Chwila zawieszenia
Zapowiedź meczu Real Madryt – Eibar
Ma rację ten, kto twierdzi, że miłość i nienawiść dzieli tak naprawdę bardzo cienka linia. Nie mylą się także ci, którzy powtarzają, że z nieba do piekła można spaść w ułamku sekundy. W ciągu minionych kilku dni dobitnie przekonaliśmy się o tym, jak niewielką odległość trzeba nieraz pokonać, by dostać się z jednego bieguna na drugi. Nam, kibicom Realu Madryt, nie trzeba tego zresztą tłumaczyć. Znamy to aż za dobrze. Mozolnie stawiany domek z kart wciąż pozostaje jedynie domkiem z kart i w każdym momencie byle podmuch może sprawić, że ogrom włożonej pracy weźmie w łeb. Najpierw wygrana z Barceloną na jej stadionie, po której madridismo uwierzyło, że da się pokonać każdego, zaś ledwie kilka dni później niewytłumaczalna porażka w żenującym stylu z Wolfsburgiem. Nie próbujmy szukać w tym wszystkim logiki, ponieważ zwyczajnie jej nie znajdziemy. Tak czy inaczej nim jeszcze na dobre zdążyło do nas dotrzeć to, co się wydarzyło, Królewskich czeka już kolejna potyczka. Potyczka stanowiąca chwilowe zawieszenie w próżni przed kolejną turą rosyjskiej ruletki. Los Blancos zmierzą się w niej u siebie z dziewiątym w tabeli Eibarem.
Tak jak wspomnieliśmy we wstępie, w poprzedniej kolejce Real sprawił niespodziankę i po golach Benzemy oraz Cristiano pokonał w stolicy Katalonii Barcelonę 2:1. Choć postawa Królewskich szczególnie w pierwszej połowie mogła budzić niepokój, ostatecznie podopieczni Zinédine'a Zidane'a otrząsnęli się po ciosie wyprowadzonym przez Gerarda Piqué i pokazali niesamowity charakter, przechylając szalę zwycięstwa na swoją stronę mimo gry w osłabieniu. Gdy wydawało się, że pokonanie odwiecznego rywala na jego terenie może jedynie pozytywnie wpłynąć na morale zespołu... przegraliśmy ze skazywanym na pożarcie Wolfsburgiem. W Saksonii madrytczycy zagrali wprost fatalnie, tracąc dwie bramki i ani razu nie trafiając do siatki niezwykle mądrze broniących prowadzenia gospodarzy. O ile po Klasyku nie dało się wskazać jednego konkretnego piłkarza mającego kluczowy wkład w ostateczny sukces, o tyle po meczu w Niemczech nie da się wymienić jednego winnego. Zawiodła drużyna jako całość.
Jeśli chodzi o sytuację kadrową, dziś przeciwko Eibarowi w podstawowej jedenastce zabraknie czterech graczy pierwszego składu – po jednym z każdej formacji. Wolne od Zidane'a dostał Keylor Navas, a szansę debiutu po zmianie szkoleniowca otrzyma w końcu Kiko Casilla, który po raz ostatni wystąpił niemal równo cztery miesiące temu w wygranej 8:0 na Bernabéu potyczce z Malmö. W obronie oprócz wciąż kontuzjowanego Raphaëla Varane'a nie zobaczymy także Sergio Ramosa. Andaluzyjczyk przez niemal całe spotkanie w Barcelonie wręcz prosił się o czerwoną kartkę i sędzia ostatecznie postanowił spełnić jego marzenie, wskutek czego w dzisiejszej potyczce kapitan Los Blancos jest zmuszony pauzować. W drugiej linii nie ujrzymy natomiast Luki Modricia, który decyzją trenera nawet nie znalazł się w meczowej kadrze. Listę nieobecnych uzupełnia Karim Benzema. Francuz doznał w środę drobnego urazu, jednak na rewanż z Wolfsburgiem powinien być już gotowy. Wśród powołanych znalazł się za to Borja Mayoral.
Zostawmy jednak na chwilę z boku królewski rollercoaster i poświęćmy kilka słów naszemu rywalowi. Eibar moglibyśmy z powodzeniem porównać z wielbłądem. Baskowie najpierw gromadzą w pierwszej rundzie tyle punktów ile tylko się da, by następnie w rewanżach wykorzystywać zapasy. O ile w zeszłym sezonie podobne podejście nieomal nie zakończyło się tragedią (Eibar uratował się wyłącznie dzięki degradacji za długi Elche), o tyle w obecnych rozgrywkach model ten funkcjonuje już o wiele lepiej. Do tego stopnia, że podopieczni José Luisa Mendilibara zajmują dziewiątą lokatę i raczej nie grozi im już spadek (10 punktów przewagi nad 18. drużyną w tabeli), mimo że ostatni mecz wygrali niespełna dwa miesiące temu przeciwko Levante (2:0). Było to zresztą jedno z zaledwie trzech zwycięstw Eibaru odniesionych w rundzie wiosennej (pozostałe dwa to 2:1 z Espanyolem 10 stycznia i 5:1 z Granadą kolejkę później). Postacią, która odegrała kluczową rolę w tym, że dziś nasi przeciwnicy mogą spać spokojnie, jest Borja Bastón. Urodzony w Madrycie napastnik z 17 trafieniami na koncie wraz z Artizem Adurizem jest na tę chwilę najlepszym hiszpańskim strzelcem w Primera División. O tym, że gościa z podobnym dorobkiem bramkowym nie można puszczać samopas w polu karnym, nie trzeba chyba nikogo uświadamiać.
Cóż, nie będziemy ukrywać, że potyczka z Eibarem jest jedynie chwilowym przerywnikiem przed kluczowym dla losów sezonu wydarzeniem. Większość z nas albo wciąż stara się dociec tego, co złożyło się na środową klęskę, albo też jest już myślami przy wtorku i snuje wizje o remontadzie. Najpierw jednak trzeba zrobić to co leży w naszym obowiązku i zwyciężyć w Madrycie z Baskami. Niech piłkarze Królewskich dadzą swoim kibicom powody ku temu, by ci uwierzyli, że po kilku dniach na Bernabéu wrócą nie po to, by wieszać na swoich zawodnikach psy, lecz po to, by świętować remontadę.
Początek meczu o godzinie 16:00. Transmisję przeprowadzi STS TV
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze