Bale gra wszędzie: jako „7”, „9” i „11”
Analiza meczu z <i>Marki</i>
Autorem poniższej analizy jest Enrique Ortego z dziennika MARCA.
Poważne źródła w Katalonii podają, że Barcelona w sezonach 2010/11 i 2011/12 bardzo uważnie obserwowała Garetha Bale'a. W tamtym czasie nie miał jeszcze stałej pozycji, chociaż powoli przesuwał się do przodu. Z lewej obrony przeskoczył na skrzydło, a czasami grywał też w środku pola.
Właśnie wtedy działacze Barcelony skontaktowali się z agentem zawodnika, Jonathanem Barnettem. W pierwszej rozmowie słowa reprezentanta miały być jasne: „Bale chce być napastnikiem, nie wróci już do obrony. Jego zamysłem jest zostanie najlepszym graczem na świecie i żeby tak się stało, musi zdobywać wiele bramek i przejść do drużyny, która będzie na niego grała”. Coś w tym stylu.
Katalończycy mieli już Messiego jako pana i władcę teraźniejszości i przyszłości, więc odpuścili. Poza tym oni widzieli w Walijczyku ofensywnego bocznego obrońcę. Nie było przypadkiem, że w kolejnym sezonie, 2012/13, z Villasem-Boasem na ławce, Gareth został mediapuntą czy względnie drugim napastnikiem, a w 44 meczach strzelił 26 goli i zaliczył 15 asyst.
To była katapulta do Realu Madryt, gdzie jednak nigdy na niego nie grano. Między innymi dlatego, że istnieje pewien Cristiano Ronaldo, ale też z takiego powodu, że Bale wcześniej był po prostu napastnikiem i nie za bardzo wiedział jaka pozycja pasuje mu najbardziej: lewy bok, prawy bok czy środek.
Gra na trzech pozycjach
Wszystko wskazuje na to, że godzina Garetha w Realu Madryt wybiła. Jego znaczenie i wpływ rośnie z meczu na mecz. Wczoraj był po prostu napastnikiem totalnym. Zaczął na prawym skrzydle, potem przeszedł na lewy bok, a kończył jako odnośnik w ataku i klasyczny środkowy napastnik.
Na każdej z tych pozycji Walijczyk miał całkowitą swobodę ruchów w każdym kierunku. Zidane go nie uciska, przeciwnie. Odpuszcza mu, żeby atakujący pokazał cały swój repertuar. Czasami, szczególnie na lewym boku, wykonuje ruchy podobne do tych Cristiano.
Zaczyna z boku i zbiega do środka, a po pięciu krokach jest już środkowym napastnikiem. Tak zazwyczaj zachowuje się Portugalczyk. Jego gra w powietrzu jest dosłownie spektakularna. W lidze ma już dziewięć trafień głową. Pod tym względem ma fantastyczne wyczucie i nie czeka na wrzutki z bocznych sektorów, a po prostu je atakuje. Jak wczoraj przy podaniu Lucasa na bramkę czy w Vallecas przy pierwszym trafieniu. Jego większy wpływ na ofensywę widać po statystykach i 19 zdobytych golach.
Bez ciągłości, ale też bez tracenia inicjatywy
Zidane skład na Sociedad układał, patrząc już na środę i City. Poza brakami Cristiano i Benzemy zrezygnował z Kroosa. Carvajal, Pepe, Marcelo i Jesé zostali na ławce. Mimo to Francuz pozostał przy 4-3-3 i dopasowywał do tego różne elementy. W czasie spotkania potrafił modyfikować system zależnie od potrzeb.
Przy pierwszej zmianie, Jesé zastąpił Mayorala, małe przemeblowanie. James, który był lewym środkowym pomocnikiem, przeszedł bliżej trzech napastników, wręcz był praktycznie tym czwartym. Modrić i Casemiro zabezpieczali tyły jako dwaj mediocentros. Kiedy Isco wszedł za Kolumbijczyka, zajął podobną pozycję.
Po bramce Bale'a Zidane zarządzał kolejną modyfikację. Powrót na swoją połowę, Bale najbardziej wysuniętym graczem, a za nim linia złożona z czterech graczy: Lucasa, Modricia (Kovačicia), Isco i Jeségo. Klarowne 4-1-4-1.
W grze Realu przez wiele minut brakowało ciągłości, ale Sociedad też nie błyszczał pod tym względem, więc Królewscy mogli utrzymywać inicjatywę, a wyraźnie przyśpieszyli w drugiej połowie, gdy zaczęli zauważać, że ich szanse uciekają. Wtedy swoje zrobił Bale.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze