Zimny andaluzyjski prysznic
Betis – Real Madryt 1:1
W meczu 21. kolejki Primera División Real Madryt zremisował na wyjeździe z Realem Betis 1:1. Królewscy bardzo słabo weszli w spotkanie, rozegrali słabą pierwszą połowę, ale po przerwie znów ze świetnej strony pokazał się niezawodny Karim Benzema i wyrównał stan meczu. Mimo wszystko goście nie mają prawa być zadowoleni z takiego rezultatu.
Jeszcze dziś MARCA wspominała, że ze wszystkich drużyn Primera División to Real Madryt spędził najwięcej czasu w roli tej, która ma korzystny wynik podczas gry. Piłkarze Betisu chyba chcieli zapobiec nabijaniu licznika i już na początku meczu dzięki wybornemu golazo Álvaro Cejudo gospodarze wyszli na prowadzenie. Takiego strzału nie powstydziłby się sam Zizou. W pierwszej części gry Real Madryt niby dominował, ale ciągle czegoś brakowało. Koszmary wracały. Jeśli ktoś ostatni miesiąc spędził w jaskini niedźwiedzia i razem z nim zapadł w zimowy sen, pewnie pomyślałby albo powiedział: „Ech, Benítez…”. Królewscy próbowali stwarzać zagrożenie, ale przez fatalne wykończenie trudno nawet uznać, że doszli do jakiejkolwiek stuprocentowwej sytuacji.
Niestety na osobne wspomnienie zasłużył sędzia. Martínez Munuera nie podyktował rzutu karnego dla Realu Madryt w pierwszej połowie, potem liniowy nie zauważył wyraźnego błędu przy golu Karima Benzemy, a w końcówce do spornej sytuacji doszło w polu karnym Królewskich, gdy interweniował Raphaël Varane.
Kilku graczy na pewno można wyróżnić. Dani Carvajal dał niezłą zmianę i znów na prawej stronie stwarzał sporo zagrożenia. Grał na tyle dobrze, że trudno zrozumieć decyzję trenera o wystawieniu Danilo od pierwszych minut. Poza Hiszpanem na jeszcze większe uznanie zasłużyli Luka Modrić i Karim Benzema. Gdyby wszyscy piłkarze Realu Madryt grali z takim zaangażowaniem i pomysłem na grę co ta dwójka, raczej nie martwilibyśmy się stratą kolejnych punktów i odjeżdżającą w tabeli Barceloną. Znów szału nie zrobił James, ale po podaniu Toniego Kroosa przytomnie odegrał do Karima przy jedynym golu Los Blancos. Poza tym jednak można mieć do Kolumbijczyka kilka uwag i chyba niekoniecznie chodzi o złą formę fizyczną i obarczanie winą poprzedniego szkoleniowca.
Dzisiejszy występ był dla Realu Madryt sprowadzeniem na ziemię lub, jak kto woli, zimnym prysznicem. Przez dwa tygodnie wiele osób wokół klubu myślało, że Zidane jest czarodziejem, którego podpis na kontrakcie sprawił, że klub stał się niepokonany. Nadzieja odżyła i miała prawo odżyć – dwa poprzednie mecze były całkiem efektowne, a zwłaszcza ich wyniki. Dziś wróciły wspomnienia.
Trudno narzekać na formę fizyczną, jeśli w pierwszej połowie niewielu piłkarzy było w stanie zareagować na bramkę. Na pierwszą solidną akcję musieliśmy czekać paręnaście minut, a jej reżyserem był oczywiście Modrić, który znów dwoił się i troił na całej długości boiska. Znakomity mecz rozegrał w końcu Antonio Adán, który nie popełnił ani jednego błędu. W końcówce Real Madryt wszystkimi siłami „usiadł” na rywalu, a Joaquín, którego pamiętamy z ofensywnych rajdów, pełnił rolę prawego obrońcy przy wybitnie ofensywnym Marcelo. To jednak nic nie dało. Królewscy atakowali bez ładu i składu. Zdanie „mogliśmy przycisnąć wcześniej” można powoli traktować jako motto tej drużyny.
Real Betis – Real Madryt 1:1 (1:0)
1:0 Cejudo 7' (asysta: Fabián)
1:1 Benzema 71' (asysta: James)
Real Betis: Adán; Molinero, Pezzella, Bruno, Vargas; N'Diaye, Petros; Kadir (58' Joaquín), Fabián (51' Ceballos), Cejudo (76' Portillo); Rubén Castro.
Real Madryt: Keylor Navas; Danilo (64' Carvajal), Pepe, Varane, Marcelo; Modrić, Kroos, Isco, James (80' Jesé); Benzema, Cristiano Ronaldo.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze