Trzy punkty i ból oczu
Eibar – Real Madryt 0:2
W meczu 13. kolejki Primera División Real Madryt wygrał z Eibarem 2:0. Na Estadio Municipal de Ipurúa goście zagrali bardzo słabo w ofensywie, tracili mnóstwo piłek i nie potrafili stworzyć zbyt wielu sytuacji podbramkowych. Mimo to dzięki bramkom Garetha Bale’a i Cristiano Ronaldo zdobyli trzy punkty i utrzymują 6-punktową stratę do prowadzącej w tabeli Barcelony.
W pierwszej połowie Eibar nie zrobił Królewskim szpaleru i wbrew oczekiwaniom Real Madryt musiał o swoje powalczyć. To wychodziło jednak średnio – w środku pola oglądaliśmy masę strat, a żaden z pomocników nie spisywał się choćby poprawnie. Kroos tracił piłki i zupełnie nie przypominał nawet swojej przeciętnej wersji, Modrić wdawał się w niepotrzebne dryblingi, a Kovačić zbyt często sprawiał wrażenie niezgranego z resztą ekipy. Do tego poziomu niestety dosyć często dostosowywał się James. Nie przeszkodziło mu to jednak w posłaniu perfekcyjnego podania do Cristiano. Portugalczyk znalazł się sam na sam z Riesgo i uderzył prosto w niego, a dobitka Kovačicia była niecelna.
Większość kibiców Realu z utęsknieniem czekała na gwizdek, który zaprosi piłkarzy do szatni. Oglądanie pustej murawy w Eibarze sprawiało taką samą satysfakcję jak pierwsze 45 minut. Sędzia nie posłuchał kibiców, kontynuował grę, a wreszcie Modrić odpowiednio zagrał, a Bale wykończył głową akcję. Tuż przed przerwą Królewscy objęli prowadzenie, ale powodów do radości nie było.
W drugiej części meczu na boisku wreszcie znaleziono zupełnie niewidocznego przed przerwą Cristiano Ronaldo. Cóż z tego, skoro zwykle był widoczny przy próbie wymuszenia rzutu karnego, kolejnymi strzałami z rzutów wolnych czy kolejnej próbie przewrotki – rezultatu tych dwóch ostatnich raczej nie trzeba przedstawiać. Trzeba jednak oddać piłkarzowi, że w jednej sytuacji, gdy padł jak rażony piorunem, rzeczywiście był faulowany. Trudno też odmówić mu starań. Po wejściu Lucasa Vázqueza Cristiano dostał od niego świetne podanie, wyszedł sam na sam, już minął bramkarza i… no właśnie. I nic. Boczna siatka.
W 82. minucie niezłą dyspozycję potwierdził Lucas. Przedarł się prawą stroną pola karnego, został tam sfaulowany, a jedenastkę na bramkę zamienił Cristiano. W końcówce blisko pokonania Riesgo był jeszcze Benzema, ale piłka przeleciała obok słupka. W międzyczasie z boiska z urazem zszedł Carvajal, co wydłużyło listę kontuzjowanych do czterech. Podstawowa czwórka obrońców na początku sezonu – Marcelo, Ramos, Varane i właśnie Dani – dziś spotykają się nie na boisku, lecz na rehabilitacji.
Proces przekonywania do siebie widzów mógł wyglądać gorzej, co jest oczywiste. Wynik jest dużo lepszy niż gra. Na formę Cristiano Ronaldo trudno znaleźć cenzuralne słowa, ale zarazem kibicowska wiara nie wszystkim pozwala go skreślać. Dziś zawiodło wiele elementów. W pierwszej połowie fatalnie spisywał się środek pola, w drugiej było nieco lepiej, ale wciąż daleko od zadowolenia kibiców. Na plus można być może zaliczyć występy obrońców czy Kovačicia, ale żaden z nich nie ma prawa odczuwać pełnego zadowolenia. A kibice nie odczuwają nawet częściowego.
Eibar – Real Madryt 0:2 (0:1)
0:1 Bale 43’ (asysta: Modrić)
0:2 Cristiano 82’ (rzut karny)
Real Madryt: Keylor Navas; Carvajal (85’ Benzema), Pepe, Nacho, Danilo; Modrić, Kroos, Kovačić (79’ Casemiro); James (65’ Lucas Vázquez), Cristiano, Bale.
Eibar: Riesgo; Capa, Pantic, Dos Santos, Juncà; Dani García, Adrián (70’ Verdi), Escalante; Saúl Berjón (85’ Hajrović), Sergi Enrich (86’ Arruabarena), Inui.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze