Dudek dla RealMadryt.pl: Słabszy zawsze prowokuje lepszego
Były zawodnik Królewskich przed Klasykiem
Przy okazji przygotowywania Dojazdówki przed dzisiejszym meczem z Barceloną udało nam się porozmawiać z Jerzym Dudkiem, zawodnikiem Realu Madryt w latach 2007–2011.
Tak ważnego Klasyku dla Realu Madryt nie było od dawna. Może być on kropką nad i tego sezonu ligowego. Jeśli Królewscy wygrają, będą mieli sześć punktów przewagi i zaległy mecz.
Zinédine Zidane starał się przed meczem tonować nastroje i mówić, że zwycięstwo nie zagwarantuje tytułu mistrzowskiego. Ma rację, jednak to oczywiste, że do tego tytułu mocno się przybliży. Nawet ewentualna strata punktów w kolejnych spotkaniach nie będzie miała takiego znaczenia, a trzeba jasno powiedzieć, że Los Blancos czekają jeszcze bardzo trudne mecze. Wiadomo, że Real Madryt jest w dobrej formie, ma świetną passę, awansował do czwórki Ligi Mistrzów. Barcelona może uratować ten sezon jedynie zdobyciem mistrzostwa, ponieważ wiadomo, że Puchar Króla nikogo tam nie usatysfakcjonuje.
Wydaje się, że przedmeczowe napięcie jest obecnie znacznie mniejsze niż w erze José Mourinho. Czy to ma wpływ na poziom sportowy tych widowisk?
Trzeba pamiętać o tym, że po drugiej stronie był wówczas Pep Guardiola, który też nie stronił od prowokacji. Barcelona miała wtedy znakomity okres, ale Mou wpajał w nas mentalność zwycięzców i w końcu przerwaliśmy ich dominację. Teraz to Real jest w lepszym położeniu, ciągle trafiamy na tweety Gerarda Piqué, który choćby po wtorkowym meczu Realu z Bayernem Monachium się uaktywnił. Wydaje mi się jednak, że to jest tak, że słabszy próbuje sprowokować lepszego.
Czy obecnie Real Madryt ma najlepszą kadrę w swojej historii? Pierwsza jedenastka jest naszpikowana gwiazdami, ale kiedy nie może grać Gareth Bale, w jego buty wskakują Isco czy Marco Asensio, a jeśli widać różnicę, to na pewno nie na minus.
Na pewno jest bardzo mocna i bardzo szeroka. Wydaje się, że Real wreszcie znalazł swojego trenera, który potrafi utrzymać piłkarzy na optymalnym poziomie mentalnym. Wchodzą na boisko i robią wszystko, by pomóc drużynie. Nie ma sytuacji, że ktoś wchodzi i jest obojętny, że przechodzi obok meczu. Każdy chce walczyć o miejsce w składzie i każdy chce wygrywać. Przypomina mi to sytuację sprzed lat, kiedy za Fabio Capello kimś takim był Guti. Wchodził na murawę i robił różnicę. Po bardzo słabym początku sezonu Real skończył wtedy z mistrzostwem.
Nie ukrywa pan, że w dalszym ciągu sympatyzuje z Realem Madryt, ale czy śledzi pan wszystkie mecze w tym sezonie?
Nie mam niestety możliwości, ale myślę, że około 70% tak. Staram się też śledzić inne byłe kluby. Dziś gra Feyenoord, który ma szansę na pierwsze mistrzostwo od 1999 roku, kiedy ja tam grałem. Staram się też regularnie oglądać mecze Liverpoolu.
W takim razie na pewno zwrócił pan uwagę na postawę bramkarza. Keylor Navas nie jest w takiej formie, jaką imponował jeszcze w zeszłym roku. Gdyby miał pan doradzić Florentino Pérezowi, co powinien zrobić latem, co by mu pan powiedział?
Pozycja bramkarza jest bardzo specyficzna. Myślę, że 50% umiejętności bramkarskich stanowi technika, umiejętność wyjścia do górnej piłki, gra nogami, a druga połowa to psychika. Jak nikt inny golkiper potrzebuje kredytu zaufania. Musi czuć, że trener czy kibice w niego wierzą. Psychika jest najważniejsza. Wiadomo też, że pamięć kibiców czy mediów jest krótka. Pamiętam, jak w 2005 roku angielska prasa mocno mnie krytykowała, ale w rzeczywistości miałem wtedy najlepszy sezon. Po zdobyciu Ligi Mistrzów nikt o tym nie pamiętał. Keylor Navas zaliczył świetny i równy pierwszy sezon, utrzymywał doskonałą koncentrację. Wiadomo, że gra na takim poziomie nie jest łatwa, jednak to wciąż jest bardzo dobry poziom. Według mnie w takiej sytuacji nie można robić drastycznych ruchów.
Pojawia się jednak teza, że warunki fizyczne Keylora nie pozwolą mu na tak długą grę jak Edwidowi van der Sarowi czy Gianluigiemu Buffonowi. Nie będzie bramkarzem długowiecznym, jego największą zaletą jest doskonały refleks, a na przykład gra na przedpolu nigdy nie będzie jego atutem.
Przede wszystkim nie ma dwóch takich samych bramkarzy. Van der Sar ma prawie dwa metry wzrostu, Buffon też nie jest od niego dużo niższy. Rzeczywiście Keylor świetnie gra na linii, ale pamiętajmy o tym, że w lidze hiszpańskiej nie wszyscy są od niego wyżsi. To nie jest Premier League, gdzie trzeba często interweniować na przedpolu. Pamiętam, że kiedy w Lidze Mistrzów mierzyliśmy się z Tottenhamem czy Liverpoolem, Iker Casillas nie miał łatwo. Jestem pewny, że Navas może jeszcze grać bardzo długo, ale nie wiem, czy na tak wysokim poziomie, jakiego oczekuje się w Realu Madryt. Tutaj presja jest ogromna. Kiedy przegrasz jeden mecz na dziesięć, pojawia się krytyka i już żąda się jakichś zmian.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze