinien.
Uważasz, że mierzenie się z Realem Madryt tuż po meczu z PSG zadziała na waszą korzyść czy niekorzyść?
Szczerze mówiąc nie wiem. W lidze znajdują się w trudnej sytuacji, ale dopóki pozostają żywi, będą walczyć za każdym razem. Jestem tego pewien.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze