„Barcelona była arogancka, Real podszedł do tego z pokorą”
Różnice w sprawach dotyczących małoletnich graczy
Skrócenie zakazu transferowego dla Realu Madryt do jednego okienka przez Trybunał Arbitrażowy do spraw Sportu rozwścieczyło Barcelonę. Katalończycy uważają, że ich przewinienie i sytuacja były dokładnie takie same, więc nie rozumieją innych decyzji. Źródła zbliżone do Trybunału przyznały Marce, że różnic między obiema sprawami było kilka, ale przede wszystkim wyróżniają jedną rzecz.
„Główną różnicą było nastawienie Realu Madryt. Barcelona była buntownicza i arogancka. Zachowywała się z wyższością. Real podszedł do tego z pokorą i gotowością do rozwiązania wszystkich spornych przypadków”, cytuje dziennik. Wskazuje się też na lepszą linię obrony przygotowaną przez prawników Królewskich, którzy tym razem dodatkowo sprowadzili do Lozanny bardzo poważnych świadków. Gazeta wymienia trzech: profesora prawa specjalizującego się w kompetencjach terytorialnych; matkę małoletniego Japończyka Takuhiro Nakaiego [sędzia z Trybunału najmocniej przyczepił się właśnie do tej sprawy, gdzie matka po rozwodzie uzyskała status rezydentki i przywiozła syna do Hiszpanii]; szefa sztabu prawnego Królewskiej Hiszpańskiej Federacji Piłkarskiej. Do tego doszły wszystkie potrzebne dokumenty, by przekonać arbitra, że to zupełnie inny przypadek niż ten Barcelony.
Królewscy czuli się tak pewnie, że w dniu ogłoszenia decyzji wyrazili rozczarowanie, że kara nie została anulowana jako całość. Źródło Marki twierdzi, że Trybunał ostatecznie postawił na jednak częściowe ukaranie Królewskich, żeby nie wchodzić w otwarty konflikt z FIFA i Barceloną. Wpływ na całe postępowanie miał też wybór arbitra, którym został Michele Bernasconi, który należy do ścisłej elity sędziów tego podmiotu. Rocznie rozstrzyga ponad 200 spraw.
Co ciekawe, Królewscy mogą się jeszcze odwoływać od decyzji Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu do Trybunału Federalnego Szwajcarii, ale nie wydaje się, żeby Real zdecydował się na taki z dwóch powodów: brakuje na to czasu; jeśli klub chciałby zawiesić styczniową karę, istnieje ogromne prawdopodobieństwo, że sędzia z Trybunału Federalnego utrzymałby decyzję kolegów z Trybunału Arbitrażowego i zakaz przeszedłby na lato, czego nikt sobie nawet nie wyobraża.
Kluczowy składnik: Lucas Ferrer i jego kontakty
Źródła dziennika dodają, że Królewscy perfekcyjnie przygotowali się do tego postępowania, a kluczem przy całej pracy był Lucas Ferrer. Był on członkiem Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu przez ponad 5 lat i wykorzystał swoje kontakty, znajomość prawa sportowego oraz znajomość sposobu, w jaki pracuje ten sąd. Co więcej, Ferrer pracuje dla kancelarii Pintó Ruiz & Del Valle w Barcelonie. Jego szef, José Pinto, to dzisiaj jeden z sędziów Trybunału Arbitrażowego, którzy cieszą się największym uznaniem.
Dwie bardzo różne kary | |||
FC BARCELONA | REAL MADRYT | ||
Złamała przepisy, do tego nieprawidłowości w rejestracji | Mógł mieć nieprawidłowości przy rejestracji, ale nie przy pozyskiwaniu graczy | ||
FIFA ostrzegała Barceloną kilka razy, że kara wynika jedynie z nieprzestrzegania przepisów. Przy tym Katalończycy zarejestrowali wielu zawodników w katalońskiej federacji, ale potem nie byli oni akceptowani w tej krajowej. W odróżnieniu od Realu, Blaugrana nie uregulowała sytuacji poszkodowanych chłopców lub nie przedstawiła takich rozwiązań na czas. | Real pokazał w Trybunale Arbitrażowym, że wszyscy 33 kwestionowani chłopcy zostali prawidłowo zaakceptowani najpierw w federacji madryckiej, a potem hiszpańskiej, zgodnie z kompetencjami regionów autonomicznych. Dlatego rozmawiano o defekcie całego tego procesu, a nie łamaniu artykułu 19. regulaminu FIFA, który traktuje o pozyskiwaniu małoletnich piłkarzy. | ||
Polityka Barcelony ponad FIFA | Skupił się od początku na wykazaniu swojej niewinności | ||
Bartomeu bronił polityki pozyskiwania talentów przez jego klub. „Zgadzamy się z przepisem, ale prosimy o zrobienie z Barcelony wyjątku”, z ust Hiszpana padły nawet takie słowa. | Strategią prawną Królewskich było udowodnienie przez odpowiednie dokumenty, że nie naruszono prawa. Trybunał wziął też pod uwagę chęć naprawienia swoich błędów. | ||
Barcelona nie uregulowała też przypadków dzieci poniżej 12. roku życia | Chłopcy poniżej 12. roku życia, zgodnie z wytycznymi FIFA | ||
Katalończycy nie wzięli pod uwagę, że Trybunał Arbitrażowy rozpatruje także przypadki chłopców poniżej 12. roku życia, chociaż przepisy mówią tylko o zagranicznych graczach od 12. do 18. roku życia. Klub nie przedstawił potrzebnych dokumentów z krajowej federacji. Real to zrobił. | Klub udowodnił Trybunałowi, że działał w dobrej wierze i w zgodzie z prawem także w przypadku chłopców poniżej 12. roku życia. Królewscy pokazali w Lozannie dokumentację z całą komunikacją z krajową federacją, która potwierdzała w FIFA, że tacy małoletni zawodnicy są rejestrowani zgodnie z przepisami, które dotyczą wszystkich dzieci. | ||
Od szukania czarnej ręki do przyznania się do jakiegoś błędu | Nie szukali winnych i mówili tylko o błędzie FIFA | ||
Sprawa Barcelony zaczęła się od anonimowego donosu na przypadek Lee Seunga-Woo, który do La Masii przyjechał bez rodziców. Najpierw mówiono o czarnej ręce i spisku, by po sześciu miesiącach od zapoznania się z karą przyznać, że w sprawie małoletnich graczy „popełniono jakiś błąd”. | Na konferencji prasowej po otrzymaniu kary od FIFA pojawił się dyrektor generalny José Ángel Sánchez, który ocenił: „Te argumenty są niezrozumiałe”. W tamtym okresie słuszną uwagę rzucił także Toni Freixa, były wysoko postawiony działacz Barcelony: „Jeśli w przypadku Realu nie ukarano również Hiszpańskiej Federacji Piłkarskiej, to być może te sprawy są inne”. |
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze