Advertisement
Menu
/ elpais.com

Keylor odrzucił pomoc psychologa

Bramkarz w trudnym momencie oparł się na wierze i rodzinie

Keylor Navas znowu buduje w bramce mury. Był kluczowy w rewanżu na Vicente Calderón, a w starciu z Sevillą zanotował być może jeszcze lepszy występ, blokując wszystkie akcje rywali w ciągu 15 minut, w których goście robili, co chcieli. W tym sezonie Kostarykanin po powrocie po kontuzji ścięgna Achillesa praktycznie cały czas żył pod napięciem. Na kluczowe spotkania La Ligi i Ligi Mistrzów odzyskał jednak refleks i ustawianie się, czym imponował rok temu.

Problemy bramkarza przez cały sezon nie były tylko natury fizycznej. Dzisiaj wszyscy zgadzają się, że Keylor wrócił po operacji stopy za wcześnie i bez odpowiednio długich przygotowań wszedł w rytm wielkich spotkań, co wpłynęło na jego dyspozycję. Kłopotem była jednak też strefa mentalna. Golkiper miał problemy z ocenami odległości, nie wyczuwał przestrzeni, a przede wszystkim zagubił gdzieś odwagę w decyzjach. Zawahanie na tej pozycji oznacza praktycznie pewny błąd, a Navas nie mógł odnaleźć pewności siebie. Dodatkowo nerwowość golkipera wpływa na całą obronę, która przestaje ufać człowiekowi, którego ma za plecami.

Koledzy i trener cały czas publicznie go bronili, ale kolejne pomyłki doprowadziły w końcu do otwartej debaty o zmianie pierwszego bramkarza. Z kolejnymi miesiącami sytuacja się nie poprawiała, a w drugiej części sezonu, kiedy mogłoby wydawać się, że gdzieś mimo wszystko forma fizyczna i psychologiczna powinny wrócić wręcz same, Keylor cały popełniał błędy. W Lidze Mistrzów między innymi dał przewagę Napoli, będąc fatalnie ustawionym przy uderzeniu Insigne, a w lidze wpuszczał strzały, które miał na rękawicach czy fatalnie oceniał sytuacje, jak w spotkaniu z Betisem, kiedy sędzia darował mu wyraźną czerwoną kartkę za faul poza polem karnym.

El País twierdzi, że klub zaproponował mu w pewnym momencie pomoc psychologa. Kostarykanin tę opcję odrzucił, opierając się na swoim otoczeniu. W trudnym okresie polegał na Bogu, swojej wierze, rodzinie i trenerze Lluisie Llopisie. Ta mieszanka pozwoliła mu wytrwać i zmierzyć się z własnymi pomyłkami. Po wspomnianym meczu z Betisem, kiedy jeszcze sam wbił sobie piłkę do bramki, wyszedł do mediów i przyznał się do błędów oraz słabszej dyspozycji. Zdaniem dziennika był to taki symbol walki z samym sobą i zmiany na lepsze.

Ludzie z Valdebebas cenią u niego najbardziej właśnie tą umiejętność trzeźwego spojrzenia na siebie i dalszą pracę niezależnie od wszystkiego. W klubie mówi się, że Keylor ma „misję” i że na jej podstawie przechodzi przez kolejny dzień, walcząc dla Realu Madryt. Mae, jak woła się na niego w szatni [w Kostaryce nazywa się tak „brata” czy „fajnego gościa”], wytrzymał gorszy sezon i wywalczył dobrą formę, nie chcąc być w kluczowym momencie sezonu w gorszej dyspozycji niż reszta kadry.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!