Zidane może być Muńozem Florentino
Tekst z <i>Marki</i>
Autorem tekstu jest Juanma Rodríguez, dziennikarz Marki.
W dniu swego debiutu, to jest 10 stycznia tego roku, Zinédine Zidane pokonując Deportivo La Coruńa 5:0 w świątyni futbolu, odnotował najlepszy debiut trenera Realu Madryt od roku 1959. Cztery i pół miesiąca później Zizou zdobył Undécimę jako pierwszy szkoleniowiec zespołu po tym, jak przyszło mu wygrać Décimę w roli pomocnika Ancelottiego i Novenę jako gracz. W zeszły wtorek, siedem miesięcy po objęciu najbardziej odpowiedzialnej pozycji w najbardziej utytułowanym klubie na świecie, Francuz sprawił, że drużyna sięgnęła również po Superpuchar Europy. Jeśli zaś wszystko będzie funkcjonować tak, jak się tego wymaga, 18 grudnia, jedenaście miesięcy po manicie z Depor, Blancos zostaną też klubowymi mistrzami świata.
Wszystkie te dane, liczby i tytuły wracają do trenera i bez wątpienia są przez niego obserwowane z pewnym chłodem i dystansem, ponieważ jest świadom tego, że futbol jest zmienny, a kibice niepamiętliwi. Ławka Realu Madryt przypomina „gorący blaszany dach”, po którym „kotka”, Elizabeth Taylor, spotyka Paula Newmana i prosi go o to, aby „skoczył i bawił się, ponieważ koty mogą skakać i nie robić sobie krzywdy” (nawiązanie do filmu „Kotka na gorącym blaszanym dachu” z 1958 roku w reżyserii Richarda Brooksa, obraz został oparty o sztukę Tennessee'ego Williamsa o tym samym tytule). Zinédine Zidane Yazid nie zamierza jednak bezmyślnie skakać, choć niektórzy określili go już mianem „marionetki” prezesa, podczas gdy inni uważają, że dźga Florentino w plecy, odstawiając na bok Jamesa. Francuz urodził się po to, aby trenować Real Madryt, a opinie jednym uchem wpadają, a drugim wypadają, tak, jak być powinno.
4 stycznia Florentino Pérez zwolnił Beníteza. Abstrahując od samego futbolu, który z drużyną chciał uprawiać Hiszpan, wszyscy odnosiliśmy wrażenie, że Rafa, bez wątpienia, był kapitanem Titanicu. Największym grzechem poprzednika Zidane'a był brak wiary w to, że naprawdę jest trenerem Realu Madryt. Zizou z kolei idealnie pasuje do tej pozycji. Na RealMadrid TVpokazano po meczu o Superpuchar Europy urywki tego, jak ławka cieszyła się po bramce Carvajala, wszyscy skakali, obejmowali się, biegali, śmiali… Francuz zaś pozostał niewzruszony, dokonywał jeszcze jakiś pomniejszych korekt. Skoro więc nikt tego nie mówi, ja to zrobię: tamta decyzja prezesa o zwolnienia Beníteza, wówczas tak krytykowana, była właściwa. To możliwe, że Cristiano będzie Di Stéfano prezesa, ale w Zidanie Florentino mógł znaleźć swojego Miguela Muńoza… na wiele, wiele lat.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze