Ramos: Bycie zjednoczonymi jest kluczowe
Sergio Ramos opowiada o sezonie w Realu i o planach na EURO
Hiszpania meczem z Czechami rozpoczyna dziś swoje zmagania na Mistrzostwach Europy we Francji. Sergio Ramos, kapitan Realu Madryt, jeszcze dwa tygodnie temu wznosił na San Siro Puchar Europy i świętował na Cibeles. Nie miał wiele czasu na odpoczynek, ale w wywiadzie, który przeprowadziła MARCA mówi, że patrzy już tylko w kierunku kolejnych celów. A takim właśnie jest mistrzostwo Europy.
MARCAJaką rolę odegra Hiszpania na EURO? Czy po wygraniu dwóch tytułów z rzędu możemy wierzyć w potrójną koronę?
Sergio Ramos: Wierzyć to złe słowo. My mamy ambicję, żeby to osiągnąć. Chcemy i spróbujemy to zrobić, ale wiemy, że jest duża konkurencja. Jest więcej reprezentacji i dużo zespołów na wielkim poziomie.
Jakie drużyny widzisz jako głównych rywalu?
Gospodarza, Niemcy, Anglię… trochę tych, co zawsze. Ale na początek musimy pamiętać, że mamy bardzo trudną grupę, chociażby z Chorwacją Luki Modricia. Musimy iść krok po kroku, ale to jasne, że nie odrzucamy żadnego wyzwania. Kibice mogą się spodziewać, że zobaczą reprezentację, która zostawia wszystko na boisku, żeby napełnić nasz kraj dumą. Oby się to nam udało.
„Sprawa De Gei” wkradła się nie w porę. Jak to może wpłynąć na waszą postawę?
W ogóle nie wpłynie. David De Gea jest bardzo spokojny. Wszyscy jesteśmy razem z nim i ma nasze wsparcie. To wszystko w ogóle nas nie dotknie.
Mistrzostwa Świata sprzed dwóch lat zostawiły po sobie smak goryczy. Wydaje się, że przeciwnicy znaleźli sposób na zatrzymanie Hiszpanii…
To jasne, że wszyscy mają dodatkową motywację gdy przychodzi im mierzyć się z nami. Jesteśmy obecnym Mistrzem Europy, byliśmy Mistrzem Świata. Nasz styl gry jest bardzo charakterystyczny i wszyscy go dogłębnie analizują. To logiczne, że znajdowały się drużyny, które sprawiały nam kłopoty i zawsze tak będzie. Tak jak oni studiują naszą grę, my też musimy ją przemyśleć, żeby nadal liczyć się w walce o najwyższą stawkę.
Z reprezentacją jesteś na drodze do pobicia wszystkich rekordów…
Prawda jest taka, że mam wielkie szczęście, że gram akurat w czasach naszej złotej generacji, piłkarzy z wielką jakością i ambicjami, które pozwoliły zdobyć to, co mamy. Bycie częścią zwycięskiej drużyny zawsze daje ci możliwość do osiągania dobrych statystyk. Nie wiem, czy pobiję wszystkie rekordy, czy nie, ale obecnie to Iker jest naszym kapitanem i rekordy to jego działka [śmiech].
Zastąpiłeś Ikera w Realu Madryt i wpisałeś się na listę ośmiu kapitanów, którzy podnosili Puchar Europy. Miguel Muńoz, Alonso, Zárraga, Gento, Sanchis, Hierro, Casillas i Ramos. Co to dla ciebie znaczy?
Oczywiście to ogromny zaszczyć być pomiędzy takimi zawodnikami. Gdy widzę tę listę, ciągle w to nie wierzę. W końcu jestem chłopakiem z przedmieść Sewilli i nigdy nawet nie marzyłem o tym, że dotrę tu, gdzie jestem. Te nazwiska, wielkość naszego klubu i jego historia sprawiają, że noszenie opaski to wielka odpowiedzialność.
Nie ma wielu piłkarzy, którzy trafiliby gole w dwóch finałach Ligi Mistrzów. To maksimum?
Maksimum to drużynowy sukces. Zamieniłbym moje dwie bramki na dwa kolejne tytuły w Champions League. Ale z drugiej strony to nie odbiera radości, jaką daje strzelanie goli w takich meczach. Tego nie da się wyjaśnić słowami.
Widziałeś powtórkę bramki z Mediolanu? Sędzia liniowy powinien podnieść chorągiewkę…
Jeszcze nie miałem okazji widzieć powtórki. Wiem, że mówi się o możliwym spalonym, ale z drugiej strony mógł być też karny. Być może, ale na końcu liczy się to, co odgwiżdże sędzia. Czasami ci dają, czasem zabierają. Tak już jest i trzeba to zaakceptować we wszystkich przypadkach.
Przy swoim karnym w ogóle się nie wahałeś.
Karne to zawsze moment wielkiego napięcia i odpowiedzialności, ale z drugiej strony są niezwykle atrakcyjne. Jestem kapitanem Realu Madryt, gram tu już ponad dziesięć lat i to są właśnie sytuacje, w których muszę się wywiązać z noszenia opaski kapitana. Zdarzały mi się już sytuacje, w których przestrzelałem, ale mimo to nadal podchodziłem do jedenastek. Taki już mam charakter.
Przypuszczam, że nagroda dla najlepszego zawodnika meczu znajdzie specjalne miejsce na półce z trofeami…
Nie ma go na razie, bo wszystkie trofea są u mnie ustawione razem, ale na pewno znajdzie specjalne miejsce w mojej pamięci. To dobrze, że doceniają twoją pracę, postawę w takich spotkaniach. Ponadto podchodziłem do tego finału po trudnym sezonie, w którym dużo cierpiałem, chociażby przez kontuzję barku. Ta nagroda to coś świetnego na koniec rozgrywek… chociaż oczywiście jeszcze lepszą była La Undécima.
Co czułeś, gdy Cristiano strzelał decydującego gola?
Wyobraź sobie, co można wtedy czuć. Ale przede wszystkim myślałem o naszych fanach, którzy zawsze byli z nami, którzy są wymagający, bo to najlepsi kibice świata, ale nigdy nas nie zawiedli. Największe szczęście, coś ogromnego.
Pepe przyznał w wywiadzie z nami, że w Mediolanie pierwszy raz płakał na boisku. Tobie się to kiedyś przytrafiło?
Każdy wyraża emocje na swój sposób. Ja w Mediolanie nie płakałem, ale myślę że przytrafiło mi się to w Johannesburgu i Lizbonie. No i na Bernabéu, z żoną, dziećmi, otoczony przez fanów na pewno uroniłem kilka łez.
Jak ocenisz Atlético Madryt?
Wiele razy mówiłem o podziwie, jakim ich darzę. Wykonali ogromny skok jakościowy od czasu przyjścia Cholo. To zgrana ekipa, bardzo pracowita, z wielką jakością. W tym roku im się nie udało, ale myślę, że Puchar Europy jest w ich zasięgu. Życzę im dużo szczęścia, gdy tylko nie grają z nami [śmiech]. Czuję wielki podziw, szczególnie dla Simeone.
Dla Realu był to trudny sezon, ale zakończony w najlepszy z możliwych sposobów. Jak to wyjaśnić?
Tak jak powiedziałeś, to był dosyć zły sezon, z wieloma trudnościami. Ja osobiście miałem problemy fizyczne, które na szczęście nie towarzyszyły mi przez cały sezon. Ale było ciężko, nie tylko fizycznie, ale też mentalnie. Chciałem pomóc kolegom i forsowałem się, gdy jeszcze nie byłem gotowy. Myślę, że to też była dla mnie nauczka. Wróciłem do zdrowia, dopiero gdy naprawdę się zatrzymałem. Z kolei drużyna zaczęła źle, na dodatek mieliśmy zmianę trenera. Krok po kroku jednak wszystko zaczynało do siebie pasować, Zdiane potrafił nam przekazać to, czego brakowało. Pracowaliśmy dużo i ciężko, mieliśmy wsparcie kibiców i na końcu, chociaż wydawało się, że już jesteśmy martwi, wróciliśmy i wygraliśmy.
Jaki był sekret na wygranie Ligi Mistrzów?
Być zjednoczonymi, to jest zawsze kluczowe. Myślę, że wzrastaliśmy z każdym etapem rozgrywek, pokonywaliśmy trudności i oprócz meczu w Wolfsburgu wyglądaliśmy solidnie. Ponadto dotarliśmy do finału dobrze przygotowani fizycznie i psychicznie. Oczywiście były drobne dolegliwości, ale myślę, że to normalne na tym etapie sezonu, z tak wymagającym kalendarzem, ale ogólnie mieliśmy się dobrze. I oczywiście musieliśmy umieć cierpieć i rywalizować w finale, który zawsze toczy się według swoich praw.
Co zmienił Zidane w odniesieniu do Beníteza?
Benítez zrobił wszystko, co było możliwe, żeby drużyna była na szczycie, ale z Zidane’em mieliśmy specjalną więź. On przeżył już sytuacje, w których my znajdowaliśmy się obecnie i wiedział, co robić. To dwaj wielcy trenerzy, ale oczywiście z Zidane’em jest coś więcej. Jego pomysły były dla nas jasne, mogliśmy je szybko wprowadzić w życie. Osobiście jestem mu bardzo wdzięczny, myślę, że w szatnia dzieli ze mną to uczucie.
Florentino powiedział wam coś szczególnego po finale?
Widzieliście to wszystko w telewizji. Oczywiście był pod wpływem emocji, dumny z drużyny. Podziękował nam za zostawienie duszy na boisku i za wygranie Undécimy. To sukces wszystkich i oczywiście także jego.
Przed tobą oczywiście EURO, ale także Superpuchar z Sevillą. Dużo mówi się o ekonomicznej dominacji innych lig, ale gdy przychodzi do sportowej rywalizacji, okazuje się, że najlepsze są drużyny z Hiszpanii. Z Realem Madryt na czele.
To jasne, że Premier League za każdym razem ma większe dochody dzięki sprzedaży praw telewizyjnych. Ale my jesteśmy Realem Madryt, mamy jeszcze inne wartości: historię, dumę z przynależności. Ponadto w klubie mamy świetną szkółkę, szuka się świetnych zawodników z kraju, a uzupełnia się to gwiazdami z całego świata. Nie chodzi o to, by zrobić wybór gwiazd z całego świata, ale by stworzyć drużynę, zjednoczony i silny zespół. I my to osiągnęliśmy. Odnośnie hiszpańskiej piłki, to prawda, że wyniki są spektakularne. Praca szkółek i założenia taktyczne naszej ligi wydają mi się kluczowe dla tych sukcesów.
Możesz nam zwierzyć jakiś sekret z finału w Mediolanie?
Nie ma żadnych sekretów. Po prostu, tak jak w przypadku Lizbony, mogliśmy zobaczyć w spojrzeniu naszych kolegów, że jechaliśmy tam po zwycięstwo. Widziało się głód, marzenie, przekonanie o zwycięstwie… To nie mogło nam uciec, byliśmy wszyscy o tym przekonani.
O co jeszcze może prosić Sergio Ramos jako piłkarz?
Nie proszę o nic, to po prostu praca, zobowiązania i odpowiedzialność. Nie ma konkretnego dnia, w którym się zatrzymam i powiem: „Osiągnąłem już wszystko”. Myślę tylko o ciągłym wygrywaniu, kolejnych sukcesach z klubem i reprezentacją. Gdy zakończę karierę, będę miał czas, żeby ocenić wszystko, co osiągnąłem. Ale teraz patrzę w kierunku kolejnych celów. Teraz Mistrzostwa Europy.
Osobiście jesteś teraz w czasie swojej największej dojrzałości?
Mówisz tak, bo stuknęła mi trzydziestka? [śmiech] A na poważnie, to jasne, że nie jestem już chłopakiem. Jestem w profesjonalnej piłce już wiele lat i można powiedzieć, że to moment mojej największej dojrzałości. Ponadto w tym roku zostałem pierwszym kapitanem Realu Madryt a to dodatkowa odpowiedzialność. Osobiście jestem ojcem dwójki dzieci, a to zmienia spojrzenie na życie. Zawsze byłem bardzo rodzinny. Prawda jest taka, że jestem bardzo szczęśliwy i myślę, że da się to zauważyć.
Zobaczymy kiedyś Sergio Ramosa, który jako trener zdobywa Ligę Mistrzów?
Zobaczymy, nie odrzucam opcji bycia trenerem. W każdym przypadku – Champions League to duża sprawa. Obecnie myślę o rozegraniu jeszcze kilku sezonów. Nie wysyłaj mnie już na emeryturę [śmiech].
Twoje kolejne marzenie?
Bardzo proste: odegrać ważną rolę w reprezentacji we Francji i spróbować wygrać te mistrzostwa… potem odpocząć, cieszyć się czasem z rodziną i znajomymi. Odciąć się na chwilę o piłki też będzie dobre.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze