Advertisement
Menu

Chwycić jedną ręką puchar

Zapowiedź meczu Real Madryt – Sevilla

Tak, to już dziś. Dzień, który oddzieli chłopców od mężczyzn. Dzień, który niejeden z nas miał w kalendarzu zaznaczony za pomocą czerwonego kółeczka w towarzystwie trzech wykrzykników. Dzień, który po kilku latach mniej lub bardziej bolesnych niepowodzeń na krajowym podwórku wreszcie może odwrócić niekorzystną kartę albo też po raz kolejny strącić nas w przepaść. Nadeszła długo wyczekiwana chwila, w której w końcu przyjdzie nam powiedzieć „sprawdzam” i w której zarazem kibice Barcelony wykorzystają ostatnie pokłady many na rzucanie złowrogich klątw voodoo. Na Santiago Bernabéu tego wieczoru zawita Sevilla, czyli nasz dobry znajomy z tego sezonu oraz najsilniejszy rywal na ostatniej prostej w walce o mistrzostwo Hiszpanii.

Na dwadzieścia sekund przed ostatnim gwizdkiem w El Clásico mogliśmy już jedną ręką powoli chwytać trofeum. Wówczas doszliśmy jednak do wniosku, że w całej opowieści przydałby się jeszcze jakiś zwrot akcji. Dziś na podtrzymywanie dramaturgii nie ma już miejsca. Stoimy bowiem na cienkiej linii dzielącej wciągające bez reszty, dobrze napisane historie i grafomanię. Szkoda by było, gdyby tak fajnie prowadzona przez miesiące narracja przez nieudolnie skomponowane zakończenie musiała wylądować jako podstawka pod nierówną nogę stołu.

„Najbardziej widowiskowo grająca drużyna na świecie”, „paczka, która może wreszcie zerwać z barcelońsko-madryckim duopolem”, „zespół grający z fantazją, której pozbawieni są zgnuśniali giganci”, „ekipa zdolna do czynienia rzeczy wielkich z niczego” i tak dalej, i tak dalej. Litania pochwał w kierunku Sevilli jeszcze kilka miesięcy temu nie miała końca. Podopieczni Jorge Sampaolego przez długi czas swoją grą zachwycali praktycznie cały świat. W lidze utrzymywali się w bezpośrednim sąsiedztwie Realu i Barcelony, w Champions League natomiast po raz pierwszy od niepamiętnych czasów zdołali wyjść z grupy.

Miesiąc miodowy Los Nervioneneses wreszcie dobiegł jednak końca. Znów prawdą okazało się bowiem, że na najwyższym poziomie na pełnej intensywności nie da się rozegrać całego sezonu. Nawet uważany za cudotwórcę Sampaoli nie był w stanie zapobiec nasilającym się objawom syndromu opuchlizny. Najlepszy dowód – odpadnięcie w Lidze Mistrzów z Leicester City oraz, co obchodzi nas w o wiele większym stopniu, zaledwie trzy zwycięstwa w minionych jedenastu meczach Primera División i pogodzenie się na dobre z czwartym miejscem w tabeli.

Nie mamy rzecz jasna na celu bagatelizowania rywala, jednak – jakkolwiek spojrzeć – obecnie trudno nie zgodzić się ze stwierdzeniem, że nie jest to już tak perfekcyjnie naoliwiona maszyna jak wówczas, gdy Sevilla przerywała naszą passę 40 spotkań bez porażki. Warto też zaznaczyć, że znów dały znać o sobie demony przeszłości czyli wyjazdowa niemoc. Andaluzyjczycy po raz ostatni poza Sánchez Pizjuán zwyciężyli 25 lutego w derbowej potyczce z Betisem. Gdybyśmy mieli więc określić, co będzie stanowiło klucz do sukcesu, nie mielibyśmy większych wątpliwości – czujność. Doskonale wiemy przecież, jak to bywa ze wszelkiej maści seriami. Im dłużej trwa, tym większa jest szansa, że zakończyć się może za chwilę.

W temacie Realu Madryt chyba nie ma się co silić na zbytnią oryginalność. Sytuacja od kilku tygodni wygląda bowiem mniej więcej tak samo. Wciąż zależymy wyłącznie od siebie, wciąż liczymy się w walce o dublet oraz wciąż – co w szczególny sposób uwypukliły środowe derby Madrytu – w najbardziej skomplikowanych momentach potrafimy pokazać jaja godne drużyny nastawionej wyłącznie na sukces. Choć Zinédine Zidane raczej nie będzie się dziś bawił w wystawianie szeroko pojętych rezerw, kilku graczy mimo wszystko powinno odpocząć. W kadrze nie znalazł się Marcelo, a zgodnie z częścią źródeł na ławce usiądzie Luka Modrić. W hiszpańskich mediach sporo przeczytać można również o tym, że konfrontacja z Sevillą może być dla kilku zawodników ostatnią na Santiago Bernabéu. Na liście Asa wymieniono chociażby Jamesa, Coentrão, Moratę, Mariano (niepowołany decyzją trenera) czy Keylora Navasa.

Co tu się zbytnio rozwodzić – panowie, wiecie, co macie dziś zrobić. Nawet gdybyście regularnie zaglądali na nasz portal, nie bylibyśmy wam w stanie przekazać niczego, z czego nie zdawalibyście sobie sprawy. Ten sezon jak do tej pory przypomina piękną baśń, w której główny bohater nawet pomimo chwilowych trudności za każdym razem wychodzi z opresji obronną ręką. Teraz pozostało już „tylko” sprawić, by na jej ostatnich stronach nie okazało się, że koniec końców ginie on śmiercią godną nagrody Darwina.

Początek meczu o 20:00. Można go obejrzeć na platformie Player.pl lub w STS TV.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!