Tylko on mógł to zrobić
Real Madryt – Real Betis 2:1
Tylko jeden człowiek może ratować Real Madryt w ten sposób. Rzut rożny w 81. minucie, rozwiązanie gdzieś z tyłu głowy mieliśmy wszyscy. Było jak zawsze. Toni Kroos ustawił piłkę w narożniku, w polu karnym po swojemu zachował się Sergio Ramos. Po swojemu to znaczy skierował piłkę do bramki rywala. Królewscy nie zagrali wielkiego meczu, ale mieli po swojej stronie wielkiego piłkarza. Kapitan znów podłączył Real do respiratora i pozwolił mu żyć. Lider znów jest w Madrycie. Królewscy znów są na odpowiednim miejscu. Wygrali dziś 2:1 z Betisem i wykorzystali potknięcie Barcelony.
To miał być łatwy mecz. Betis ostatnio nie zachwycał, Real nie musiał się specjalnie spinać i na szanse mogli liczyć piłkarze, którzy odgrywali ostatnio drugoplanowe role. W pierwszej jedenastce wyszli Isco i James, którzy ostatnio nie zawodzili. Wszystko wyglądało co najmniej normalnie. Normalnie, czyli madridismo przewidywało łatwe zwycięstwo kilkoma golami i bezproblemowe strącenie Barcelony z fotelu lidera. Wszystko zepsuło się około 25. minuty. Chwilę wcześniej Keylor Navas popełnił ogromny błąd i sfaulował rywala poza swoim polem karnym, ale Mateu Lahoz był wobec tej sytuacji zupełnie obojętny i nie użył gwizdka. Gdyby użył, Kostarykanin resztę meczu obejrzałby na monitorach zamontowanych w szatni. Sędzia popełnił błąd i nie pokazał bramkarzowi czerwonej kartki.
Niestety na tym błędy Navasa się nie skończyły. W 25. minucie popełnił niewiarygodny błąd, absolutnie niedopuszczalny na tym poziomie rozgrywek. Po strzale Sanabrii interweniował tak nieudolnie, że piłka wpadła do bramki. Królewscy całkowicie siedli. Gra całkowicie przestała się kleić, w szyki Los Blancos wdała się nerwowość, a rozwiązaniem na wszystkie ich problemy był dośrodkowania. Z nich zwykle wynikało niewiele. Na szczęście Królewscy posiadają w drużynie Marcelo i Cristiano Ronaldo. Ten pierwszy wreszcie popisał się udaną wrzutką, a drugi w swoim stylu wykończył akcję.
W drugiej połowie działo się niewiele. Optymiści pewnie by uznali, że mecz nie został zdominowany przez żadną z drużyn i obie drużyny próbowały atakować, jednak meczowi brakowało ładu i składu. Niewiele było w tym piłki nożnej. Żadna z drużyn nie pokazywała swoich możliwości, choć Betis trzeba wyróżnić za niezłą grę na trudnym terenie. To jednak na nic się zdało. Królewskim mocno pomogła czerwona kartka dla Picciniego, który sfaulował uciekającego mu Lucasa Vázqueza. Gospodarze wreszcie wzięli się do roboty. W jaki sposób padł decydujący gol, tego możecie się domyśleć, zwłaszcza jeśli wiecie, kto był jego autorem.
Sergio Ramos jest bohaterem. Nie tylko dziś, nie tylko w tym sezonie. Między innymi dzięki jego bramkom Królewscy są na fotelu lidera. Dziś ponownie nie zachwycili, ale efekt jest zadowalający. Mimo średniego występu większości piłkarzy mogą się cieszyć z pierwszego miejsca w ligowej tabeli. Oby tak dalej. Chociaż w imieniu madridismo chcielibyśmy prosić o ciut krótsze czekanie na decydujący cios. Z drugiej strony, czy to właśnie nie to sprawia, że tak kochamy Real Madryt?
Real Madryt – Real Betis Balompié 2:1 (1:1)
0:1 Navas 25' (gol samobóczy)
1:1 Ronaldo 40' (asysta: Marcelo)
2:1 Ramos 81' (asysta: Kroos)
Real Madryt: Navas; Carvajal, Nacho, Ramos, Marcelo; James (69' Lucas Vázquez), Kroos, Modrić, Isco (79' Asensio); Morata (72' Benzema), Ronaldo.
Real Betis: Adán; Piccini ( 78'), Pezzela, Mandi (84' Rafa Navarro), Toșca, Durmisi; Rubén Pardo, Brašanac (86' Álex Alegría); Dani Ceballos; Sanabria, Rubén Castro (65' Petros).
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze