Powiedzieć „szach”
Zapowiedź mecz Celta – Real Madryt
Po długim czasie oczekiwania na naprawę dachu stadionu w Vigo dziś wreszcie dojdzie do starcia, które w ostatnich tygodniach zdążyło obrosnąć miejską legendą. Do potyczki, o której w kontekście walki o mistrzowski tytuł nie sposób było nie wspominać dosłownie na każdym kroku. Do konfrontacji, którą Tadeusz Sznuk w „Jednym z Dziesięciu” podpiąłby pod kategorię „wóz albo przewóz”.
Barcelona zbliżająca się na niebezpieczną odległość? Spokojnie, mamy przecież jeszcze zaległy mecz z Celtą. Barcelona wygrywająca z nami w Klasyku i obejmująca prowadzenie w tabeli? Spokojnie, mamy przecież jeszcze zaległy mecz z Celtą. Kilka ligowych kolejek wyścigu łeb w łeb z odwiecznym rywalem? Spokojnie, mamy przecież jeszcze zaległy mecz z Celtą. Dziś zamiast gadania o zaległym meczu należy jednak w końcu go rozegrać i udowodnić, że straszenie asem w rękawie nie było jedynie mającym dodać gawiedzi otuchy podłym blefem.
A Celty zgrają parodystów, którzy rozłożą przed nami czerwony dywan, a następnie z uśmiechem na twarzy wskażą nam palcem, którędy najwygodniej przedostać się pod bramkę, nazwać przecież nie możemy. Oczywiście nie mamy zamiaru nikomu mydlić oczu i wmawiać dookoła, że trzynasta lokata w lidze i siedem porażek w ostatnich dziesięciu ligowych konfrontacjach to – parafrazując Mateusza Borka – jakiś zupełnie inny poziom. Gdyby bazować wyłącznie na tego typu statystykach, śmiało moglibyśmy dojść do wniosku, że przyjdzie nam mierzyć się z ekipą, która nadaje się co najwyżej do zbicia piątki z zawodnikami Arki Gdynia.
Przypadek Galisyjczyków jest jednak o wiele bardziej złożony niż mogłoby się wydawać. Nie trzeba bowiem przeprowadzać zakrojonego na szeroką skalę śledztwa, by dowiedzieć, że gospodarze jeszcze przed chwilą dzielnie stawiali opór Manchesterowi United w półfinale Ligi Europy (0:1 u siebie i 1:1 na wyjeździe), w drugiej połowie stycznia zaś wywalali nas za burtę w Pucharze Króla. Zahaczając nieco bardziej o prehistorię, należy nadmienić, że i w ligowej potyczce na Santiago Bernabéu również musieliśmy się sporo namęczyć, by koniec końców zapewnić sobie trzy punkty. Dopiero bilardowe uderzenie Toniego Kroosa z 81. minuty zagwarantowało nam pełną pulę.
No dobrze, co natomiast słychać u nas? Trzy dni temu zainkasowaliśmy niezwykle ważne trzy oczka w spotkaniu z Sevillą, pokonując Andaluzyjczyków aż 4:1. Zachowując jednak uczciwość, trzeba przyznać, że wysoki wynik nieco zamazuje przebieg boiskowych wydarzeń. Bo nawet jeśli Królewscy stosunkowo szybko zdobyli dwie bramki, to jednak przez długi czas byli zmuszeni odpierać ataki rzucających się Los Blancos do gardła przeciwników. Gdybyśmy mieli w obrazowy sposób opisać postawę Realu, napisalibyśmy, że przypominał on doświadczonego boksera, który w pewnym momencie znalazł się pod niespodziewanym ostrzałem, lecz w pierwszej wolnej od zamroczenia chwili potrafił zadać nokautujący cios.
Jeśli zaś chodzi o personalia, Zinédine Zidane – w przeciwieństwie do minionych tygodni, gdy grę na krajowym podwórku trzeba było przeplatać ze spotkaniami w Champions League – najprawdopodobniej nie będzie się bawił w kombinacje i do boju pośle najsilniejszy możliwy skład. Z nieobecnych należy wymienić Jamesa, Pepego oraz rzecz jasna Daniego Carvajala i Garetha Bale'a. W kadrze ku początkowemu zaskoczeniu znalazł się z kolei Nacho, który w teorii miał być zawieszony, ale w Madrycie ostatecznie wykazali się nie lada zdolnością przewidywania – dziś Komitet Apelacyjny anuluował Hiszpanowi wątpliwej słuszności kartkę, którą zobaczył w potyczce z Sevillą.
Jakkolwiek rozstrzygnie się wieczorne spotkanie, chwilę przed 23:00 okaże się, kto kogo trzyma w szachu. Dowiemy się wreszcie, kto w klubowym muzeum może już rozglądać się za odpowiednim miejscem na postawienie pucharu za mistrzostwo, a przed kim na ostatniej prostej spod ziemi wyrośnie żelbetonowa ściana płaczu. Jako że jesteśmy w pełni świadomi tego, iż na co dzień słuchacie rad ludzi znających się na piłce znacznie lepiej niż my, ograniczymy się tylko do poproszenia was, byście pokazali, że zależność od siebie samego to dla takiej drużny jak Real Madryt rzeczywisty przywilej, a nie jedynie kula u nogi.
Początek meczu o 21:00. Można go obejrzeć na platformie Player.pl lub w STS TV.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze