Advertisement
Menu
/ MARCA

Karanka: U Mourinho nauczyłem się wartości bycia szczerym

Wywiad z byłym trenerem Królewskich

Aitor Karanka w latach 2010-2013 był asystentem José Mourinho w Realu Madryt. Po odejściu Portugalczyka również Hiszpan obrał nowy kierunek i rozpoczął pracę w Middlesbrough, z którym w ostatnim sezonie awansował do Premier League. Dziennik MARCA przeprowadził wywiad z byłym szkoleniowcem Królewskich. Przedstawiamy pełny zapis tej rozmowy.

W dniu awansu powiedział pan, że to były dwa bardzo trudne lata. Dlaczego?
Z wielu powodów. Przyszedłem do klubu, który nigdy nie miał zagranicznego trenera. Zacząłem pracę w innym kraju, w innym języku i w innej kulturze. Nie miałem doświadczenia. Przyjechałem sam, bez rodziny, bo uznaliśmy, że muszę skupić się na pracy.

Także dlatego, że debiutował pan jako pierwszy trener?
Tak, przychodziłem po pracy z Mourinho, ale jednak ktoś musiał dać mi taką pierwszą szansę. Był nim prezes Steve Gibson. Kiedy poznałem go osobiście, wiedziałem, że to jest klub, w którym chciałbym zacząć. Nigdy nie zapomnę, że kiedy przegrałem trzy z pierwszych pięciu meczów, on powiedział, żebym był spokojny, że drużyna wyraźnie się poprawia. Możecie sobie wyobrazić czym były takie słowa po ledwie niecałych dwóch miesiącach pracy.

Jaką ekipę zastał pan zaraz po przyjściu?
Była na granicy spadku. Z każdym rokiem było coraz gorzej. Najlepszym przykładem na rozwój jest to, że wtedy na stadion przychodziło 12 tysięcy kibiców, a teraz mamy po 33 tysiące. Wiele razy kiey wracam do swojej pierwszej konferencji pytam sam siebie czy jestem szalony, bo nie pamiętam, żeby jakikolwiek trener, będąc praktycznie na pozycji spadkowej, mówił, że do 2,5 roku awansuje wyżej.

Jak ważne jest wsparcie fanów? Praktycznie na każdym meczu o panu śpiewają.
Najbardziej zaskoczyli mnie tutaj kibice na wyjazdach. Dla mnie to coś spektakularnego, że w sobotę jedziemy do Blackburn, a tam dojeżdża 7 tysięcy naszych fanów. Ściąganie tylu ludzi w drugiej lidze... Tutaj każdy mecz ma taką samą wagę. Zawsze wspominam, że to przypomina mi Athletic, bo to coś więcej niż klub dla ludzi z tego regionu.

Głośno było o was po dwóch wielkich wygranych na wyjazdach: z United na Old Trafford i z City na Etihad.
Najpierw doprowadziliśmy na Anfield przeciwko Liverpoolowi do najdłuższych karnych w historii Pucharu Anglii. Potem, kiedy stwierdzono, że to przypadek, wygraliśmy z City 0:2. A w tym roku wszystko potwierdziliśmy i zaskoczyliśmy United. To wszystko, co osiągnęliśmy, nie było przypadkiem. Nie tylko eliminowaliśmy mocnych rywali, ale pokazaliśmy też przewagę w lidze.

Miał pan problem z drużyną. Co się stało?
Dużo się o tym mówiło, ale nie zdarzyło się nic, o czym pisano.

Więc nie był pan bliski odejścia?
Nie, skąd! Czas wszystko pokazał. Nie sądzę, że trener, który ma złe stosunki z zawodnikami, notuje bilans sześciu zwycięstw i czterech remisów w ostatnich meczach, które decydowały o awansie do Premier League. W składzie na ostatnie spotkanie w lidze mieliśmy sześciu graczy, którzy byli tutaj, gdy przychodziłem. Z nimi wszystkimi mam nawet bardziej osobiste stosunki, bo pomogli mi się poprawiać i być lepszym trenerem, co pozwoliło osiągnąć mi cele.

Zauważył pan zmianę na poziomie odpowiedzialności między byciem asystentem a pierwszym trenerem?
Wcześniej byłem od pomagania i dokładania jakiejś swojej cegiełki. Jednak kiedy robisz ten krok i dostajesz to swoje własne biuro, to jest zupełnie inaczej. To ja podejmuję decyzje i to ja albo wygrywam, albo jestem zwolniony. Słyszałem trenerów, którzy mówili, że najłatwiejsze w tej pracy jest trenowanie... I to jest prawda!

Czego nauczył się pan w czasie tych trzech lat z Mourinho w Realu Madryt?
Najważniejszym i tym, co wywoływało u mnie najwięcej wątpliwości przed rozpoczęciem tej pracy, było to, co przeżywałem sam u innych trenerów: bycie sprawiedliwym lub niesprawiedliwym, kiedy nie grasz. Po pierwsze, u Mourinho nauczyłem się wartości bycia szczerym, tej potrzeby wytłumaczenia tego, co było najlepsze dla drużyny. Czasami słyszysz to, co chcesz usłyszeć, ale po czasie zdajesz sobie sprawę, że wcale tak nie było. U niego nauczyłem się mówić o tym, co moim zdaniem jest dobre dla ekipy.

A po drugie?
Że nie ma żadnego zawodnika ponad klubem. Ten, kto jest w dobrej dyspozycji, musi grać. Właśnie to pozwala ci triumfować. Trzy lata z najlepszym trenerem na świecie i najlepszym sztabem na świecie, bo taką miałem i mam o nim opinię, były imponującym doświadczeniem. To coś, czego nie da się kupić.

Przyznaje pan często, że Real Madryt przede wszystkim dał panu mentalność zwycięzcy.
Tak, już od czasu, gdy byłem piłkarzem. Już na pierwszym treningu wszyscy tutaj pracowali na maksa, bo w Realu liczy się tylko wygrana. Teraz gram z weteranami i tutaj też porażka nie wchodzi w grę. Trzeba przekazywać, że zawsze chce się wygrywać.

A jak to robić?
Kiedy nie znasz dobrze języka, to trzeba być bezpośrednim w tym, co chcesz przekazać. Na przykład wobec zawodników używałem często języka ciała. Na początku nie musiałem za wiele mówić, żeby rozumieli, jakie mam nastawienie. Dobry przekaz powoduje, że widzą u ciebie pewność, a jak widzą pewność, to są spokojniejsi na boisku.

Jeśli Karanka ma wybrać, to co weźmie: szuka swojego stylu od początku czy dostosowuje się do zawodników, jaki dostał w kadrze?
Jedno jest jasne. Im lepszych masz zawodników, tym lepiej grasz. A im lepiej grasz, tym więcej meczów wygrywasz. Kiedy przyszedłem do Middlesbrough, to na pierwszym spotkaniu z właścicielem powiedziałem mu, że jeśli zatrudnia mnie, bo jestem Hiszpanem, a on chce grać jak Hiszpania, to zaczniemy od kupienia Xaviego, Iniesty, Xabiego Alonso... Nie miałem takich zawodników, ale krok po kroku podnosiliśmy naszą jakość.

W Anglii na pewno problemem przy pozyskiwaniu jakości nie są pieniądze.
Mogę wydać na zawodnika 15 milionów. Tutaj poziom ekonomiczny jest niesamowity. Jednak wolę sprowadzić sobie trzech za 5 milionów, a nawet pięciu za 3 miliony. Tylko dwóch piłkarzy na świecie jest ponad resztą. Najważniejsze to zbudowanie dobrej kadry.

Dlatego zatrudnił pan Víctora Ortę jako dyrektora sportowego?
Na początku nie miałem na to czasu, bo nawet nie znałem ligi, ale gdy docieraliśmy się z klubem, to pojawiła się opcja zatrudnienia Víctora. Pracował już w Sevilli, Zenicie czy Elche. To na pewno stanowisko, wobec którego trener musi mieć duże zaufanie. Kiedy obok stosunków zawodowych łączy was też relacja osobista, to wykonujesz większy wysiłek, żeby razem osiągnąć dane cele.

Czym będzie dobry sezon dla Middlesbrough w następnych rozgrywkach?
Ucieszyłbym się, gdybyśmy za rok przeprowadzili podobną rozmowę, a przy mieli 17. miejsce i utrzymalibyśmy się w lidze. Postawiłem wielkie oczekiwania, gdy tutaj przychodziłem, ale bez doświadczenia na najwyższym poziomie, naszym głównym celem jest nauka i utrzymanie się.

Trzeba przyznać, że w następnym sezonie Premier League będzie mieć imponującą listę trenerów.
Na pewno liga zanotuje jakościowy skok dzięki trenerom, którzy przyszli, czyli Pep, Klopp, Mourinho czy Conte. To absolutne wyróżnienie.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!