Advertisement
Menu

Mediolan–Trondheim–Jokohama?

Przed finałem <i>Mundialito</i>

Dwa lata temu na tym etapie sezonu kibice Realu Madryt mieli wielkie powody do zadowolenia. Ekipa Carlo Ancelottiego wygrała Ligę Mistrzów, a następnie sięgnęła po Superpuchar Europy i klubowe mistrzostwo świata. Do tego kontynuowała passę zwycięstw z rzędu i biła klubowe rekordy. Podopieczni Zinédine'a Zidane'a nie mają jeszcze na koncie wygranej w Mundialito, jednak są już od tego o krok.

Lizbona–Cardiff–Marrakesz. Tak to wyglądało dwadzieścia cztery miesiące temu, jednak tajemnicą poliszynela jest negatywny wpływ grudniowego turnieju na dalszą część sezonu. Carlo Ancelotti nie potrafił odpowiednio rozłożyć sił piłkarzy, co brutalnie zemściło się na finiszu. Zizou wie już, że „Mediolan–Trondheim–Jokohama” to nie koniec drogi, lecz dopiero jej początek. Dlatego też od kilku spotkań obserwujemy rotacje i zgodę na odpoczynek dla graczy, którzy grają najwięcej i których najlepsza dyspozycja będzie potrzebna już wkrótce.

Na razie trudno mówić o déjà vu, ponieważ Królewscy – choć są w trakcie bicia klubowego rekordu – nie zachwycają swoją grą. Wygrywają dzięki zaangażowaniu i ogromnej woli zwyciężania. Widać, że feeling między nimi a trenerem to coś znacznie więcej niż zwykłe relacje piłkarze–trener. Zidane rozdysponowuje minuty między całą kadrą, dlatego nie ma obawy, gdy do składu wskakuje piłkarz nieco rzadziej grający, ponieważ nawet on ma w nogach minimum kilkaset minut. Nie gorszą informacją i nie mniej istotną jest też stan zdrowotny graczy pierwszej drużyny. Sergio Ramos jest już gotowy do gry, a na Starym Kontynencie został tylko Gareth Bale. Niemal wszystkie działa są gotowe na mecz z Kashima Antlers.

Co to właściwie za zespół? – spyta pewnie większość kibiców Realu Madryt. To drużyna, dla której ostatnie trzy tygodnie są prawdziwym szaleństwem. 3 grudnia zapewniła sobie mistrzostwo J1 League, której zasady są nieco bardziej skomplikowane niż klasycznych rozgrywek ligowych. Dzięki temu Kashima bierze udział w klubowych mistrzostwach świata. Tutaj, mimo że gra jako gospodarz (choć na co dzień występuje na stadionie w Kashimie, nie w Jokohamie), była skazywana na pożarcie. Zaczynała już od playoffów o ćwierćfinał, ale poradziła sobie z Auckland City (2:1), Mamelodi Sundowns (2:0) i Atlético Nacional (3:0). Z meczu na mecz grała coraz lepiej i ostatecznie dotarła aż do finału.

Rzecz jasna sam udział w finale jest dla Japończyków wielkim wyróżnieniem, ale ich rezultaty pokazują, że nie zadowalają się samą obecnością. Real Madryt jest za to zobligowany do zwycięstwa bez względu na rywala. Europejczycy wygrywali osiem z dziewięciu ostatnich klubowych mundiali. Teraz ma nie być inaczej. Na jeszcze chwilę trzeba przymknąć oko na dalszą część sezonu i skupić się na tym, by zakończyć 2016 rok jako mistrz świata.

Początek meczu o 11:30. Transmisję przeprowadzą TVP2, TVP Sport i sport.tvp.pl.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!