Trzy punkty albo psikus
Przed meczem z Deportivo Alavés
Cztery remisy z rzędu nie wydają się zbyt odległe w czasie. Przede wszystkim dlatego, że mimo czterech zwycięstw z rzędu w ostatnich meczach wciąż daje się usłyszeć głosy niezadowolenia z postawy Realu Madryt. Drużyna Zinédine'a Zidane'a rzecz jasna miała obowiązek te mecze wygrać, ale styl rzeczywiście mógł prowokować wątpliwości i pytania. Przed 10. kolejką Królewscy są jednak liderami Primera División, a to w tej chwili jest najważniejsze. Peleton jest jednak liczny i cały czas goni. Dziś znów trzeba uciec. Ten etap rozpocznie się w Vitorii, gdzie Los Blancos ugości Deportivo Alavés.
Ekipa z Kraju Basków w niczym nie przypomina tej, która sezon 2000/2001 kończyła przepięknym finałem Pucharu UEFA. Ostatecznie poległa z Liverpoolem 4:5, jednak dała znać Europie, że w Hiszpanii jest więcej niż jedno Deportivo. Niestety nie udało się przetrwać nie tylko w rozgrywkach międzynarodowych, lecz także w Primera División. W sezonie 2002/2003 klub zaliczył trzeci spadek w historii. Do elity wrócił jeszcze na chwilę, ale – między innymi z Mauricio Pellegrino w roli piłkarza – ponownie opuścił elitę. Powrót był trudny, ale nie niemożliwy. Cztery sezony w trzeciej lidze, trzy w drugiej i znów w Vitorii można cieszyć się z takich meczów jak ten dzisiejszy.
W tym sezonie jedną z kluczowych postaci Deportivo jest Marcos Llorente, który w Madrycie jest nie tylko całkiem dobrze znany, lecz przede wszystkim wiąże się z nim całkiem dużą przyszłość. Dziś zagrać nie będzie mógł, co na pewno może ułatwić zadanie Realowi Madryt, jednak szkoda, że nie będziemy mogli zobaczyć wychowanka przeciwko drużynie dużego kalibru. Ogólnie rzecz biorąc Alavés radzi sobie w tym sezonie średnio. Do czołówki mają już za daleko, by przebąkiwać coś o niespodziance, są jednak nad strefą spadkową i na pewno pozostaną na bezpiecznej pozycji po 10. kolejce. Największą bolączką jest ofensywa – w dziewięciu meczach Deportivo zdobyło tylko 9 bramek. Z drugiej strony w obronie spisuje się lepiej niż dobrze. Straciło mniej bramek niż Sevilla czy Barcelona. Trudno mówić o twierdzy na własnym stadionie, jednak warto odnotować, że w czterech meczach u siebie ekipa Pellegrino jeszcze nie przegrała.
Swoje problemy ma natomiast Zinédine Zidane. Wciąż nie może liczyć na zawodników tworzących trzon drużyny – Sergio Ramosa, Casemiro i Lukę Modricia. W ostatnich starciach ich zmiennicy i reszta wychodzili z opresji obronną ręką, jednak w grze nieraz brakowało pewności, jaką dawał choćby Chorwat. Kibice coraz częściej domagają się za to od trenera posadzenia jednego z członków tria BBC, zwłaszcza że Marco Asensio, Lucas Vázquez i Álvaro Morata wykorzystują ostatnio każdą szansę od trenera.
Między zgrupowaniami reprezentacji Real Madryt rozgrywa po dwa mecze w tygodniu. Na razie udaje się zgromadzić komplet zwycięstw, ale do końca maratonu zostały jeszcze trzy mecze. Po dzisiejszym starciu na Królewskich czekać będą Legia (wyjazd) i Leganés (u siebie). Dziś najtrudniejsze zadanie. Dziś nie chcemy psikusa.
Początek meczu o 16:15. Transmisja w STS TV i Eleven.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze