Advertisement
Menu
/ MARCA

Carvajal: Pokonałem wiele trudności

Wywiad dla dziennika <i>MARCA</i>

W Leganés, już mieście z klubem w Primera División, Carvajal czuje się jak w domu. Tam dorastał i tworzył prawdziwe przyjaźnie. Ci ludzie obok jego rodziców oglądali jego cierpienie w całym sezonie, które skończyło się na szczycie z La Undécimą. Obrońca nie wbił jednak flagi Hiszpanii, bo ostatecznie nie pojechał na EURO. Głos dla już dwukrotnego klubowego mistrza Europy.

Minęło już kilka dni, co czujesz dzisiaj? Radość z Pucharu czy smutek z powodu kontuzji?
Jestem człowiekiem, który stara się wyciągać ze wszystkiego dobre aspekty. Wolę myśleć o radości z La Undécimy, cholera, to było coś niesamowitego po tak trudnym roku. Oczywiście wielka szkoda, że nie mogę jechać na EURO, ale wszystko dzieje się z jakiegoś powodu. Teraz muszę dobrze wyleczyć kontuzję, odpocząć latem i zacząć nowy sezon jak odrzutowiec.

Kiedy zaczęły się te problemy? Wydaje się, że wcześniej niż w tej drugiej połowie.
Tak. Przez dwa tygodnie czułem mały dyskomfort w pachwinie, ale wszystko było pod kontrolą. Na Riazor zagrałem z mniejszym czy większym komfortem i do finału podchodziłem w bardzo dobrej dyspozycji. Nie czułem bólu. Jednak w jednej akcji w 15. czy 18. minucie, coś takiego, kiedy zagrałem piłkę głową do Luki, wykonałem dziwny ruch biodrem i wtedy poczułem, że coś pociągnęło, poczułem ból. Od tamtego momentu próbowałem grać dalej. Wewnątrz wiedziałem, że coś się stało, ale próbowałem sam siebie przekonać, że nic się nie stało, że to tylko iluzja. Próbowałem grać i dawać z siebie wszystko, ale kosztowało mnie to coraz więcej. Filipe wychodził do przodu, a ja nie mogłem do niego doskakiwać, bo pierwszy krok w sprincie kosztował mnie bardzo dużo. Jeśli do mnie przybiegał, cierpiałem. Próbowałem trzymać się Pepego i zatrzymywać go w tej strefie. W przerwie powiedziałem mojemu fizjoterapeucie, Víctorowi, że chyba się połamałem. Powiedziałem, że spróbuję grać dalej w drugiej połowie, żeby dał mi tabletkę na ból. Kiedy wyszedłem na boisko, to już byłem zastygnięty i poruszanie się wiele mnie kosztowało. Zobaczyłem, że wszedł Carrasco, a ja miałem kartkę i nie mogłem rywalizować na 100%. Poprosiłem o zmianę. Ból się powiększał. Już wtedy przypuszczałem, że nie będę mógł pojechać na EURO.

Do ławki podbiegli twoi rodzice, bardzo się martwili.
Tak, rodziny były blisko ławki i moi rodzice, widząc, że siedzę w rogu, przyszli zapytać, co się stało i powiedzieć, żebym się nie martwił, że tak czasami jest. Chcieli mnie uspokoić, wiedzieli, że jestem wkurzony, że zszedłem z płaczem, że targało mną wiele różnych emocji.

Cierpiałeś bardziej na ławce niż na murawie?
Tak, na pewno. Przeżyłem drugą połowę i dogrywkę z ręką na sercu. Przy każdej akcji Atlético modliłem się o jej przerwanie, a przy każdej naszej okazji o gola. Kiedy strzelili na remis, byłem wkurzony, bo widziałem, że drużyna jest zmęczona, że jest wiele bólu, że dogrywka będzie nas wiele kosztować. Jednak oni także mieli problemy w dogrywce, Koke i Filipe musieli zejść. Nie mogli wpuścić zmienników, którzy zmieniliby obraz meczu i to trochę nas uspokoiło. A potem w karnych to już loteria. Ostatecznie pomyliło się Atlético i patrz, drugi Puchar Europy, jaki wygrałem.

Mogłeś biegać w czasie świętowania?
Pamiętam, że podbiegłem w wielkich mękach. Najpierw objąłem rodziców, a potem już świętowałem z całą ekipą. Chciałem najpierw podejść do rodziców, bo oni w tym roku cierpieli ze mną. Miałem wiele kontuzji, a przyjście Danilo zabrało mi wszystkie minuty, jakie chciałem rozegrać. Oni zawsze byli przy mnie.

W czasie świętowania nie było widać tej maksymalnej radości. Już wtedy bałeś się o EURO?
Tak, dzień po finale ledwo chodziłem. Już przez to, przez samo chodzenie z bólem, wiedziałem, że w poniedziałek wyniki będą, jakie będą i pokażą naderwanie mięśnia. Próbowałem świętować i maksymalnie cieszyć się z La Undécimy, ale zawsze miałem gdzieś w głowie, że tak walczyłem o wyjazd na EURO i teraz na pewno nie pojadę. Miałem ten gorzko-słodki posmak.

Jak sobie poradzić z czymś takim? To miał być twój pierwszy finałowy turniej z kadrą.
Z upływem dni radzisz sobie z tym trochę lepiej. W pierwszych dwóch dniach byłem wk**wiony, bo nie pojechałem na ostatnie zgrupowanie, a selekcjoner powiedział, że Mario i Juanfran są z przodu. Zacisnąłem zęby jak lew od marca, żeby pojechać na EURO. Zidane dał mi szansę, grałem na najlepszym poziomie w sezonie… Gdy znalazłem się na wstępnej liście, a nie było Mario, przypuszczałem, że mogę znaleźć się w ostatecznej kadrze. Radzisz sobie z tym jak możesz, próbujesz się trochę pocieszać, myślisz, że w życiu będą jeszcze szanse i przy tym pozostaję. Za dwa lata jest mundial w Rosji i chcę się tam znaleźć.

Mówiłeś, że to był trudny rok przez kontuzje. Jesteś z niego zadowolony?
Nie mogę być niezadowolony. Rozegrałem 50% spotkań, gdy poza grą pozostawałem przez 3-4 miesiące, przez różne rzeczy. Wiem też, że miałem twardą rywalizację i że na ostatnim odcinku trener postawił na mnie. Dokonując podsumowania, to rok, który skończyłem dobrze, w którym pokonałem wiele trudności, ale też sezon, który powinienem zapamiętać i się poprawić.

Jesteś przesądny? Myślisz o jakichś zmianach?
Jestem przesądny, ale sądzę, że nie mogę narzekać na swoje życie. Wygrałem dwie Ligi Mistrzów w trzy lata, ogólnie pięć tytułów, jestem w najlepszym klubie na świecie i dużo gram.

Zacząłeś jako zmiennik, potem wróciłeś do gry, ale przyszły kontuzje. Wypadłeś z kadry, ale w meczu z Barceloną zacząłeś też osobistą remontadę.
To był punkt zmiany na tym ostatnim odcinku. Kiedy przyszedł Zidane, postawił na mnie, mieliśmy trzy czy cztery wielkie wygrane. Potem dał też szansę Danilo i walczyliśmy obaj, a ten kto był lepszy, grał. Pamiętam, że przy meczu z Barceloną byliśmy po przerwie na kadry i zagrałem ja. Poszło nam dosyć dobrze, ja zatrzymałem Neymara, czułem się bardzo dobrze, byłem aktywny, wygraliśmy, a to też liczyło się w tej rywalizacji. W Wolfsburgu zagrał jednak Danilo i mieliśmy pecha, że przegraliśmy. To był nasz najgorszy mecz w Lidze Mistrzów i wskazano na niego, ale miał trudne skrzydło z Draxlerem. Trener wtedy zdecydował się dać mi szansę w najważniejszym momencie i ja odpowiedziałem, dając mu gwarancje.

Po Wolfsburgu zostałeś w pierwszym składzie. Rewanż był twoim najlepszym meczem?
Miałem dobre spotkania, ale prawdą jest, że tamta pierwsza połowa pod względem chęci, walki czy siły była jedną z tych największych. Akcja na 1:0 była szczęśliwa, bo przy wrzutce piłka odbiła się od obrońcy i przeszła do przodu, ale musisz też mieć takie szczęście. Zaraz było 2:0 po rożnym, który wywalczyłem. Wydaje mi się, że trener widział mój nacisk na rywala, ten plus, który dałem drużynie.

Jak ogólnie oceniasz te trzy lata?
Bardzo dobrze. W pierwszym roku wywalczyłem pierwszy skład w rywalizacji z Álvaro [Arbeloą], wygraliśmy wtedy Puchar Króla z Barceloną i La Décimę. Było fantastycznie. Potem zdobyliśmy odznakę dla mistrzów świata, chociaż ona nie przyniosła nam szczęścia. Cieszę się także z przedłużenia kontraktu do 2020 roku. A ten sezon był rokiem wyzwań i na końcu było EURO, do tego wcześniej niczego nie wygraliśmy. Sądzę, że to był dobry rok. Wywalczyłem pierwszy skład, wygraliśmy Ligę Mistrzów i tylko kontuzja zabrała mi EURO.

Więc nie planujesz odejścia?
Nie, nie. Dopóki klub będzie zadowolony ze mnie, a ja z klubu… To miejsce, gdzie chcę być. Jestem bardzo, bardzo szczęśliwy.

Przyjąłeś transfer Danilo jako wątpliwości co do twojego poziomu?
Przyjąłem go tak, jak trzeba było. Klub chciał powiększyć rywalizację na tej pozycji, też dobrze jest mieć dwóch graczy na wysokim poziomie, żeby rywalizowali i dawali z siebie wszystko, co najlepsze. Przyjąłem to jako wyzwanie, żeby być lepszym zawodnikiem i tak było.

Wierzysz, że ten rok w Bundeslidze był potrzebny czy byłeś już przygotowany do gry w pierwszej drużynie?
Mourinho był trochę oportunistą. Kiedy wróciłem, to niby potrzebowałem tego roku poza drużyną. A gdybym tego nie zrobił, to ludzie mówiliby, że nie mam poziomu, żeby grać w Realu Madryt. Jeśli to zrobiłem, jestem dobry, jeśli tego nie zrobiłem, jestem słaby. Uważam, że byłem perfekcyjnie przygotowany, żeby grać w pierwszej drużynie, ale cóż, trener, wtedy Mourinho, na mnie nie liczył. Wolałem zrobić krok w Europie, w innej lidze, niż zostać w Segundzie w Castilli. Odszedłem z zamysłem powrotu. I tak było, mocno o to dbałem. Wszedłem też do pierwszej drużyny w inny sposób, bo czymś innym jest bycie canterano z Castilli, a czymś innym wejście już z jakimś poziomem i statusem.

Zawsze pokonywałeś wiele przeszkód, kontuzji czy rozczarowań. Bez tych dołków nie byłoby obecnego Carvajala?
Bez wątpienia. W życiu trzeba pokonywać wiele trudności, które muszą cię wzmacniać. To przeszkody, przez które przechodzi piłkarz, testy, które stawia ci życie, żebyś był lepszym człowiekiem, żebyś się uczył i dojrzewał. Masz stawać się lepszy.

Pamiętasz tamten dzień, gdy wmurowywałeś pierwszą cegłę pod Valdebebas z Di Stéfano?
Tak, tak. Pamiętam, że byłem trzecim kapitanem Alevínu A i na tą uroczystość szli kapitanowie wszystkich kategorii. Mori powiedział, że mam wyjść w koszulce jako reprezentant cantery. Byłem trochę zaskoczony, bo myślałem, że wezmą jakiegoś pierwszego kapitana czy kogoś z Castilli. Zobaczyłem tam graczy z pierwszej drużyny i byłem bardzo nerwowy. Pamiętam, że mama zrobiła mi awanturę, bo na zdjęciu miałem podwinięte rękawy. Powiedziała, że wyglądam, jakby wracał z roboty. Ale tam zrobiłem minę przy Di Stéfano! Mam to zdjęcie w domu rodziców, w takim muzeum z moimi rzeczami. Jest w specjalnym miejscu, na środku, bo ma bardzo wielkie znaczenie i pięknie jest sobie o tym przypominać.

Skąd wzięło się w tobie madridismo?
Mój ojciec nigdy nie był człowiekiem piłki, nie przyciągała go w ogóle, nie lubił chodzić na stadion. Moja mam też nie. Piłkarscy są za to moi wujkowie. Jednak moja pasja nie wzięła się z rodziny. Mama mówi, że zawsze od małego byłem z piłką, że nie rozdzielaliśmy się. W telewizji oglądałem wszystkie mecze, jakie się dało, wszystkie niedzielne skróty. Szkoła zaczynała się o 9:30, a ja przychodziłem na godzinę 9, żeby pograć pół godziny z trzema przyjaciółmi, żeby trochę postrzelać. To przychodzi samo, to coś trochę wrodzonego. A Real… Pierwszą koszulką była ta na stulecie, którą podarowano mi w dniu Pierwszej Komunii. W tamtym dniu mama powiedziała mi też, że Real chce zaprosić mnie na testy. To był cudowny dzień.

Zmiana Beníteza na Zidane'a była tak ważna?
To nie zmieniło drużyny. Jesteśmy tymi samymi piłkarzami, tylko Dienis został wypożyczony. Myślę jednak, że wiele zmieniło się pod względem psychologicznym, potrzebowaliśmy trochę takiego świeżego powietrza. Z Benítezem drużyna i atmosfera… Ludzie nie byli zaangażowani w grupę… Wszystko było negatywne, nie byliśmy wielkimi optymistami, widać to było na treningach, w intensywności, a to przekładało się na mecze. Uważam również, że jeśli przyszedłby inny trener, to te pierwsze miesiące też byłyby pozytywne, bo potrzebowaliśmy zmiany. Jednak Zidane wskazał drogę, wszedł z siłą. Był też sprawiedliwy: grał ten, kto na to zasługiwał. A to jest bardzo ważne dla grupy, bo wszyscy widzą, że mają szansę.

W następnym sezonie kogoś wam zabraknie.
Tak, Álvaro [Arbeloi]. I to bardzo. Przebywałem z nim trzy lata i zdobyłem przyjaciela. Od pierwszego momentu, chociaż walczyliśmy o jedno miejsce, robiliśmy wiele rzeczy razem i mieliśmy wyjątkowe stosunki. Na pewno ja i cała szatnia będziemy za nim tęsknić. Wiele się od niego nauczyłem. Jego kultury pracy. To maksymalny profesjonalista. Jeśli nie gra, to trenuje na maksa, pierwszy przyjeżdża i ostatni wyjeżdża. I ta jego szczerość. Jeśli ma ci coś powiedzieć, mówi ci to w twarz, co myśli. On i Sergio w tych latach byli trochę jak starsi bracia dla grupy Hiszpanów i wychowanków. Oni się nami zajmowali i pokazywali, czym jest ta koszulka. Dziękuję im za to wszystko.

A w następnym sezonie zagracie w twoim Leganés.
Awans to było coś pięknego i emocjonującego. Gra w mieście, w którym wychowywałem się i rozwijałem, będzie bardzo wyjątkowa. Chcę złożyć im moje najszczersze gratulacje za napisanie tej historii.

Dodatkowe pytania z małego testu:
Jakiej aplikacji używasz najczęściej?
Twittera, lubię być na bieżąco.

Piszesz na portalach społecznościowych sam czy robi to ktoś za ciebie?
Piszę, lubię prowadzić to sam.

Piosenka przed meczami?
Ostatnio Coldplay. Bardzo mnie motywują.

Jaki serial oglądasz?
„Grę o tron”, ale czekam, żeby wyemitowali cały sezon, żeby zobaczyć wszystko na raz. Oglądam też „Wikingów”.

Przesąd przed wyjściem na boisko.
Jest ich wiele. Jeśli gram w pierwszym składzie, w specjalny sposób wieszam koszulkę, a na boisko wchodzę prawą nogą. Odmawiam też „Ojcze nasz”, urywam różne długości taśmy na obie nogi, a większa część idzie na prawą nogę.

Co najlepiej wychodzi ci w kuchni?
Kurczak z warzywami. Wychodzi mi zajebiście.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!