Ancelotti: Każdy ceniący się trener powinien kiedyś poprowadzić Real
Pierwsza część wywiadu z trenerem
Carlo Ancelotti udzielił obszernego wywiadu dziennikowi MARCA. W pierwszej jego części mówił o przerwie od piłki i o Bayernie Monachium, ale najwięcej pytań dotyczyło jego pobytu na ławce trenerskiej Realu Madryt. Drugą część gazeta opublikuje jutro.
Co czuł pan, wracając do trenowania po pierwszej w karierze rocznej przerwie od piłki?
Bardzo lubię piłkę nożną. Wróciłem do świetnego klubu. Jestem zadowolony, zaczęliśmy od wygrywania. Poprzedni rok bardzo mnie uspokoił, dobrze mi się żyło w Kanadzie.
Dlaczego zdecydował się pan na przerwę?
Dlatego, że po dwudziestu latach przyszedł na to czas. Do tego przeszedłem operację kręgosłupa, po której musiałem zwolnić na dwa, trzy miesiące. Wybrałem odpowiedni moment i tyle. Miałem szansę przejścia do Milanu, ale myślę, że to nie był czas na powrót.
Roczny odpoczynek nie zdarzyłby się, gdyby został pan w Realu?
Nie, oczywiście że nie. Najpierw domknąłem pobyt w Realu i dopiero zacząłem myśleć o przerwie.
Czy Real naprawdę tak bardzo różni się od innych drużyn?
Doświadczenie podpowiada mi, że każdy trener, który się ceni, powinien kiedyś poprowadzić Real Madryt. To jeden z najlepszych klubów świata i piękne, wyjątkowe doświadczenie. To, co dzieje się w Realu, nie zdarza się w innych drużynach. Wsparcie kibiców, które ten klub ma na całym świecie, jest oszałamiające. Czekają i są wszędzie… w hotelu, na lotniskach… To niesamowite doświadczenie i dla czegoś takiego warto żyć. Także wtedy, gdy za tobą tęsknią. (śmiech)
Proszę trochę wyjaśnić to ostatnie…
Gdy podpisywałem kontrakt, wiedziałem, że kiedyś się skończy. To były bardzo intensywne dwa lata, ale przez to niezwykle piękne.
Na czym polega ta różnica w stosunku do innych ekip?
Na historii, tradycji i kibicach… Na całym świecie można odnaleźć bezwarunkową miłość do Realu Madryt.
Każdy, kto przechodzi przez ten klub, staje się madridistą?
No jasne. Jestem madridistą. Darzę ten klub podobnym uczuciem jak Milan. Także PSG i Chelsea. Jestem madridistą.
Kibicom bardzo spodobał się fakt, że w biurze ma pan zdjęcie z Décimą.
Bardzo lubię to zdjęcie, bo wiele symbolizuje. La Décima to jedno z piękniejszych wspomnień na równi z pierwszym pucharem z Milanem. Mają tę samą wartość. Ostro walczyliśmy, by ją zdobyć.
Jak to możliwe, by łączyć rolę trenera z rolą kolegi czy nawet przyjaciela zawodników?
Najważniejszy jest szacunek, którym ja darzę swoich zawodników, a oni mnie i mój sztab. Kiedy to zostanie zrozumiane, nie ma problemu, by mieć z piłkarzami dobre relacje. Przyjaźń przychodzi później, gdy kończy się wspólna praca. Mogę powiedzieć, że jestem przyjacielem Cristiano i pozostałych. Uwielbiam całą grupę, którą miałem w Realu. Czułem się bardzo dobrze, pracując z nimi, dlatego uważam to doświadczenie za piękne.
To samo szczęście, które otwarło drogę do Décimy, zawiodło w drugim sezonie pańskiej pracy w Realu.
To prawda, ale w drugim sezonie nie mieliśmy już Di Maríi, który był bardzo ważny. Przyszli inni – Kroos czy James – którzy dobrze sobie radzili. W drugim sezonie drużyna była bardziej zjednoczona. Ostatecznie o wszystkim zadecydował fakt, że traciliśmy ważnych zawodników, tak jak na przykład pięciu podstawowych na mecz z Atlético. Musieliśmy za to zapłacić. Walczyliśmy do końca, ale każdy klub ma swobodę wyboru pod koniec każdego sezonu. Real Madryt zdecydował się na zmianę i ma do tego prawo. Odejście nie wpłynie na to, co myślę o dwóch latach w tym klubie. Inaczej było przy okazji opuszczania PSG, bo wtedy sam chciałem odejść.
Jaki czas powinno się spędzać na jednej ławce trenerskiej?
Rozpiętość jest niewielka. Według mnie idealne są dwa lata. Chciałbym, żeby było ich więcej, ale kiedy wielki klub chce wygrywać, nie wszystko jest możliwe. Jest presja, ale to normalne w takiej pracy. Cieszę się nią, bo każdy dzień jest inny. Utrzymuję kontakty z zawodnikami, myślę o kolejnym treningu, następnym meczu… Nie ma czasu na skupianie się na presji, a bez niej byłoby bardzo nudno.
[…]
Która drużyna jest faworytem do wygrania Ligi Mistrzów?
Jest siedmiu możliwych zwycięzców. Trzy drużyny z Hiszpanii, Juve, Manchester City, PSG i Bayern. Możemy walczyć i wygrać.
A w La Lidze?
Real Madryt. To zespół, który zawsze rywalizuje. Od czterech lat nie został mistrzem, więc motywacja będzie większa. Niewiele transferów? Wraca Morata, do tego Asensio to bardzo interesujące wzmocnienie. Uważam, że priorytety się zmienią. Chciałbym, żeby Real bardziej skupił się na lidze i odstawił Ligę Mistrzów na bok, żeby Bayern miał większe szanse. (śmiech)
Co pan sądzi o Cristiano, który wydaje się nie mieć ograniczeń?
Strzeli tyle samo goli co w poprzednich sezonach. Nie można uważać tego za coś pozytywnego, ale kontuzja wyjdzie mu na dobre, bo miał czas na porządne przygotowanie i świetną adaptację. Nie ma ograniczeń, bo nie stawia takich przy treningach i odpoczynku.
Jak powiedzieć takiemu zawodnikowi, że ma zwolnić? Że jutro nie zagra?
Kiedyś powiedziałem mu: „Jutro nie zagrasz, musisz odpocząć”. Odpowiedział, że czuje się dobrze i że odpoczywał do ósmej trzydzieści. Cristiano nigdy nie jest zmęczony. Doskonale wie, że odpoczynek jest tak samo ważny jak trening. W dzisiejszym futbolu potrafi być równie kluczowy jak przygotowanie fizyczne. Odpoczynek, dobry sen, zdrowe jedzenie. Nie można się przetrenowywać. Kiedyś po treningu Ramos powiedział mi, że w Hiszpanii jest powiedzenie, że za dużo wody zabija kwiat. Trzeba uważać. Nie wolno zamęczać piłkarzy treningami, od tego są mecze. Dziś spotkań jest 60 na sezon, dwukrotnie więcej niż wcześniej. Piłkarze nie są przyzwyczajeni, nie ma okresów przygotowawczych. Musisz przygotowywać się, rozgrywając mecze.
Cristiano czy Messi? Zawsze mówił pan, że Portugalczyk to najlepszy zawodnik, którego pan trenował.
Człowieku, nie trenowałem Messiego. Nie można tu wybrać. Raz lepszy jest Cristiano, za rok Messi. Ich rywalizacja pomaga im samym i całemu futbolowi. Są najlepsi i mają perfekcyjny wizerunek. Inni mają ich jakość, ale nie wizerunek. Dla piłki nożnej są niezwykle ważni.
Dlaczego Niemcy?
Koło się zamyka. Włochy, Francja, Anglia, Hiszpania i Niemcy. Włochy? Być może. Jestem Włochem, ale nie obejmę reprezentacji. Wolę codzienną pracę.
A powrót do Madrytu?
Jasne. Nie ma powodu, żeby tak się nie stało. To było przepiękne doświadczenie. Jestem wdzięczny klubowi za zakontraktowanie mnie i ofiarowanie możliwości trenowania Realu Madryt. Mogę powiedzieć, że to wszystko dzięki prezesowi, który chciał mnie na tamten okres.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze