Lucas Vázquez: Zostało mi jeszcze wiele marzeń do spełnienia
Wywiad z Lucasem, który niedługo zagra na Mistrzostwach Europy.
Jeszcze na początku tego roku był na wylocie z Realu Madryt. Zidane nie dawał mu szans na grę, mówiło się o jego możliwym powrocie do Espanyolu i zainteresowaniu ze strony Deportivo. Tydzień temu Lucas Vázquez świętował zdobycie jedenastego Pucharu Europy, a w serii rzutów karnych jako pierwszy pokonał Oblaka. W szkółce Królewskich zawsze w cieniu Moraty, Jeségo i innych talentów. Dziś obok Sergio Ramosa jest jedynym przedstawicielem Realu Madryt w kadrze Hiszpanii na Euro. O tym i o wielu innych rzeczach Lucas opowiadał w rozmowie z dziennikiem MARCA, której zapis przedstawiamy poniżej.
MARCA: Gdzie byłbyś dzisiaj, gdyby nie powołanie do reprezentacji?
Lucas Vázquez: Nie miałem nic w planach, na pewno na początku wróciłbym do domu, żeby spędzić trochę czasu z rodziną. Później wróciłbym do Madrytu na uroczystość mojej szwagierki… No cóż, nie mogę wziąć w tym teraz udziału, ale nic wielkiego się nie stało.
Jak wyglądał twój pierwszy dzień na zgrupowaniu?
Dobrze, bardzo dobrze, wszystko minęło trochę chaotyczne. Poznawałem ludzi, dużo nowych twarzy i imion, powoli się przyzwyczajam.
Rozmawiałeś już z Del Bosque?
Przywitał mnie, rozmawiałem tylko chwilkę.
Koszulka z numerem 9 w reprezentacji to dla ciebie coś niecodziennego, prawda?
Jestem tu nowy, a to jedyny numer, który został. Ale oczywiście jestem zadowolony z tego, że będę go nosić. Grałem z nim już kilka razy w moim pierwszym roku w szkółce Realu. Gdy tam zaczynałem, grałem na pozycji środkowego napastnika. To był Juvenil C. Dzieliłem miejsce z Óscarem Plano (obecnie Alcorcón) i Franem Solem (Villarreal B). Rok później przyszedł Morata i zostałem przesunięty na prawą stronę i tak już zostało.
Co w twojej grze zostało z napastnika?
Zawsze coś zostaje, tak samo jak przeniosą cię z jednej strony na drugą albo za napastnika. Każda pozycja wymaga od ciebie czegoś innego i uzupełnia cię jako piłkarza. Wszystko się sumuje i pomaga ci stawać się lepszym. Ale szczerze mówiąc, jestem bardzo zadowolony z gry na prawej stronie, naprawdę.
Widzisz siebie jako Pedro z 2010 roku? Jako piłkarza, który dopiero co dołączył do wielkiej drużyny, a zakończył jako jedna z najważniejszych postaci w zespole?
Porównanie do Pedro to duże słowa. Mam po prostu nadzieję, że będę mógł pomóc drużynie, robiąc, co tylko się da.
Gdzie oglądałeś Euro 2008 i Mistrzostwa Świata dwa lata później?
Obydwa turnieje oglądałem w moim miasteczku, Curtis. Spotykaliśmy się ze znajomymi w barze i tam to przeżywaliśmy i świętowaliśmy.
Płakałeś oglądając reprezentację?
Pewnie, że były momenty wielkich rozczarowań, jak Mundiale z 2002 i 2006. Ale płakałem tylko ze szczęścia po tym w RPA.
Kiedy otrzymałeś więcej wiadomości z gratulacjami – po zwycięstwie w Lidze Mistrzów czy po otrzymaniu powołania?
Właściwie tyle samo po każdym wydarzeniu. Te bardziej szczególne? To zawsze te wiadomości od kogoś z bliskich, one wywołują najwięcej emocji.
W ostatnich miesiącach wyobrażałeś sobie, że możesz zajść tak daleko?
Pewnie, widziałem to, jako coś bardzo trudnego do wykonania, to prawda. Zawsze pracuje, by dawać z siebie wszystko w Realu Madryt i pomagać drużynie, a przyjechać na reprezentację to dodatkowa nagroda.
To Arbeloa był pierwszym, który cię poinformował o twojej obecności na pierwszej liście.
Tak, trenowałem wtedy z Zidane’em i jego pomocnikami, wykonywałem ćwiczenia, które miały mi pomóc wrócić do siebie po kontuzji. A Arbeloa wyszedł z szatni i krzyknął: „Gratulacje, masz powołanie na reprezentację!”. A ja wtedy nawet zapomniałem, że to był moment ogłaszania listy. Zapytałem go, o co mu chodzi. „O to, że jedziesz na reprezentację!”, odpowiedział. Powiedziałem tylko, „Cholera!”. Nie mogłem w to uwierzyć. Później o drugiej liście dowiedziałem się sam, telefon nie przestawał dzwonić i ciągle przychodziły wiadomości. A Arbeloa dodał mi jeszcze wiele wsparcia śpiewająć Lucas selección na celebracjach po Lidze Mistrzów.
O czym się myśli, gdy przytrafia ci się tyle dobrych rzeczy?
O osobach, którzy są z tobą także w tych złych sytuacjach: o narzeczonej, o rodzinie, o przyjaciołach. O tych, z którymi przeżywasz złe chwile, a cieszysz się tymi dobrymi.
Twoja rodzina lubi piłkę nożną?
Tak, bardzo. Mój ojciec lubi oglądać, brat lubi w nią grać… Dzięki nim jestem tutaj, z futbolem o każdej godzinie dnia.
Są za Deportivo czy za Realem?
Część za Dépor, część za Realem. Ale mój tata zawsze wspiera Królewskich.
Kto był twoim idolem?
Trudno jest wskazać tylko jedną osobę. Z tych, na których grze dorastałem mogę wybrać Raúla, który był idolem. Także Figo. Dalej podziwiałem grę Robinho i oczywiście Cristiano.
W canterze zawsze byłeś graczem drugiego planu. Wszyscy mówili o Jesé, Moracie, Czeryszewie… To sprawiło, że dziś jesteś silniejszy?
Nie, tak naprawdę nie. To rzeczy, na które nie masz wpływu. A służą ci po to, żeby dalej pracować, stawać się lepszym, a nagrodą jest bycie na zgrupowaniu reprezentacji.
Grałeś w Tercera División, w czym ci pomógł ten sezon, jak do tego podchodziłeś?
Bardzo dobrze przez to przeszedłem. Ten poziom to czas, gdy trzeba przejść od chłopca do dorosłej piłki, a to nigdy nie jest łatwe. Ten sezon pomógł mi dojrzeć, zrozumieć lepiej piłkę nożną.
Rok temu byłeś jeszcze w Espanyolu, teraz wygrałeś Ligę Mistrzów, dostałeś powołanie do reprezentacji. Zaskoczyłeś samego siebie?
Gdy ściąga cię do siebie Real Madryt, to wiesz, że masz szansę na wygrywanie tytułów. Mistrzostwa Europy to nagroda. Teraz chyba nie jestem jeszcze do końca świadomy tego wszystkiego, co mi się przytrafiło.
Gdzie jest klucz do sukcesu, do tego, że udało ci się stać ważniejszą postacią w zespole niż Jesé, Isco, James?
Nie wiem, ja po prostu pracuję każdego dnia, wykorzystuję każdy trening do tego, by uczyć się od lepszych.
Myślisz, że mógłbyś wskoczyć w miejsce kogoś z tercetu BBC?
Tu już decyduje trener, ja muszę po prostu pracować.
Ale chyba nie zadowalasz się rolą zmiennika?
Po raz kolejny muszę powiedzieć, że ta decyzja leży w rękach trenera. Chcę pracować, żeby być gotowym, gdy trener będzie mnie potrzebował.
Najpierw przekonałeś do siebie Beníteza, później Zidane’a, teraz Del Bosque. Co takiego im dałeś?
Nie wiem, to oni tak dobrze mnie widzą.
Zdarzyło ci się kiedyś grać jako prawy obrońca. Widzisz siebie na przykład w takiej sytuacji jak Juanfran czy Jordi Alba?
Wolę grać bardziej z przodu, ale zawsze jestem do usług trenera. Jeśli on chce, żebym grał jako obrońca, niech więc tak będzie.
Oglądałeś ostatnio powtórkę finału z Mediolanu?
Tak, wrażenia są piękne. To był spektakularny mecz, cierpieliśmy w nim dużo. Ale oglądanie go w telewizji to przyjemność, oczywiście.
Jak doszło do tego, że to ty strzelałeś pierwszego karnego?
To nie żaden sekret. Gdy sędzia zagwizdał koniec dogrywki, podszedłem do zastępcy Zidane’a i powiedziałem, że chcę strzelać pierwszy. Później pokazali tablicę z notatkami i byłem tam, jako wykonawca pierwszego karnego.
Finał Ligi Mistrzów, ogromna presja. Skąd wziąłeś tyle pewności, żeby wykonać tę jedenastkę?
W tym momencie byłem pewny, że trafię. Myślałem, że chciałem uderzyć, bo byłem przekonany, że zdobędę bramkę. I nie pomyliłem się.
Mieliście nakaz, w które miejsce uderzać?
Nie, powiedziano nam tylko, żeby strzelać z pewnością.
I wziąłeś piłkę, szedłeś w kierunku bramki i obracałeś ją sobie na palcu?
To wyszło naturalnie, nie byłem świadomy tego, co robię. Jedyne, co starałem się zrobić, to skoncentrować się.
Miałeś już wybrane miejsce, w które chciałeś uderzyć?
Wybrałem je w drodze do wykonania karnego.
A później świętowanie z fanami za bramką
Wyszła ze mnie wtedy cała sportowa złość, do tego cieszyłem się, że mogłem świętować z naszymi kibicami.
Pracowałeś przez ostatnie dni?
Trochę, żeby zachować formę.
Nie ma tu Nacho i Carvajala, ale są Ramos i Morata. Pomagają ci się zintegrować?
Tak, bardzo mi pomagają. Cieszę się, że mogę dzielić z nimi szatnię.
Podczas celebracji na Bernabéu powiedziałeś: „marzymy dalej”. Jakie jeszcze marzenia zostały ci do spełnienia?
Jestem jeszcze młody i zostało mi dużo marzeń do spełnienia, wiele rzeczy do wygrania. Mam nadzieję, że uda mi się to osiągnąć.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze