Wstawanie z kolan – pierwszy epizod
Przed meczem z Szachtarem
Ponad 72 godziny temu większość z nas chciała, żeby ten sezon już się zakończył. Real Madryt skompromitował się w meczu z Barceloną i zaprezentował się tak, że zamiast dumy za te barwy, wielu z nas mogło odczuwać coś zupełnie przeciwnego. Odwieczny rywal robiący miazgę z ukochanego klubu nie jest najprzyjemniejszym widokiem na sobotnie popołudnie – trudno o bardziej ewidentny eufemizm. Czas na smutki i wyciąganie wniosków powoli dobiega końca. Teraz drużyna musi odpowiedzieć na boisku. Pierwsza okazja już dziś o 20:45 we Lwowie, gdzie Królewskich podejmie Szachtar Donieck.
W jakich rozgrywkach Real Madryt miałby wstawać z kolan, jeśli nie w Lidze Mistrzów? Całkiem długa podróż nie powinna przeszkodzić podopiecznym ciągle Rafy Beníteza, po drugiej stronie stanie bowiem drużyna, która lata świetności ma już za sobą. Po sprzedaniu wielu świetnych graczy (między innymi Douglasa Costy do Bayernu Monachium) Szachtar z sezonu na sezon notuje coraz słabsze wyniki w europejskich pucharach i już od dawna nie potrafi na dłużej zagościć w elicie. Jego położenia nie poprawia sytuacja polityczna na Ukrainie, która zmusiła go do rozgrywania meczów we Lwowie.
Wyniki sportowe Szachtara w tym sezonie nie są jednak wcale takie złe. W lidze ukraińskiej wyraźnie dominuje, wygrał dziewięć poprzednich meczów, w tym z Dynamem Kijów na wyjeździe – i to aż 3:0. Furorę robi Alex Teixeira, który jest pierwszy w kolejce do wyjazdu do poważniejszej ligi. Jego bilans w tym sezonie imponuje – 22 występy, 21 bramek i 5 asyst. Na dziś to piłkarz niezastąpiony w drużynie Mircei Lucescu, a przecież do dyspozycji trenera są jeszcze niezbyt anonimowi Darijo Srna czy Taras Stepanenko.
Rafael Benítez na pewno w najbliższym czasie zostanie na stanowisku trenera Realu Madryt, dlatego – chcąc nie chcąc – wypada życzyć mu jak najlepiej. Wypada na jakiś czas zapomnieć o jego błędach i uwierzyć, że jest odpowiednim człowiekiem na odpowiednim miejscu. Nigdy takie myślenie nie było tak trudne jak teraz, ale cóż nam pozostało? Oby odnalazł feeling z drużyną, oby sami piłkarze uwierzyli, że jeśli zagrają zgodnie z jego pomysłem, to cały projekt może wypalić. No właśnie – wiara. To na niej teraz trzeba opierać całą nadzieję w roli kibiców. A jak wiadomo wiara nie zawsze idzie w parze z byciem racjonalnym.
Sytuacja Realu Madryt nie jest łatwa – Królewscy tracą Sergio Ramosa jako lidera mentalnego i kapitana drużyny oraz Marcelo jako lidera sportowego. Ten ostatni do momentu kontuzji w meczu z Barceloną był jednym z najjaśniejszych punktów drużyny, a – nie oszukujmy się – Nacho nie zagwarantuje drużynie tak dobrej ofensywnej gry jak Brazylijczyk. Kadra Królewskich pozwala jednak na załatanie tych dziur przynajmniej w takim stopniu, by spodziewać się wywiezienia ze Lwowa trzech oczek.
Jeszcze kilka tygodni temu wydawało się, że starcia we Lwowie z Szachtarem i w Madrycie z Malmö to nie tylko formalność, ale i spotkania o pietruszkę. Po czterech punktach w dwumeczu z Paris Saint-Germain Królewscy są już jedną nogą w gronie rozstawionych drużyn przed losowaniem 1/8 finału. Mimo wszystko wynik sportowy idzie – przynajmniej na kilka chwil – na dalszy plan. Wiele do powiedzenia mają emocje. Wielu kibiców nie zamierza wybaczać trenerowi, piłkarzom czy prezesowi, dopóki drużyna nie zrobi czegoś naprawdę spektakularnego. O spektaklu we Lwowie pewnie możemy pomarzyć – ale to czas, by na nowo budować zaufanie do zawodników i szkoleniowca. Pierwszy krok należy wykonać właśnie dziś.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze