Ostatni test przed Ligą Mistrzów
Zapowiedź meczu Real Madryt – Athletic Bilbao
Baskowie. Naród-legenda. Podobno są niepodatni na ból oraz bodźce atmosferyczne. Mówi się też, że są twardzi niczym diament, zaś do rąbania drewna wcale nie potrzebują siekier. W trakcie polowań na dziki również obywają się bez sprzętu. Bez problemu są w stanie dogonić uciekającą zwierzynę i zadusić ją gołymi rękoma. Mają dziwne sporty regionalne, jak podnoszenie kamieni czy właśnie rozłupywanie pni. Poza tym mówią w języku, którego – jak głoszą pradawne legendy – nie był w stanie nauczyć się nawet sam szatan. Na dzisiejszy mecz na Santiago Bernabéu piłkarze i sztab szkoleniowy Athleticu natomiast najchętniej udaliby się boso po wyłożonej płonącym węglem drodze, niemniej wyściełane gwoździami fotele w autokarze także im odpowiadają. Choć o baskijskiej społeczności krąży naprawdę cała masa stereotypów, które, jak to zwykle bywa, niekoniecznie muszą w pełni pokrywać się z rzeczywistością (oprócz wymienionych wyżej sportów narodowych – czymże jednak różnią się one w gruncie rzeczy od pchnięcia kulą czy rzutu oszczepem? – oraz języka), nie ulega wątpliwości, że dziś w stolicy Hiszpanii o godzinie 16.00 rozpocznie się starcie dwóch zespołów budowanych w oparciu o kompletnie odmienne idee i zarządzanych w diametralnie różny sposób.
W pierwszej potyczce na San Mamés Real Madryt nie bez kłopotów zwyciężył 2:1 po dwóch bramkach niezawodnego Karima Benzemy (dla gospodarzy trafił Sabin Merino). Można śmiało zaryzykować stwierdzenie, że w obecnym sezonie było to najcenniejsze zwycięstwo Los Blancos w spotkaniu wyjazdowym. W podsumowującej boiskowe wydarzenia relacji pisaliśmy wówczas, że telewizyjni eksperci zakwalifikowaliby tamten mecz do kategorii „tych, dzięki którym zdobywa się mistrzostwa”. Bo choć zwycięstwo nie przyszło łatwo, Królewscy zdołali wówczas dzięki niemu wskoczyć na pozycję lidera Primera División. Dziś jesteśmy już o wiele mądrzejsi. Chociażby o to, że wiele innych starć „którymi zdobywa się mistrzostwo” po drodze zwyczajnie zawaliliśmy i by teraz faktycznie móc marzyć o wygraniu ligi, trzeba będzie się solidnie napocić i przy okazji czekać, aż Barcelona i Atlético postanowią uciąć sobie siestę. W przypadku Katalończyków więcej niż jedną.
Real Madryt do dzisiejszego spotkania przystąpi po wymęczonym w końcówce wyjazdowym zwycięstwie 2:1 nad Granadą. Skórę Królewskim w 85. minucie uratował kapitalnym strzałem zza pola karnego Luka Modrić. Nasza gra z pewnością nie porywała, niemniej wszyscy zdążyliśmy już chyba przywyknąć do tego, że od kilku dobrych miesięcy Real w meczach domowych i wyjazdowych to tak naprawdę dwie różne drużyny. Dziś jednak to my jesteśmy gospodarzami, a na Bernabéu za kadencji Zinédine'a Zidane'a idzie nam jak do tej pory wyśmienicie. Okazałe zwycięstwa nad Deportivo (5:0), Sportingiem Gijón (5:1) czy Espanyolem (6:0) pozwalają wierzyć w to, że i w tej kolejce Modrić (wybór nieprzypadkowy) i spółka dadzą nam powody do radości. Żeby jednak nie popadać w skrajny optymizm, obowiązkowo trzeba wspomnieć o tym, że przeciwko Athleticowi wystąpić nie będą mogli kontuzjowani Pepe, Bale oraz ten, który urazu doznał jako ostatni, czyli Marcelo. Co prawda na konferencji prasowej poprzedzającej starcie Zizou nie dał żadnej wskazówki dotyczącej tego, jak w zaistniałej sytuacji będzie wyglądało zestawienie formacji obronnej, jednak zdążył mimo wszystko zdradzić część planów odnośnie zmian w drugiej linii. Od pierwszej minuty na murawie możemy spodziewać się Mateo Kovačicia, który zajmie miejsce Isco.
Co natomiast słychać w szeregach Athleticu, nie licząc tego, że zespół z Baskonii wciąż jest jedną z trzech drużyn, które nigdy nie spadły z najwyższej klasy rozgrywkowej i od 118 lat nie zagrał w nim nikt spoza „województwa” baskijskiego (piłkarze z Królestwa Nawarry są traktowani w klubie na równi z Baskami)? Cóż, Lwy radzą sobie nie najgorzej. Na tę chwilę zajmują wysoką szóstą lokatę w tabeli Primera División i wszystko wskazuje na to, że do końca rozgrywek będą zaciekle walczyć o miejsce premiujące grą w europejskich pucharach. Być może 35 punktów w 23 meczach to wciąż nie jest jakiś oszałamiający rezultat, jednak nie miniemy się z prawdą, jeśli stwierdzimy, że Bilbao to jak dotąd najgroźniejsza drużyna, z jaką przyjdzie się mierzyć Królewskim po objęciu zespołu przez Zinédine'a Zidane'a nie tylko na Santiago Bernabéu, lecz w ogóle.
Na przestrzeni minionego miesiąca podopieczni Ernesto Valverde spisywali się mimo wszystko w kratkę. W pięciu ostatnich spotkaniach Athletic dwukrotnie zwyciężył (1:0 na wyjeździe z Getafe 30 stycznia i 5:2 na San Mamés z Eibarem tydzień wcześniej), dwukrotnie przegrywał (0:2 z Sevillą na Pizjuán i wstydliwe 0:6 na Camp Nou) i raz bezbramkowo zremisował, w zeszłej kolejce z Villarrealem. Nawet jeśli dość trudno jest przewidzieć, w jakiej formie będą dziś goście, nikomu w Madrycie nie trzeba zbytnio uświadamiać, że uważać będziemy musieli w szczególności na jednego jegomościa – Aritza Aduriza. 35-letni napastnik przeżywa swoją którąś już z kolei młodość i w obecnym sezonie ma na koncie aż 15 bramek. O tym, że potrafi on strzelać także najlepszym mogliśmy się przekonać jeszcze przed startem rozgrywek, gdy czterema golami praktycznie w pojedynkę rozstrzygnął losy dwumeczu o Superpuchar Hiszpanii z Barceloną. Jeśli chodzi o nieobecności, największymi osłabieniami Athleticu będą z pewnością braki pauzującego za kartki Ińakiego Williamsa, a także poważnie kontuzjowanego od stycznia Raúla Garcíi.
Athletic Bilbao bardzo często służy Realowi Madryt za papierek lakmusowy. Już niejednokrotnie ekipa z północy Hiszpanii w faktyczny sposób obrazowała formę Królewskich przed potyczkami z najsilniejszymi drużynami. Nie inaczej było w tym sezonie, gdy niedługo po zaciekłej bitwie na San Mamés zremisowaliśmy na Calderón w derbach Madrytu i na Parc des Princes z PSG. Z jakiej strony pokaże się więc zespół prowadzony przez Zizou tuż przed wyjazdem do Rzymu? Odpowiedź poznamy kilkanaście minut przed godziną 18.00. Miejmy nadzieję, że na kilka dni przed powrotem Ligi Mistrzów Los Blancos nie dostarczą nam zbędnych obaw i pozwolą z optymizmem zapatrywać się na dwumecz z Włochami.
Początek spotkania o godzinie 16.00. Transmisję przeprowadzi STS TV.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze