Finał Ligi Mistrzów oczami redakcji RealMadryt.pl
Czego obawiać się ze strony <i>Atleti</i>?
Już̇ dziś na murawie San Siro odbędzie się̨ mecz, który elektryzuje cały piłkarski świat. Jedenastki Realu Madryt i Atlético Madryt zmierzą się po raz trzeci w tym sezonie i zawalczą̨ o dominację w Europie. Takie starcia zawsze wywołują wiele spekulacji, analiz i emocji – w końcu mowa o najważniejszych rozgrywkach klubowych na świecie. Redakcja RealMadryt.pl także przygotowała z tej okazji własną porcję przemyśleń́. Zapraszamy do lektury.
1. Proponowany skład
Mateusz Wojtylak, Klatus: Once de gala i tyle. Na pewno Zidane nie szykuje żadnej niespodzianki, bo rezerwowi nie dali mu nawet cienia podstaw, by wystawić ich na finał. Jedynym wyjątkiem jest Lucas, ale zdrowe jest BBC, więc temat jego gry od początku raczej nie istnieje. Gdyby Zizou wypuścił na dzień dobry Jamesa czy Isco, chyba od razu zamówiłbym przy barze dwa dodatkowe piwa.
Jarosław Chomczyk, El Jarek: Nie ma cudów. Nie wierzę w wystawienie od początku ani Jamesa, ani Isco, ani Lucasa (którego kocham), ani Jeségo. Podstawa z Casemiro i BBC. Wydaje mi się, że to odpowiedni i najlepszy potencjał na rozpoczęcie takiego spotkania z Atleti.
Maciej Leszczyński, Leszczu: Bez kombinowania. Casemiro w środku i BBC z przodu. James i Isco na ławce. Sądzę, że nie trzeba tego wyjaśniać – to właśnie takie ustawienie i taki skład w głównej mierze wywalczył sporo punktów w końcówce ligi i to ten skład nie zawodził. Nieco więcej kontrowersji może być przy pytaniu, kogo wpuści Zidane, jeśli sprawy nie będą układać się po myśli Królewskich. Poza wymienioną wyżej dwójką jest jeszcze Lucas Vázquez, jest też Jesé. Oby trener miał już wszystko ułożone.
Przemysław Piwowar, Piwwwko: Tu chyba nie ma żadnego zaskoczenia, bo na dobrą sprawę nie ma prawa być. Jeżeli ktoś się zastanawiał, na jaką parę stoperów postawić, to dwójka Varane’a szybko rozwiązała problem. Z drugiej jednak strony, w ostatnich tygodniach Rafał prezentował bardziej poziom parodysty pokroju Bartry, niż jakość, która gwarantowałaby spokój na tyłach w takim meczu, jakim jest finał Ligi Mistrzów. Między słupkami stanie zatem Keylor, przed którym blok obronny tworzyć będą Dani Carvajal, Pepe, Sergio Ramos i Marcelo. W drugiej linii również bez niespodzianek. Nie ma co eksperymentować od pierwszej minuty z Isco czy Jamesem, by po 25 minutach dać im wędkę. Niech bór zielony trzema zatem w swej opiece Casemiro, Toniego Kroosa i Lukę Modricia. Z przodu oczywiście BBC.
Mateusz Kupiec, Mateo: Myślę, że tym razem nie ma wielu wątpliwości odnośnie do składu. Wypadł Varane, więc parę środkowych obrońców stworzą Pepe i Ramos, chociaż pewnie byłoby tak również wtedy, gdyby Francuz był zdrowy. Obecność Casemiro może być bardzo ważna wobec stylu gry Atlético. Wiele w ostatnich dniach mówiło się o zdrowiu Cristiano, ale wygląda na to, że wszystko jest z nim w porządku. Zresztą nawet gdyby nie był w pełni gotowy i tak pojawiłby się w wyjściowej jedenastce. Osobiście bardzo też liczę na dobry występ Bale’a, który w finałach w barwach Realu Madryt do tej pory prezentował się wyśmienicie.
Karol Kamiński, Paczi: Kroos-Casemiro-Modrić – takim środkiem pola Real zagrał od początku w jednych derbach Madrytu w tym sezonie. Tak, za kadencji BenÍteza. Zidane pierwszy raz postawił na tych trzech zawodników od początku spotkania po dwóch miesiącach pracy, w rewanżu z Romą. Dziś już chyba nawet nie wyobraża sobie, że finał mógłby zacząć inaczej – taką mam przynajmniej nadzieję. Casemiro to obecnie jedyny piłkarz, który jest w stanie doskonale wykonać czarną robotę defensywnego pomocnika, a to niezbędne. Jak przypomnę sobie niektóre „powroty” Kroosa, mam ciarki. Przed tą trójką oczywiście BBC, z tyłu też raczej nie ma wątpliwości i wszystko układa się tak: Navas; Carvajal, Ramos, Pepe, Marcelo; Kroos, Casemiro, Modrić; Bale, Benzema, Ronaldo.
Łukasz Okoński, Luque: Najgorszy mecz pod wodzą Zidane’a Real Madryt rozegrał właśnie przeciwko Atlético. W lutym to Simeone był górą i jest niemal pewne, że w sobotę powtórzy jedenastkę, na którą wówczas postawił. Ta porażka miała też dobrą stronę – to właśnie wtedy Zizou zrozumiał, że brakującym elementem układanki jest Casemiro i mecz z Atleti był ostatnim kluczowym spotkaniem, które Brazylijczyk oglądał z ławki. Finał Ligi Mistrzów to nie czas na eksperymenty – zagra once de gala.
2. Jakie są słabe strony Realu?
Klatus: Brak koncentracji przez 90 minut. Oczami wyobraźni widzę już Ramosa podnoszącego rękę niczym zawiadowca na stacji PKP w Łowiczu, czy Marcelo, który zapomina chyba o tym, że do obrony trzeba wracać jeszcze szybciej, niż biegnie się do ataku. Poza tym obawiam się tego, co wielokrotnie widzieliśmy już w meczach z Atleti – krateru w środku pola i Modricia czy Kroosa, którzy mogą co najwyżej pomachać do Crisa, Bale'a i Karima, bo ci są od nich oddaleni o kilkanaście metrów. Co prawda pod ręką Zidane'a wygląda to już o niebo lepiej, ale za Ancelottiego bywało podobnie – wszystko niby funkcjonowało tip-top, a przyjeżdżała banda Simeone i znów wszyscy byli od siebie za daleko.
El Jarek: W meczach o mniejszej wadze brak zespołowości, brak wspólnej pracy. Jako że mamy do czynienia z finałem, staram się wykluczyć czynnik „zabrakło nam odpowiedniego nastawienia”. Czego więc boję się najbardziej? Słabszej dyspozycji Kroosa i Modricia, która nie pozwoli im kontrolować gry ani odpowiednio skracać kontr rywala. Szczególnie martwi tutaj przypadek Chorwata. Niemiec ostatnio bardziej szedł do góry, Lukita raczej zostawiał negatywne odczucia.
Leszczu: Zbyt duża pewność siebie. Oczywiście można to interpretować jako mocną stronę, ale trzeba mieć świadomość, że naprzeciwko nie gra uboższy braciszek, lecz – nie bójmy się tego powiedzieć – piekielnie mocny rywal w rozgrywkach pucharowych. Drugi finał w ciągu trzech lat to rewelacyjny wynik, a głodni jak wilki gracze Atleti na pewno nie odpuszczą nawet przez sekundę, jeśli tylko poczują krew. Boję się, że Real znów wyjdzie na boisko z dewizą „jakoś to będzie, przecież jesteśmy lepsi”.
Mateo: AS niedawno pisał o siedmiu grzechach Realu Madryt, ale ja się z tym nie do końca zgadzam, szczególnie z pierwszym punktem. Nie wyobrażam sobie sytuacji, żeby w finale zawodnicy nie zagrali na pełnej intensywności. Najbardziej martwi mnie defensywa, ponieważ trzeba będzie zatrzymać Griezmanna i Torresa, a przecież jest także Saúl, który w półfinale pokazał, co potrafi. Problemem tradycyjnie mogą być również stałe fragmenty gry w wykonaniu Atlético.
Piwwwko: „Myśleliśmy, że po pierwszej bramce jest już po wszystkim”. „Zabrakło nam intensywności od początku”. Odchodząc nieco od aspektów czysto piłkarskich, to właśnie to jest największy problem tego klubu. Nie mam pojęcia, co dzieje się w głowach zawodników na meczach na poziomie półfinału czy finału Ligi Mistrzów, ale jeżeli padają czasami takie kwiatki jak wyżej wymienione, to zdecydowanie jest to przypadek do zdiagnozowania. Mam nadzieję, że Zizou jakoś przemówi do chłopaków, żeby chociaż przez 90 (120?) minut zachowali najwyższy poziom koncentracji. Przecież do finał.
Jeżeli chodzi o sprawy czysto piłkarskie, to zacznijmy od tyłu. Do najsilniejszych stron nie należą odcięcia prądu i zapalanie Sergio Ramosa, kiedy postanawia wziąć sprawy w swoje ręce. O ile po prawej stronie Dani bardzo fajnie zamyka strefy, o tyle z lewej strony Marcelo często zostawia solidne lotnisko. To czasami wymusza przesunięcie się w tę strefę Ramosa, czyli w środku zostaje Pepe, a w promieniu 10 metrów od Portugalczyka pustka. Ostatni aspekt - praca w defensywie całego BBC. Raz wygląda to dobrze, raz strasznie mizernie. Mam nadzieję, że pójdzie w tę pierwszą stronę.
Paczi: W Realu bronią wszyscy – to jeden z ulubionych frazesów piłkarzy Królewskich. Tak naprawdę wszyscy pracowali defensywnie tylko z Barceloną na Camp Nou, kiedy w obronie pomagali Cristiano i Bale. Oczywiście Atlético to inny styl gry niż Barcelona, ale mimo wszystko dobrze byłoby widzieć wspomnianą dwójkę, która w potrzebie potrafi wrócić. Boję się też gry Ramosa i Pepego. Wiem, że ostatnio są w dobrej dyspozycji, jednak mimo wszystko zawsze mam w głowie prostopadłe piłki posyłane między nich, a takie akcje zwykle kończyły się golem. Griezmann tylko na to czeka.
Luque: Umiejętność tworzenia akcji bramkowej w sytuacji, gdy rywal broni się całym zespołem na własnej połowie. Rezygnując z Isco i Jamesa, Zidane świadomie ogranicza grę wykorzystującą prostopadłe piłki do napastników i stawia na atak skrzydłami. Zespół jest tym samym mocno uzależniony od dyspozycji dnia Cristiano i Bale’a, a kiedy gra im się nie klei, wtedy pojawiają się kłopoty i konieczność improwizacji.
3. Jakie są mocne strony Realu?
Klatus: Indywidualności. Mamy raczej gwarancję tego, że jeśli mecz nie będzie toczył się po naszej myśli, zawsze gdzieś tam z przodu będą Cris i Bale, którzy mogą przylutować z dystansu tak, że Oblak będzie mógł tylko schylać się, by wyciągać piłkę z siatki. Poza tym wiemy, że jak Pepe czy Ramos zgubią krycie, to z tyłu jest jeszcze gość, który w tym sezonie ratował nam już tyłki wielokrotnie. Ten finał będzie inny od tego sprzed dwóch lat, choćby właśnie dlatego, że każdy rzut rożny nie będzie przyprawiał o palipitacje serca.
El Jarek: Wiara w siebie. Dwanaście zwycięstw z rzędu w lidze, ogranie Wolfsburga przy sytuacji 0:2, kontrola dwumeczu z City bez w pełni zdrowych Cristiano i Benzemy czy po prostu rozwój od stycznia, wszystko nadaje tej drużynie pewności. Dwa, forma fizyczna. Wyraźnie widać, że drużyna poprawiała się także pod tym względem i naprawdę mam nadzieję, że dwutygodniowa przerwa będzie niezauważalna.
Leszczu: Indywidualności i zrozumienie. Kiedy obejrzymy kilka meczów Colchoneros i kilka meczów Realu Madryt, na pierwszy rzut oka stwierdzimy, że Real rzeczywiście ma na każdej pozycji znakomitego piłkarza. Każdy wie, co ma robić i robi to w sposób bardzo dobry. Zidane sprawił, że między indywidualnościami pojawiła się chemia. Ale trzeba pamiętać, że nawet bez tej chemii w tym składzie jest wielu piłkarzy, którzy w pojedynkę mogą wygrać mecz. Wydaje się, że w Atlético Madryt piłkarzy z topu w ofensywie reprezentuje tylko Antoine Griezmann.
Mateo: W poprzednim punkcie pisałem o defensywie, zatem przy mocnych stronach napiszę o ofensywie. Bale, Benzema i Cristiano z pewnością napsują sporo krwi graczom Atlético. Również stałe fragmenty gry w ataku mogą być mocną stroną Królewskich. Bale niejednokrotnie pokazywał w tym sezonie, że potrafi znakomicie grać głową. Do silnych stron dodam także osobę Lucasa Vázqueza. Niezależnie od wyniku, jego wejście w drugiej połowie może być impulsem dla drużyny. Hiszpan na pewno nie będzie się oszczędzał i może być asem w rękawie Zizou.
Piwwwko: Keylor Navas. W końcu mam poczucie, że błąd któregoś z defensorów nie skutkuje stratą bramki z automatu. Dobrze też, że mamy takiego gościa jak Casemiro, który nie boi się wstawić nogi, czego nie można powiedzieć o wszystkich zawodnikach z naszej kadry. Nie można tu również zapomnieć o wertykalności, którą dają Modrić i Kroos, no i oczywiście o naszych trzech armatach z przodu. Mam nadzieję, że wszyscy będą faktycznie zdrowi, tak jak informują hiszpańskie media.
Paczi: Mówienie, że mocną stroną Realu, który zawsze ma problemy z kontuzjami, jest ławka, brzmi jak żart. Ale naprawdę tak uważam. Pierwszym zmiennikiem musi być Lucas Vázquez, który zawsze wniesie świeżość do gry i w pół godziny zrobi więcej kilometrów niż James przez cały mecz. Kontuzja Varane’a to też nie problem, bo w odwodzie zostaje Nacho, który gra nawet lepszy sezon niż Francuz. Inna mocna strona to gra głową, tu szczególnie ważny może być Bale. Wyobrażam sobie, że to właśnie po dośrodkowaniu Carvajala lub Marcelo Real zdobywa głową decydującą bramkę w finale. W końcu jedyny gol strzelony Atlético w tym sezonie padł właśnie w ten sposób – Carvajal ośmieszył Filipe Luísa i świetnie wrzucił na głowę Benzemy.
Luque: Podłączanie się do gry bocznych obrońców. Lekkość dryblingu Marcelo i umiejętność zerwania się Carvajala powinny być kluczowymi elementami koncepcji, jaką na finał obierze Zidane. Przy tak ściśniętej formacji defensywnej Atlético tworzenie przewagi liczebnej i rozciąganie gry są kluczem do rozrzucenia po szerokości boiska obrońców rywala i znalezienia tym samym luk pozwalających wejść z piłką w pole karne.
4. Czego obawiać się ze strony Atlético?
Klatus: Intensywności i poświęcenia. Dla nich nie będzie straconych piłek, nie będzie odpuszczania w żadnej sytuacji. Materace potrafią gryźć trawę jak żaden inny klub, a o naszych grajkach niestety nie zawsze można to powiedzieć. Ważne będą pierwsze gwizdki arbitra, który może ustalić, jak ten mecz będzie wyglądał. Jeśli pozwoli na ostrzejszą grę – będziemy mieli problem.
El Jarek: Kontroli. Atlético będzie próbowało skracać czas gry, będzie próbowało wybić Królewskich z rytmu i postara się po prostu grać swoje. Nie wiem, czy da się przypisać to określenie lepiej niż do tej ekipy. Oby Królewscy konsekwentnie robili swoje i dążyli do gola, a nie patrzyli na kolejne mikrosukcesy defensywne przeciwnika. Jeśli mówiłem o formie fizycznej, to przygotowanie psychologiczne też będzie bardzo ważne.
Leszczu: Griezmanna. Gdyby poprowadził swoją drużynę do Pucharu Europy i bardzo dobrze zagrał na EURO, mógłby znaleźć się w trójce najlepszych graczy na świecie w tym roku. Diego Simeone nauczył go harowania w obronie, ale Francuz nie stracił ofensywnych zapędów, które niejednokrotnie pozwalały Atleti wygrywać mecze. Poza tym trzeba obawiać się Fernando Torresa, który w tym roku przeżywa drugą młodość.
Mateo: Częściowo już o tym napisałem w punkcie 2. Atlético, niezależnie od tego, co mówią jego piłkarze, będzie się chciało zrewanżować za porażkę z Lizbony. Nie odkryję nic nowego, jeśli napiszę, że należy się obawiać zorganizowanej gry podopiecznych Simeone w defensywie. Do tego należy dodać ostrą grę i spore zagrożenie po stałych fragmentach gry czy też szybkich atakach.
Piwwwko: Przede wszystkim tego, że z niczego potrafią zrobić coś. Ile to już razy powtarzała się sytuacja, że Atleti nie będąc drużyną dominującą, potrafi przechylić szale zwycięstwa na swoją korzyść? Barcelona, Bayern? To tylko ostatnie przykłady. Ta drużyna po prostu potrafi cierpieć. Mało tego, oni lubią cierpieć. Wtedy czują się lepiej. Czy to prostopadłe podanie, czy stały fragment gry. Atletico będzie na to czekać, a my będziemy srać w gacie za każdym razem, kiedy w narożniku piłkę ustawiać będą Koke czy Gabi, a kamery zaczną pokazywać Godina wbiegającego w pole karne. Ponadto, wszyscy wiemy co tej drużynie daje Griezmann, Saúl czy Torres, z którego wszyscy się śmieją, a ja się nie zdziwię, jak w niedzielę będzie na okładkach wszystkich sportowych dzienników na świecie.
Paczi: Obawiam się, że nas udusi. Tak jak udusiło Barcelonę, Bayern i Real w końcówce lutego. Że tak bardzo zamkną każdą wolną przestrzeń, że Modrić nie będzie w stanie znaleźć dobrej opcji na rozegranie. Obawiam się, że przez 90 minut Real nie będzie w stanie zdobyć bramki.
Luque: Kontrataków. Simeone ustawi dwie defensywne linie i będzie prowokować do angażowania się w grę coraz większą liczbę graczy Realu. Indywidualnie zaś należy uważać na błyskotliwego Griezmanna, Saúla, który posiada niezwykłą lekkość w grze, oraz Torresa, którego doświadczenia w meczach tej rangi nie można zlekceważyć.
5. Rola meczu w Lizbonie.
Klatus: Myślę, że wbrew pozorom ten mecz bardziej siedzi jeszcze w głowach piłkarzy Realu niż Atletico. Ramos na golu z Lizbony będzie już jechał przez całe życie i obawiam się, że prędzej nas zgubi przekonanie, że tak czy siak dojedziemy ich na końcu, niż strach Atletico, że tak może się tak stać.
El Jarek: Raczej żadna, bo nawet jeśli Atleti w 80. minucie będzie przegrywać 0:1, to Juanfran przy wrzutce nie będzie myśleć: „K…, wtopimy zaraz drugi finał”. Jedyne, co może dać tamten finał, to całkowita wiara, że gra się do ostatniej minuty. Całkowicie wierzę, gdy obie strony podkreślają, że ten finał to szansa, a nie rewanż.
Leszczu: Mam nadzieję, że żadna. Trudno sobie wyobrazić jeszcze bardziej zmotywowane Atlético, jednak bardziej bałbym się tego, że to gracze Realu Madryt spodziewają się kolejnego spektakularnego momentu. Nie uważam, by Królewscy byli faworytem, a już na pewno nie ze względu na mecz w Lizbonie. Gracze Colchoneros mówią, że futbol im jest coś winny, ale ten mecz będzie zupełnie nowym rozdziałem. Mam nadzieję, że o jakimkolwiek rozluźnieniu w szeregach Los Blancos nie będzie mowy.
Mateo: Mecz w Lizbonie jest czymś magicznym dla Realu Madryt i bolesnym wspomnieniem dla Atlético. To może zadziałać na korzyść Królewskich. Presja na Rojiblancos jest ogromna, ponieważ druga porażka w finale z największym rywalem byłaby dla nich trudna do przełknięcia. Realowi Madryt wspomnienia z Lizbony mogą dodać pewności siebie.
Piwwwko: Trudno ocenić. I spora i żadna. Simeone nie popełni żadnego błędu, który popełnił przed dwoma laty. Biedny chłop, ile razy on musiał oglądać ten dramat swoich chłopców? Pewnie setki, ale na pewno wyciągnął z tego odpowiednie wnioski. To będą dwa zupełnie inne mecze. Oczywiście, jest jakaś chęć rewanżu ze strony Los Colchoneros. Jasne, mamy może jakąś przewagę psychiczną. Ale litości. To jest finał Ligi Mistrzów. Motywacja wśród każdego z zawodników powinna przekraczać jakieś zdrowe granice. Czy można być zatem bardziej nakręconym, bo dwa lata temu przegrało się we frajerski sposób?
Atletico jest dużo bardziej wypoczęte, niż przed finałem z Lizbony, kiedy to do końca wypruwali żyły w walce o mistrzostwo Hiszpanii. Z drugiej strony inaczej też to wygląda u nas. Chociażby przykład Cristiano, który sam przyznaje, że wtedy czuł się cholernie źle przez kontuzję kolana, kiedy głowa chciała, a nogi nie mogły. Nie ma co wspominać Lizbony, to przeszłość.
Paczi: Dla Królewskich finał w Lizbonie ma bardzo pozytywne znaczenie. Dzięki niemu na Realu nie ciąży już presja wyczekiwanej od 12 lat La Décimy. Pozostaje tylko ta znana już presja, z którą Królewscy podchodzą do każdego meczu – trzeba wygrać, bo jest się Realem Madryt. Z kolei Atlético raczej nie zagra tak, jak chociażby w pierwszym meczu z Bayernem. Nie będą chcieli zdobyć jednej bramki, a później bronić Częstochowy, bo Simeone wie, że w 93. minucie może się pojawić jakiś, dajmy na to, Sergio Ramos.
Luque: Gol Sergio Ramosa był niczym zerwanie zaręczyn na ślubnym kobiercu – cios, który otrzymało wówczas Atlético, z pewnością był dotkliwy i daje Królewskim mentalną przewagę, którą należy jednak umiejętnie wykorzystać. Być może (oby) szalona presja trenera i agresywne podejście do meczu sprawią, że Los Colchoneros wyjdą na boisko przemotywowani i w pewnym momencie stracą panowanie nad grą w zgodzie ze swoją filozofią. Chaotyczna wymiana ciosów to dla Realu najlepszy możliwy scenariusz.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze