Dlaczego Realu Madryt nigdy nie spotka przypadek Neymara?
Przemyślana taktyka Florentino
Gdy w czerwcu 2009 roku Florentino Pérez po raz drugi przejmował stery w Realu Madryt, przyświecały mu dwa cele: zdobyć upragnioną La Décimę i nie dopuścić do tego, by klub został kiedykolwiek przejęty przez szejków, czy stał się kolejną zachcianką multimilionerów. W tamtym czasie pierwszy cel wydawał się dużo ważniejszy niż ten drugi. Prezes od razu zdecydował się na dwa wielkie transfery i sprowadzenie do Madrytu Kaki i Cristiano Ronaldo. Co ciekawe, rekordowe były nie tylko kwoty transferów, ale także klauzule zapisane w kontraktach gwiazd, opiewające na 200 milionów euro. – To antyszejkowe klauzule – mówił wtedy Florentino, który właśnie poznał, co znaczą petrodolary, po stoczeniu boju o obu zawodników z Manchesterem City.
Trzy lata później, we wrześniu 2012 roku Pérez zmodyfikował statut klubu, zaostrzając wymogi, które musi od tamtej pory spełniać kandydat do przejęcia Realu Madryt. Po pierwsze musi zobowiązać się do pokrycia 15% wydatków klubu (ze swojego osobistego majątku) przewidzianych w budżecie. Po drugie, być obywatelem Hiszpanii i po trzecie mieć minimum 20 lat „stażu” jako socio. – Nie myślę źle o szejkach ani o rosyjskich milionerach, ale musimy się chronić. Tego klubu nie może objąć byle kto. To nie jest klub petanki (gra towarzyska – przyp. red.), to największa na świecie instytucja sportowa – mówił wtedy Pérez.
Za zmianami w statucie poszły zmiany w kontraktach zawodników. Klauzula Cristiano urosła z 200 milionów do miliarda euro. Władze klubu już wtedy zdawały sobie sprawę, że piłka nożna stała się kolejną zabawką multimilionerów i zwiększenie klauzul było jedyną opcją na zatrzymanie w klubie piłkarzy, którzy zapewnialiby grę na poziomie godnym wielkości Realu Madryt. Każdy z tercetu BBC ma w kontrakcie zapisaną klauzulę w wysokości miliarda euro. To coś, czego Bartomeu nie potrafił zrobić z MSN. W związku z tym, jak wygląda obecnie rynek transferowy, 400 milionów euro odstępnego za Messiego wydaje się okazyjną kwotą. Jak się okazuje, 222 miliony w przypadku Neymara także nie wystarczą, by zatrzymać gwiazdę w klubie.
Jednak Florentino Pérez nie zabezpieczył w ten sposób tylko tercetu BBC. Środek pola Królewskich wydaje się nietykalny. Za Casemiro trzeba by zapłacić 200 milionów euro, za Kroosa i Modricia pół miliarda. 500 milionów euro wyniesie zapewne także klauzula Isco, gdy już zostanie odnowiony jego kontrakt (obecnie to 150 milionów). Ceballos, który kosztował Królewskich 16 milionów, ma w kontrakcie zapisaną klauzulę 300 milionów.
Real solidnie zabezpieczył także obronę. Klauzule Navasa, Ramosa, Varane’a i Marcelo opiewają na 200 milionów euro. Carvajala – na 350. Wszystkie te kwoty sprawiają, że Realowi Madryt nigdy nie będzie grozić przypadek, jaki spotkał Barcelonę i Neymara.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze