Luka Modrić y nada más
Granada – Real Madryt 1:2
W meczu 23. kolejki Primera División Real Madryt wygrał z Granadą 2:1. Na Nuevo Los Cármenes oglądaliśmy zaskakująco wyrównaną potyczkę. Gospodarze nie odpuszczali, ale to drużyna prowadzona przez Zizou zdobyła o jedną bramkę więcej. Gra madrytczyków była daleka od zadowalającej, ale w porę przyszedł Luka Modrić, który świetnym strzałem przesądził o losach meczu.
Postawienie obok siebie słow „Real” i „Modrić” nie jest żadnym nadużyciem. Dziś w Grenadzie oglądaliśmy zespół, który spokojnie można by nazwać właśnie w ten sposób. Przy bramce na 1:0 nie miał aż takiego wpływu, ale przy dwóch kolejnych – jak najbardziej. Gil Manzano skutecznie powstrzymał Lukitę przy próbie wyjścia spod pressingu, co skończyło się golem dla gospodarzy, ale swój błąd Chorwat naprawił w najlepszy możliwy sposób. Pięć minut przed końcem uderzył zza pola karnego nie do obrony i po raz kolejny pokazał, że jest bezapelacyjnym reżyserem gry Królewskich. Ale dziś za nikim się nie chował – wziął sprawę w swoje ręce i po kiepskim meczu całego zespołu dziś można nosić go na rękach.
Zanim Modrić na poważnie doszedł do głosu Królewscy spisywali się kiepsko. Granada stwarzała spore zagrożenie, ale obronną ręką raz za razem wychodził Keylor Navas albo w ostatniej chwili ratowali go obrońcy. Goście dominowali, ale nawet te sytuacje, po któych można było łapać się za głowe, trudno określić jako stuprocentowe. W grze było zbyt dużo niedokładności przy minimalnym ryzyku. Nawet podania wszerz, pozornie łatwiutkie nawet dla byle Raúla de Tomása, okazywały się wyjątkowym wyzwaniem. Wreszcie po półgodzinie gry błysnął Isco, który dograł do Carvajala, a prawy obrońca zachował się jeszcze lepiej. Wyczekał, spojrzał, dograł do Benzemy, który po raz kolejny otworzył wynik meczu. 30. minuta, 0:1 na tablicy wyników, chyba można uspokoić grę…
Nic z tego. Ostatnie piętnaście minut pierwszej części meczu faktycznie były bardzo spokojne – chyba nawet za bardzo – ale już po przerwie Królewscy się nie poprawiali. Świetną okazję po kapitalnym podaniu Modricia zmarnował Benzema, a trzy minuty później El Arabi wyrównał stan meczu. Tym razem Lukita popełnił błąd, ale trzeba zaznaczyć, że pomógł mu w tym fatalnie ustawiony arbiter. Wyjście Keylora też utracie bramki nie zapobiegło. Wydawało się, że już nic z tego. Hiszpańscy dziennikarze już ustawiali na jutrzejsze „jedynki” tytuły, w których pojawiało się słowo adiós. Ale nic z tego.
W porę przybył Luka Modrić. Jego strzał przypomniał jedną z najpiękniejszych chwil Chorwata w barwach Królewskich – gola na Old Trafford. Chwilę po otrzymaniu podania od Mateo Kovačicia odwrócił się w stronę bramki Granady i huknąl nie do obrony. Pewnie wiedział, że jemu jesteśmy w stanie wybaczyć taki błąd jak ten z 60. minuty, ale nie było mowy o kompromisie. Wziął wszystko w swoje ręce i trafił w dziesiątkę okienko. O grze Realu Madryt nie można zaś powiedzieć dziś zbyt wiele dobrego. Modrić nie zasłużył jednak na to, by jego błysk był przysłoniony przez przeciętność jego partnerów.
Granada – Real Madryt 1:2 (0:1)
0:1 Benzema 30' (asysta: Carvajal)
1:1 El Arabi 60' (asysta: Rochina)
1:2 Modrić 85' (asysta: Kovačić)
Granada: A. Fernández, Foulquier, Lombán, R. Costa, M. Lopes, F. Rico (77' Krhin), R. Pérez, Success, Rochina, Peńaranda (80' Doucoure), Barral (58' El Arabi).
Real Madryt: Keylor Navas; Carvajal (86' Nacho), Varane, Ramos, Marcelo; Kroos, Modrić, Isco (78' Kovačić), James (61' Jesé); Benzema, Cristiano.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze