Carvajal: Jestem jaki jestem dzięki mojej dzielnicy
Wywiad z wychowankiem dla dziennika <i>ABC</i>
Dani Carvajal udzielił wywiadu dziennikowi ABC przed wczorajszym starciem reprezentacji Hiszpanii z Albanią. Hiszpan mówił o swoim dzieciństwie i wychowaniu, ale również wypowiedział się na najbardziej aktualne tematy.
Mówią o tobie, że w ogóle się nie zmieniłeś.
To prawda. Mam w zwyczaju mówić o tym, skąd pochodzę, o moich korzeniach, przyjaźniach, zaufanych ludziach… Tak, myślę, że to podstawa tego, kim jestem. Nie zmienię się dlatego, że spełniłem swoje marzenie i zostałem piłkarzem Realu Madryt.
Co wpoili ci w domu?
Jestem wdzięczny rodzicom za sposób, w jaki mnie wychowali. Mówili mi, że piłka to rzecz drugoplanowa i przede wszystkim liczy się nauka [Dani ukończył liceum i rozpoczął studia na politechnice madryckiej – dop. red.]. Futbol to marzenie, ale trudno jest zajść daleko. I z tego założenia wychodziłem. Stąpać twardo po ziemi, być normalnym gościem, nawet kiedy spełniasz jakieś cele. Dochodzisz do Castilli, później do pierwszej drużyny Realu Madryt… Moi rodzice zawsze powtarzali, żebym był spokojny i że nadejdzie czas na świętowanie.
Myślisz, że dziś brakuje takich wartości w wychowaniu?
Cóż, pfff… Tak, prawdą jest, że dzieci i społeczeństwo utrwalili sobie stereotyp uczesanego piłkarza z Ferrari, z tym i tamtym… Kiedy komuś mówisz „piłkarz”, to widzi taki obrazek. Mam nadzieję, że tan stereotyp się zmieni, ponieważ jest wielu normalnych chłopaków, którzy spełniają swoje marzenia i pozostają sobą.
Masz jeszcze coś w sobie ze swojej dzielnicy?
Wszystko, jestem jaki jestem dzięki mojej dzielnicy. Nie mieszkam tam teraz, ale przeprowadziłem się do pobliskiego miejsca, jakieś 10-15 minut. Mam tam rodzinę, wszystkich przyjaciół. To miejsce, gdzie pójdę się czegoś napić czy pójdę do kina, bo to lubię. Jestem bardzo związany z dzielnicą.
I co robisz tam z przyjaciółmi?
Wiadomo, że nie pójdę do galerii handlowej czy tego typu miejsc, ponieważ to będzie wyczerpujące i niemiłe dla moich przyjaciół. Ale chodzimy do kina, na zaufane miejscówki wypić kilka piwek, do tego samego parku co zawsze, gdzie opowiadamy jak minął tydzień… Tak naprawdę nic zbytnio się nie zmieniło.
Co zapamiętałeś z dzieciństwa?
Pamiętam, że niemal zawsze kiedy chodziliśmy do szkoły miałem w zwyczaju brać ze sobą piłkę i graliśmy nawet przed rozpoczęciem lekcji. Graliśmy na placu po szkole… Nie wiem, zawsze byłem z piłką. To wiele wspomnień, przede wszystkim dobrych.
Wspominają cię tak, że na wszystkich spodenkach miałeś ochraniacze na kolana.
Haha! Tak, tak, bo boiska były piaskowe i kiedy grałem w Leganés w prebenjamínie i benjamínie to było na porządku dziennym. Zawsze lądowałem na glebie i kończyłem z poranionymi kolanami. A więc rodzice dali mi ochraniacze na kolana, żeby to się nie powtarzało.
Twoi przyjaciele mówią, że najbardziej lubiłeś współzawodniczyć.
Myślę, że nadal tak jest. Za nic nie lubię przegrywać, nawet kiedy przegrywam na treningach, to wracam struty do domu. Myślę, że takie konkurowanie jest potrzebne. Oczywiście bez przesady, ale kto mnie dobrze zna, ten wie, że lubię konkurować i jestem z tego bardzo dumny. Jeżeli komuś jest obojętne co robi, to nie czuje tego w sercu.
Są tacy, którzy cieszą się zwykłym graniem i wykonywaniem dobrze swoich obowiązków.
Cóż, jest tak, że kiedy ja wychodzę grać w padla z moimi przyjaciółmi, to idę tylko po to. Pograć w padla i dobrze się bawić. Ale idę wygrać. Nie idę grać i mówić: „Zobacz, jakie piękne uderzenie i jak fajnie mi wyszło”. Idę wygrać, bo kiedy wygrywam, to czerpię więcej radości.
Real ma za sobą cztery mecze bez zwycięstwa. Coś się dzieje?
Są takie momenty w sezonie, że nie wszystko jest różowe. Zawsze są gorsze serie. Już powiedziałem, że być może z większą dozą szczęścia wygralibyśmy któreś z tych czterech spotkań, które zremisowaliśmy. Cóż, sądzę, że drużyna ma się dobrze, czuje się coraz lepiej. Mecz z Eibarem był dziwny, upał, godzina… Nie czuliśmy się komfortowo, ale przed nami cały sezon. Nie można być też zbyt wielkim pesymistą, zareagujemy, odwrócimy sytuację i zwycięstwa nadejdą.
Jest zbyt wcześnie, by mówić, że problem istnieje?
Tak, nie sądzę, by to był kryzys czy problem. Jest tak jak mówię, są serie, piłeczka czasami nie chce wpaść. Mamy sytuacje i wielokrotnie z mniejszą ilością okazji i strzałów na bramkę potrafiliśmy wygrywać 4:0. To nie jest kryzys. Owszem, pewne rzeczy są do poprawy, to logiczne, więc je poprawimy.
Jak zachowuje się Zidane w sytuacji takiej, jaka jest teraz? Podnosi głos?
To trener, który zachowuje spokój, myśli pozytywnie, zawsze jest optymistą. Patrzy na dobre aspekty i czasami tego brakuje. Jesteś w Realu Madryt i mierzysz się z wielką presją. Nie wygrywasz od czterech spotkań i wydaje się, że świat wali ci się na głowę. Ale trener wie, że trzeba mieć dobrą postawę, że jest zbyt wcześnie, że trzeba wykonać rzeczy dobrze i myślę, że to podstawa jego sukcesu.
Bycie zawodnikiem Realu jest ogromnie stresujące, co?
Haha! Cóż, tak, jesteś pod wielką presją. Pamiętam, jak kiedyś rozmawiałem z Míchelem Salgado i powiedział mi, że każdy sezon w Realu Madryt jest jak trzy sezony w innej drużynie. Pod względem presji, wymagań… Jestem tu od czterech lat i za każdym razem dostrzegasz bardziej wymagania, które są tutaj stawiane. Zagrasz dwa czy trzy słabe spotkania i wydźwięk jest gigantyczny.
Teraz wróciłeś do reprezentacji po Euro, w którym nie zagrałeś z powodu kontuzji odniesionej w finale Ligi Mistrzów…
To naprawdę nie było miłe. Znajdowałem się na wstępnej liście i miałem jechać, jednak kontuzje nachodzą wtedy, kiedy najmniej się ich spodziewasz. Trzeba się z tym mierzyć z optymizmem. Wyleczyłem się latem i futbol mi to troszkę „oddał” w finale Superpucharu Europy, gdzie strzeliłem gola na wagę zwycięstwa z Sevillą.
Golazo.
Tak tak, naprawdę wyszło nieźle. Bramka w finale, decydująca o tytule… To coś cudownego!
Masz nieco konkurencji na prawej stronie. Do reprezentacji dołączył teraz Sergi Roberto.
W Hiszpanii jest wielu bocznych obrońców, zarówno po prawej, jak i po lewej stronie. I są bardzo dobrzy, na bardzo wysokim poziomie. Tu na prawej jestem ja z Sergi Roberto, w U-21 jest Bellerín… Są Juanfran, Mario Gaspar… To dobre dla nas, ponieważ naciskamy i nie ułatwiamy decyzji selekcjonerowi.
Właśnie, jak z selekcjonerem?
Bardzo dobrze. Spotkałem się już z Julenem w kategoriach młodzieżowych i to trener, który mi się podoba. Podzielam wiele jego pomysłów i dzięki temu wszystko jest łatwiejsze. Dobrze nas zna i wie, na jakim poziomie możemy grać. Próbuje połączyć doświadczenie zawodników, którzy zagrali więcej meczów, z zaufaniem, które ma do niektórych młodszych piłkarzy.
Czego można spodziewać się po tej Hiszpanii?
Wiele. Mamy fantastycznych zawodników. Trzeba dać trochę czasu selekcjonerowi, musi zaszczepić swoje pomysły. Oczekiwania są bardzo wysokie z uwagi na odnoszone seryjnie sukcesy, ale myślę, że można od nas wymagać i możemy dokonać wielkich rzeczy.
Odczuwacie chłodną atmosferę, która jest teraz wśród kibiców?
Szybko się przyzwyczaja do dobrego. Myślę, że ta reprezentacja jeszcze odpali. Jej gra jest bardzo dobra, bardzo atrakcyjna. Mamy przed sobą trudny mecz i myślę, że ludzie to dostrzegą i zaangażują się na bazie zwycięstw.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze