Advertisement
Menu
/ lagalerna.com

Hierro: Zabroniłbym Piqué korzystać z mediów społecznościowych (cz. 2)

Druga część wywiadu dla <i>La Galerny</i>

Były piłkarz i trener Realu Madryt, Fernando Hierro, udzielił wywiadu dla portalu La Galerna. Hiszpan rozmawiał na temat swojej przyszłości w klubie zarówno tej bardziej odległej, jak i najnowszej, a także na temat wydarzeń bieżących. Poniżej prezentujemy drugą część wywiadu. Pierwszą część możecie przeczytać tutaj.

Czy to tłumaczyłoby więc odejście Ancelottiego? Nie wygrał w drugim sezonie.
Spójrzcie, dla mnie Carlo wydaje się trenerem idealnym z powodu tego, co ze sobą przynosi, jak i przez to, że ma spore doświadczenie. Był bardzo kochanym i szanowanym przez wszystkich trenerem, nie wyłączając prasy… Według mnie Ancelotti jest szkoleniowcem dla każdego zespołu na świecie. Mówię tak, bo mógłby prowadzić wszystkie drużyny świata dzięki doświadczeniu i temu, kim jest i co znaczy, czy też z uwagi na to, jak szybko na przykład adaptuje się przy podejmowaniu decyzji. Prowadził już Juve, Milan, Real, Paris Saint-Germain, Chelsea… Jeśli widzimy menedżera takiego jak Ancelotti, jak mamy nie stwierdzić, że to wspaniały trener, proszę… Wszyscy tak mówią.

Twoje odejście z klubu trochę łączy się z opuszczeniem go przez Ancelottiego?
Nie, nie, ja podjąłem decyzję już wcześniej.

Zdecydowałeś wcześniej?
Tak, zakończyłem sezon jako drugi trener, co pomogło mi zdobyć doświadczenie… Nie widziałem się także w profilu trenerskim. Jeśli w przyszłości zechcę trenować, wtedy wykonam krok w tym kierunku, a jeśli nie będę chciał tego robić, zacznę szukać w życiu czegoś innego. Nie widziałem się jednak w roli drugiego trenera przez dłuższy czas. Niemniej jednak w czasie, w którym piastowałem tę funkcję, chciałem przysłużyć się całym doświadczeniem zdobytym podczas grania w Realu i w czasie czterech lat bycia dyrektorem sportowym w federacji. Jeżeli nadarzy się okazja, aby robić coś ważnego, to przyjmę ją z otwartymi ramionami. Ancelotti miał zespół pracowników, z którym spędził dużo czasu i co do którego miał sporo zaufania. Miał też fantastycznego asystenta. I cóż, ja byłem człowiekiem stąd, a od czasów, w których obcowałem z klubem codziennie, minęło wiele w moim życiu. Każdy nas wspomagał, ale Carlo był kimś, kto nie potrzebował pomocy, bo zgromadził tak wiele doświadczenia przy wielu różnych prezesach, przy innych kulturach piłkarskich i różnorodnych sposobach myślenia. Miał arabskiego prezesa w Paris Saint-Germain, Rosjanina, Florentino… Kto może go czegoś nauczyć? Czego ja mogę nauczyć kogoś takiego?

Mówisz, że wciąż nie jesteś pewien, czy rozpoczniesz karierę trenerską czy jakiś inny typ działalności. Widzisz swoją przyszłość w Realu Madryt? W trenowaniu, w dyrekcji?
To zawsze jest bardzo trudne pytanie… a jednak równocześnie proste. Real to mój dom, dla mnie to jasne, że myślę o tym klubie. Wszyscy wiedzą, że spędziłem tutaj czternaście lat i że Blancos dali mi wszystko. Nie mogę się z tym sprzeczać. Moje stosunki z klubem są wyborne. Wielu ludzi pyta mnie: „Wrócisz?”. Ten klub jest dla mnie jak dom i jeśli dostanę od niego szansę i zostaną spełnione pewne warunki, dobrze. Jeżeli nie? To nic się nie stanie. Real ma już Chendo, Butragueńo, Zidane'a, Ramisa, Solariego, Gutiego, Álvaro… Ludzi, którzy przez długi czas nosili koszulkę Królewskich.

Krąży legenda, że miałeś być kandydatem na prezesa wraz z Raúlem i innymi.
Tak, tak… To skandaliczny poziom dziennikarstwa śledczego… Widzicie, to naprawdę potrafi wykończyć, mnie to męczy… Męczy mnie to, że tak łatwo używa się nazwisk jakichś osób, mówiąc, że byliśmy przygotowani do czegoś, o czym nawet nie wiemy. Widzicie, jem z Raúlem kolację, kiedy tylko możemy się spotkać. To logiczne, ponieważ jesteśmy kolegami z boiska, przyjaciółmi, cieszymy się i śmiejemy, widząc się nawzajem. Jeśli mielibyśmy coś do ukrycia, schowalibyśmy się, ale poszliśmy do restauracji w centrum Madrytu, bo tam nam się podoba… A potem wykorzystuje się to, żeby ktoś mógł pomyśleć, iż jest jakaś kandydatura i że o tym z nim rozmawiałem. Jednak nikt nie przywołał mnie, aby spytać, czy jest to prawda.

My cię o to pytamy. Jeśli chcesz, masz okazję, żeby zdementować tę pogłoskę.
To nie jest kwestia dementowania, tylko używania czyjegoś nazwiska. Jeśli ktoś używa cię w ten sposób, to może to zrobić przeciwko klubowi lub na jego rzecz. Ktoś inny powie, że jeśli jest jakaś kandydatura, to właśnie dlatego jesteś w klubie. Dlatego właśnie sporo myślę, udzielając wywiadów. Kiedy to robię, uważam, co powiem lub czego nie powiem, bo potem zostanie to użyte w większym wymiarze. Ostatecznie decyduję się mówić jak najmniej, bo tak naprawdę mnie to męczy. Raz niby jem kolację, drugi raz już nie. Raz jestem do czegoś przygotowany, drugi już nie. I znowu jestem przeciw klubowi. Jeśli coś powiem, można pomyśleć, że żywię jakiś uraz, a jeśli czegoś nie powiem, to można pomyśleć… Ostatecznie decyzja jest taka, aby mówić jak najmniej, bo mówisz, co mówisz, a i tak tego użyją. Za każdym razem, jak Real przegra dwa spotkania z rzędu, wyciągają kandydaturę i stawiają nas przeciwko sobie.

Zobaczmy, czy teraz zacytujemy coś, co powiedziałeś naprawdę. Chodzi o słowa z 2013 roku na temat Casillasa i Diego Lópeza. Chcemy dowiedzieć się, czy nadal tak myślisz czy też patrzysz na sprawę z innej perspektywy, kiedy żadnego z tych bramkarzy nie ma już w Realu. Zdaje się, że powiedziałeś: „Casillas potrzebował wsparcia, kiedy był kontuzjowany, ale sam musi poukładać swoje sprawy, podjąć decyzję i nie pozwolić nikomu mówić za siebie. Potem powinien powiedzieć: «Widzicie, jest kolega z zespołu, który jest przede mną, który gra w pierwszym składzie, a ja zawsze będę tuż za nim, bo jestem kapitanem i muszę dawać przykład»”.
Cóż, w pełni się ze sobą zgadzam. Myślę, że był to nocny wywiad w radiu. Zapytano mnie o to i powiedziałem, że to Iker powinien mówić w swoim czasie, jednak nie powinien rozmawiać na tematy sportowe, ale mniej więcej w stylu: „Spójrzcie, jestem zawodowcem, piłkarzem, byłem graczem podstawowego składu przez długi czas, a teraz gra ktoś inny…”. I co więcej? Chodzi o to, że nie trzeba mówić więcej. Również rozumiem, że wielokrotnie z powodu odczuć do klubu i bycia kapitanem trudno jest sobie poukładać pewne sprawy i wiedzieć, że nie wszyscy mogą cię lubić. Lubię Ikera, mamy fantastyczne relacje i słuchajcie, kiedy trener zdecyduje się wystawić kolegę z zespołu, to taka jest jego decyzja. Jednak ten temat w mediach społecznościowych z byciem kretem… Ten kraj potrzebuje bardzo wyraźnej zmiany społecznej, nowego sposobu na rozumienie świata, własnego życia osobistego, zawodowego… Młodzi nie są przygotowani do korzystania z mediów społecznościowych. Wszystko to nagromadziło się wokół Ikera.

Jednak mówiąc o Ikerze, powiedziałeś, że powinien był być może wypowiedzieć słowa, których nie wymówił. Sprawował funkcję kapitana w inny sposób niż ty?
Każdy z nas żyje w innym świecie. Dla mnie najtrudniejsze do zrozumienia jest to, jak skończyła się sprawa Ikera, prawda? Jak mogło dojść do takiego końca… Zawsze należałem raczej do tych „mówiących o zrozumieniu”. Rozumiałem, że w dniu, w którym przychodzisz, ktoś musi odejść i że kiedyś to ty odejdziesz, a cały ten ruch jest dla nas trudny. Jestem pewien, że Iker nigdy nie chciałby… Wiele razy już to mówiłem i dla mnie to nieważne, że znów się powtórzę – uważam, że Ikerowi w decydujących momentach zabrakło ochrony. Wielokrotnie o tym wspominałem.

Ochrony ze strony klubu?
Ochrony wizerunku wszystkich ze strony każdego.

Miał ją ze strony prasy, czyż nie?
Kiedy skończy karierę, wierzę, że wszyscy w trochę innym wymiarze pojmiemy, co znaczył dla Realu przez całe swoje życie, wierzę też, że wróci. Chciałbym, aby Iker znowu założył koszulkę Realu i miał swoje pożegnalne spotkanie, w czasie którego Bernabéu rozstałoby się z nim tak, jak na to zasługuje.

Co więcej odejścia z Realu zawsze są trudne. To Ikera czy twoje, które zgrało się z pożegnaniem Vicente del Bosque. Co się tam wtedy stało? Bo mówiono wiele rzeczy.
Nie, widzicie, ja nie zamierzam wracać pamięcią wstecz. Nic nie mówiłem i nie będę mówić. Wiem, co i dlaczego się stało, mam to jasno poukładane. Miałem wiele informacji i tyle. Liczy się to, że nie zmieniło się to, co czuję do Realu, tak jak i nie zmieniło tego, co czuje do niego Iker czy jakikolwiek inny piłkarz, który nosił jego barwy, jakikolwiek prezes lub trener. Ponieważ to jest Real Madryt, a Real Madryt jest największy ze wszystkich. W moim wypadku nie miałem nic do klubu, moje stosunki w jego wnętrzu są bardzo dobre. To moje sprawy.

Są twoje i takimi pozostaną.
I takimi pozostaną.

Jako były kapitan powiedz nam, czy Sergio Ramos i Marcelo dobrze sprawują tę funkcję?
Sergio jest fenomenalny, Marcelo również. Ramos robi to doskonale, ma trzydzieści lat, ale spędził już dużo czasu w Madrycie. Marcelo także, jak i Pepe czy Cristiano. To ludzie, którzy perfekcyjnie rozumieją, czym jest praca codzienna w tym klubie i jak on funkcjonuje. Świetnie to pojmują, bardzo to szanują i wiedzą, co oznacza Real, to wspaniali chłopcy. Każdy ma swoje osobliwości i swój sposób bycia, ale są niesamowici, mają wielkie serca i grają dla Realu Madryt.

Pomówmy trochę o Del Bosque.
Tego się spodziewałem (śmiech).

José Luis Sánchez powiedział nam w wywiadzie: „Klub zaoferował Del Bosque emblemat ze złota i z brylantami, a on go odrzucił. Możesz stanąć twarzą w twarz z Florentino Pérezem, prezesem Realu, ale myślę, że musisz rozgraniczyć jego osobę od tego, czym jest sam klub. Jeśli Real Madryt, jako klub, oferuje ci nagrodę za twoją karierę, myślę, że powinieneś ją przyjąć, choćby nie podobali ci się obecni włodarze. Vicente powinien go przyjąć, zabrać ze sobą i pokazać madridismo, że jest madridistą. To wielki madridista. Jednak rana, która boli go od odejścia, uderza w środku, w madridismo”.
Nie zgadzam się. Jeśli ktoś wierzy, że Vicente po trzydziestu sześciu latach pracy w klubie nie jest madridistą… Jeżeli są ludzie, którzy mogą myśleć, że Del Bosque jest antymadridistą, to znaczy, że go nie znają… Widzicie, każdy może mieć własną opinię, a ja szanuję je wszystkie, kiedy jednak ktoś mówi, że on nie jest madridistą, to bardzo słabo go zna. Oprócz tego, że Vicente był w klubie przez trzydzieści sześć lat, był też kimś, kto zostawał w miasteczku sportowym do dziesiątej w nocy. To przykład, ktoś, kto przekazuje i przekazywał dalej wszystkie wartości, które w sobie zaszczepił i które pochodzą od Realu. Inną sprawą są sytuacje osobiste, ale ja nie mogę pozwolić, żeby ktoś choćby nawet na moment myślał, że Vicente nie wie, co robi, że nie reprezentuje tego, czego nauczono go, gdy przyszedł do Realu Madryt. Życzyłbym sobie, żebyśmy wszyscy byli trochę tacy jak on.

Wielu madridistas nie rozumie na przykład jego obrony Piqué. Tego, że usprawiedliwia jego działania. Co ty zrobiłbyś z Piqué?
Najpierw powiedziałbym mu, że nie ma dla niego mediów społecznościowych. Znam Piqué od dłuższego czasu i bardzo go szanuję, mam z nim ciepłe stosunki, bo dogadywałem się z nim, od czasu jak przyszedłem do RFEF. Problemem jest to, o czym mówiłem wcześniej – czasy, które nadeszły, nie są proste dla młodych. Media społecznościowe tworzą problem, gdy rozegrasz złe spotkanie i musisz czytać pewne rzeczy, znosić pewne komentarze osobiste, czasem dotyczące rodziny…

Zanim skończymy, powiedz nam coś o Bale'u i Benzemie. Dwóch B z BBC, bo o Cristiano już mówiłeś.
To świetni piłkarze, ale różni. Każdy ma swoją charakterystykę, ale to gracze totalni, którzy mają siłę. I myślę też, że Karim jest potrzebny, aby Bale i Cristiano dawali z siebie to, co najlepsze. Jest tak z uwagi na sposób, w jaki współpracuje, jak czuje piłkę i czyta między wierszami. To fantastyczne, gdy napastnik opuszcza pozycję, aby inni mogli na tym skorzystać… Dla mnie Karim to niesamowity gracz, który wychodzi na boisko jako „dziewiątka” i może tam grać, ale potrafi też występować na innych pozycjach na boisku.

I pytanie za milion – Bale powinien grać na lewej czy prawej stronie?
Dla mnie to bez różnicy. Uważam, że być może problemem jest to, iż w Anglii grał sporo na lewej stronie, a tutaj gra na prawej… W piłce zazwyczaj zmienia się stronę, można grać na prawej i lewej… i Bale to potrafi. W bogactwie, które oferuje Walijczyk, chodzi o to, że czasem musi przyzwyczaić się do tego, co robi.

Jesteś optymistą co do Ligi Mistrzów i ligi?
Real będzie walczyć i już. Przed miesiącem myśleliśmy, że nie ma tematu ligi, a teraz jest już taka możliwość. Minęły już czasy, w których myśleliśmy, że dojście do półfinału w Lidze Mistrzów to niemożliwe do zrealizowania wyzwanie. Taka jest rzeczywistość, którą mamy przed sobą… Zwycięstwo na Camp Nou było punktem zwrotnym dla zmiany mentalności i wytworzenia szacunku do samych siebie.

Przyjmijmy najgorszy scenariusz dla Realu, który przed kilkoma tygodniami lansowało wielu ludzi: nie ma ani ligi, ani Ligi Mistrzów. Przedłużyłbyś kontrakt z Zidane'em?
Przedłużyłbym go już teraz. Jeśli to ja podejmowałbym tę decyzję, jutro z rana przedłużyłbym z nim kontrakt.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!