Jesé: Gdyby nie kontuzja, grałbym w pierwszym składzie Realu
Fragmenty z jutrzejszego wywiadu dla <i>Marki</i>
Jesé Rodríguez udzielił wywiadu dziennikowi MARCA. Pełna wersja rozmowy ukaże się w jutrzejszym wydaniu gazety, ale już dzisiaj przedstawiono pierwsze wypowiedzi Hiszpana, który latem opuścił Królewskich na rzecz PSG, a zimą został wypożyczony do Las Palmas.
– Będzie nam trudno, bo wiemy, jaki jest Real na Bernabéu, tym bardziej w takim okresie. Obym mógł zdobyć gola, bo już jakiś czas tylko marnuję sytuacje i mam pecha w polu karnym. Postaramy się powalczyć. Drużyna jest na dobrym poziomie, ale mamy pecha pod bramką rywala.
– Świętowanie gola? Nie, oczywiście, że nie. Wiele zawdzięczam Realowi Madryt. To klub, który mnie przyjął i tworzył od małego jako człowieka i zawodnika. Dlatego na pewno nie będę świętować bramki. Wiele zawdzięczam Realowi, więc nie zrobię tego z powodu podziwu i szacunku. W Madrycie nauczyłem się dyscypliny, pokory, nabrałem charakteru, pracowałem z wieloma trenerami i czerpałem radość od samego początku.
– Złota Piłka? Dzisiaj to trudniejszy temat. Niektórzy wypominają mi, że mówiłem o niej 4-5 lat temu. Odpowiadam, że pobiłem wtedy rekord bramek Emilio Butragueńo w Castilli i szedłem po rekord Raúla w pierwszym zespole. Nie jest to żadna wymówka, ale kontuzja zatrzymała moją karierę, zatrzymała też moje życie osobiste. Przez nią wszystko kosztowało mnie o wiele więcej. Powrót do ciągłości, gra, pewność siebie, komfort z piłką, było naprawdę trudno… Rozumie to tylko ten, kto miał tak długi uraz, czyli zerwał więzadło czy złamał kość piszczelową. Nie życzę temu nikomu, ale taka jest rzeczywistość. Od małego marzyłem o Złotej Piłce i Lidze Mistrzów, o największych sukcesach. Wszystko ma jednak wytłumaczenie.
– Za duże oczekiwania? Nie. Czuję, że dziennikarze i ja patrzyliśmy na to tak samo, bo tak to czułem i pokazywałem to na boisku. Wszystko działo się jednak przed kontuzją, a po niej było inaczej, każda rzecz kosztowała mnie więcej. Do tego w trakcie rehabilitacji wdało się zakażenie, co przedłużyło proces do 9 miesięcy. Po powrocie nie miałem w nogach odpowiedniej liczby minut, raz grałem, raz siedziałem… Dlatego zdecydowałem się odejść z Realu Madryt. Zostawał mi rok kontraktu i nie zrobiłem tego, bo nie chciałem już tu być. Byłem szczęśliwy w Realu, ale chciałem więcej grać, mieć ciągłość, celować wyżej, znaleźć się nawet reprezentacji. Czy zrobiłem w Realu coś źle? Czuję, że robiłem wszystko, co mogłem i robię to samo dalej. Mam spokojne sumienie, bo po prostu dawałem z siebie wszystko.
– Powrót? Nigdy nie wiadomo. Obym kiedyś wrócił, bo ten klub mnie stworzył i jest dla mnie jak matka. Wiele tu przeżyłem, wiele się nauczyłem, spędziłem pół życia. Futbol ma wiele zwrotów i nigdy nie wiadomo, ale teraz gram dla Las Palmas i jestem szczęśliwy.
– Co byłoby bez kontuzji? Wiele o tym myślałem. Nigdy nie lubiłem się do nikogo porównywać, ale uważam, że byłbym niepodważalnym graczem pierwszego składu w Realu Madryt. Jestem tego pewny.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze