Dziewięć miesięcy bez remontady
Królewscy wciąż nie potrafią odwrócić losów meczu
29 kwietnia zeszłego roku, 33 kolejka La Ligi. Liderem jest Barcelona z dwoma punktami przewagi nad Realem. Do końca sezonu pozostaje zaledwie sześć spotkań, ale mając korzystniejszy bilans bramkowy, Królewscy są ledwie o krok od przeskoczenia Barcy i zdobycia mistrzostwa na finiszu. Każdy mecz jest finałem. Z takim nastawieniem zespół Ancelottiego przyjeżdza na Estadio Balaídos, gdzie pokonuje Celtę Vigo (2:4) pomimo wczesnego gola Nolito, który wyprowadził gospodarzy na prowadzenie. Tego dnia, ponad 9 miesięcy temu, Real Madryt po raz ostatni przypomniał światu, że specjalnością jego zakładu jest słynna remontada.
Od tego momentu, kiedy nadchodził czas prawdziwych sprawdzianów, szybko stracony gol stał się synonimem czegoś zgoła odmiennego. Od wspomnianego tryumfu w Vigo zaledwie w dwóch meczach Los Blancos zdołali podnieść się po straconej bramce. Po raz pierwszy w ostatniej kolejce poprzedniego sezonu, gdy zbombardowali Getafe 7:3. Azulones wyszli wówczas na prowadzenie 2:1, ale mowa o meczu ledwie honorującym zmagania sezonu, kiedy mistrzostwo ligi było już wygrane przez Barcelonę. Drugi moment to spotkanie z Rayo Vallecano w 16. kolejce tego sezonu, które Los Merengues wygrali 10:2. Po raz kolejny w grę wchodziły trudne do pominięcia specjalne okoliczności, bowiem goście z Vallecas grali przez 70 minut w osłabieniu, a na dodatek ucierpieli przez kilka decyzji arbitra.
Z kolei w spotkaniach, w których gra toczyła się o wysoką stawkę, pojęcie remontady to prawdziwa utopia. Boleśnie zakończył się mecz na Bernabéu przeciwko Valencii w 36. kolejce poprzedniego sezonu, kiedy to Los Che wyszli na dwubramkowe prowadzenie i choć później mecz przypominał starcie do jednej bramki, to Królewscy zdołali zaledwie zremisować, oddając tym samym pozycję lidera ligi Barcelonie. W tym sezonie ta fatalna passa trwa w najlepsze, a jej konsekwencje są aż nadto widoczne. Cztery punkty straty do Barcelony i Atlético (dodatkowo Katalończycy mają rozegrany jeden mecz mniej) odłączyły Królewskich od czoła peletonu.
„Nie znajdujemy się w najlepszym położeniu, ale widać poprawę. Gramy coraz lepiej, a przed nami wciąż bezpośrednie mecze z Barceloną i Atlético, poza tym oba zespoły mogą stracić jeszcze punkty. Nie poddamy się, to byłoby głupie”, tak podsumował obecną sytuację Toni Kross. Odczucia Niemca są tożsame z nastawieniem całego zespołu, dotkniętego niespodziewanym remisem na Villamarín, który poddał w wątpliwość możliwość zdobycia w tym sezonie mistrzostwa.
Trzy trudne przeprawy
Potknięcie w meczu z Betisem (1:1) podburzyło morale zespołu tak samo jak porażka z Villarrealem na El Madrigal (1:0) i z Sevillą na El Pizjuán (3:1). W każdym z tych meczów Real miał obowiązek zdobyć trzy punkty, nie był jednak w stanie narzucić swojego stylu gry, tracąc tym samym osiem punktów na wagę złota. Spotkania przeciwko Betisowi i Villarrealowi miały podobny przebieg – przespany pierwszy kwadrans, strata bramki i walenie głową w mur. Inaczej potoczył się mecz z Sevillą, kiedy to Królewscy wyszli na prowadzenie i nie potrafili go przypieczętować drugim golem ani nawet utrzymać, doświadczając na własnej skórze remontady, zapomnianego już symbolu Realu Madryt.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze