Bale: Czuję, że dorosłem
Obszerny wywiad dla <i>Telegraph</i>
Jeśli Gareth Bale ma kilka godzin wolnego czasu do zabicia, uwielbia rozsiąść się na kanapie i przełączyć kanał w telewizji na ten, gdzie puszczają mecz Premier League. Ponieważ mecze w angielskim futbolu rozgrywane są głównie za dnia, zaś w Hiszpanii w nocy, ogląda sporą ich liczbę. W tym sezonie w oko wpadły mu Leicester i West Ham. Ledwo pamięta młodego Harry'ego Kane'a, który brał udział w kilku sesjach treningowych Tottenhamu, ale jak wszyscy jest zdumiony jego wybiciem się w piłce i ma nadzieję, że może pomóc jego staremu klubowi w powrocie do Ligi Mistrzów.
Bale opuścił Premier League i przeszedł do Ligi w 2013 roku, od tamtego czasu fortuna w zupełnie inny sposób sprzyja obu tym ligom. Trzech z czterech ostatnich finalistów Ligi Mistrzów było klubami z Hiszpanii, dodatkowo sześciu z dziesięciu ostatnich triumfatorów Ligi Europy ma siedzibę w tym kraju. Anglia z kolei nie miała w zeszłym sezonie ani jednego ćwierćfinalisty w obu tych rozgrywkach. Barcelona być może zepsuła trochę ostatni Klasyk, ale nie zmienia to faktu, że Premier League może mieć tylko nadzieję na na zgromadzenie podobnej liczby talentu na boisku.
Wydaje się, że jest to odpowiedni moment, aby zapytać Bale'a, jak zapatruje się na tę sytuację. Walijczyk siedzi w jednym z rozrzutnych apartamentów prezydenckich na Bernabéu, Bale nie mógłby chyba być dalej od Chigwell, placu treningowego Tottenhamu, na którym zaczynał w tym klubie, czy wyboistych boisk w Cardiff, gdzie grywał jako dziecko. Ostatnia porażka 0:4 z Barceloną, która nastąpiła już po tym, jak przeprowadzono ten wywiad, może być decydującym ciosem dla Realu w tym sezonie. Jednakże ogólnie Bale cieszy się piłką, cieszy się Hiszpanią. W tym tygodniu znowu zobaczymy europejskie rozgrywki, z tej okazji Gareth pozwala sobie, aby jego myśli skierowały się w rodzinne strony, w kierunku przeżyć, które wiąże z opuszczonym przezeń krajem.
„Jak dla mnie angielskie zespoły nie powinny tak naprawdę być w zagrożeniu. Trudno jest wskazać palcem przyczynę. Jest wiele powodów. Moja osobista opinia jest taka, że liga jest bardzo trudna. Każdy zespół walczy przez dziewięćdziesiąt minut. W ciągu trzydziestu ośmiu spotkań to wiele kosztuje angielskie zespoły. Tutaj, jeśli gramy z pomniejszym zespołem, do przerwy jest 4:0, a w drugiej połowie tak naprawdę nie musimy ciężko pracować. Na koniec sezonu z pewnością czujemy się świeżsi”, mówi piłkarz.
Chelsea w tym sezonie boryka się z problemami, wzmacniając opinię, że łatwiej jest być grubą rybą w Lidze, gdzie wartość zespołów jest w oczywisty sposób wyższa, ale rzadziej doznaje się prawdziwego szoku. „Można powiedzieć, że liga w Hiszpanii jest najlepsza, ale prawdopodobnie to w Premier League jest największa konkurencja. Dół tabeli może pokonać jej szczyt w każdym tygodniu”.
Są jeszcze inne powody, dla których Bale czuje się świeżej w Realu niż w Tottenhamie. „To dwa inne style. Brytyjska jest szybki, opiera się na twardych wejściach, fizyczności, grze od jednego końca boiska do drugiego. Tutaj jest bardziej taktycznie, więcej zależy od posiadania piłki”.
Kiedy Bale rozdzierał obrony rywali, grając w Tottenhamie w sezonie 2012/13 i strzelając 26 bramek we wszystkich rozgrywkach, prawdopodobnie łatwiej byłoby go przyporządkować do pierwszego stylu. Jednak Liga jest inną bestią i inny w wielu aspektach jest również Bale. Inne zespoły występując na Bernabéu, umieszczają jedenastu piłkarzy na swojej połowie i próbują sfrustrować gospodarzy. Przestrzeń jest na wagę złota. „Nauczyłem się innego stylu opartego bardziej na posiadaniu piłki. To z pewnością uczyniło ze mnie lepszego gracza”.
Reprezentanci Bale'a sprawili, że pytania o powrót Bale'a do Anglii są w tym wywiadzie zabronione. Jednak w zeszłym roku wspomniał o możliwym powrocie na White Hart Lane, mówiąc „Miejmy nadzieję, że pewnego dnia, nigdy nie wiadomo, będę mógł wrócić”. Ale czy tęskni za Premier League? Za jej siłą i pasją, za jej dramatami i melodramatami?
„W pewien sposób tak, w pewien sposób nie. W Premier League zdarzają się świetne rzeczy. Ale zdarzają się one też tutaj. Cieszę się życiem: grą, poprawianiem się, wygrywaniem tytułów. Moim planem, gdy po raz pierwszy zaczynałem grać w piłkę, było próbowanie i osiągnięcie szczytu, zaś Real Madryt jest szczytem wśród zespołów piłkarskich”.
Temat przyjemności często powraca w tej rozmowie. Wydaje się, że Bale cieszy się z piłki nożnej i swojego życia w Madrycie bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Jego hiszpański powoli zaczyna działać, a partnerka, Emma, oczekuje drugiego dziecka. Na boisku zaś piłkarz odgrywa bardziej kluczową rolę aniżeli wcześniej, po tym, jak był umieszczany głównie na prawym skrzydle przez Ancelottiego, Benítez przesunął go na inną, bardziej i centralną pozycję.
„Ten system pasuje do mojego stylu gry. Czuję, że to jest moja pozycja. W Tottenhamie w moim ostatnim sezonie rozmawiałem z André Villasem-Boasem o tym, żebym grał bardziej w środku. Mam wrażenie, że mogę dryfować między strefami, znajdować miejsce, a kiedy dostanę piłkę, mogę atakować. Może nie jestem typową dziesiątką, która jest bliższa rozgrywającemu, ale jestem piłkarzem, który dostaje piłkę na wolne pole, atakuje raczej ze środka niż z linii bocznych”, mówi Walijczyk o nowej roli.
Również temat odpowiedzialności przewija się często. Przeprowadzka za granicę przyśpieszyła naturalny proces dojrzewania, przez który przechodzi każdy piłkarz. Doprowadzenie Walii do udziału w przyszłorocznych mistrzostwach Europy niemalże w pojedynkę jest kolejnym istotnym doświadczeniem. Kłopoty z Realem Madryt w ostatnim sezonie, to jest tym, w którym klub po raz pierwszy od pięciu lat nie wygrał żadnego trofeum w Hiszpanii, również popchało do przodu proces uczenia się.
„Czuję, że dorosłem. Szczególnie od kiedy się tutaj pojawiłem. Nie jesteś już w swojej komfortowej strefie i musisz radzić sobie z pewnymi rzeczami. Być może w zeszłym roku nie grałem zbyt dobrze w drugiej jego części. W pewien sposób cieszę się, że tak się stało. Więcej uczysz się, kiedy sprawy nie idą zbyt dobrze niż wtedy, kiedy tylko wygrywasz. To trudne i rozumiem, dlaczego brytyjskim piłkarzom było tutaj trudno w przeszłości, ale cieszę się wyzwaniem”.
Brakuje mu domowego komfortu, oczywiście że tak. Przede wszystkim małych rzeczy: czekolady, Nando's (sieć restauracji – przyp. red.), codziennej zażyłości z bycia w swoim kraju. „Język jest prawdopodobnie tą rzeczą, której brakuje mi najbardziej. Chciałbym czasem móc w prosty sposób z kimś pogadać. Po hiszpańsku jest znacznie trudniej to robić”.
Nie jest niespodzianką, że w szatni Realu hiszpański pełni rolę lingua franca, zaś Bale ledwo sobie z nim radzi. „Jest oczywiście kilku, którzy mówią po angielsku – Toni Kroos to robi, więc wiele rozmawiamy. Również Luka Modrić, Mateo Kovačić, Cristiano, Arbeloa, cały sztab medyczny i Rafa”.
„Daję sobie radę. Chodzi jednak o to, że większość ludzi chce ćwiczyć swój angielski na mnie, więc nie uczę się hiszpańskiego zbyt szybko. Na początku sezonu udzieliłem po hiszpańsku jednego wywiadu, którego nikt nie zrozumiał...”.
Kiedy Bale chce odciąć się od futbolu, ma na to kilka sposobów. Może udać się do domu i spędzić trochę czasu z rodziną. Gra w golfa, który, jak przyznaje, w ciągu kilku lat stał się jego obsesją. Może też udać się Txistu, popularnej restauracji w Madrycie, gdzie personel wita go po imieniu i przygotowuje ulubione danie z frytek i jajek.
Czasem wychodząc na miasto, można zobaczyć Bale'a szeroko uśmiechającego się w stronę paparazzich, którzy pracują dla magazynów plotkarskich. Podejrzewa się jednak, że Bale instynktownie i w ostentacyjny sposób wzdryga się od uwagi dziennikarzy. Jest przyziemny, ma zwykłe, suche poczucie humoru i wyraźnie brakuje mu samoświadomości. To także jest prawdopodobnie częścią dorastania.
Czas ucieka, więc temat wraca do rozmowy o zadowoleniu. Bale rysuje obraz najbliższy jego osobistemu credo. „Ludzie biorą życie zbyt na poważnie. Jak dla mnie chodzi o to, żeby się wszystkim cieszyć. Nie czytam wielu mediów, o ile moi przyjaciele nie prześlą mi czegoś zabawnego. Jeśli ktoś chce powiedzieć o mnie coś złego, nie mam nic przeciwko temu. To wyłącznie ich opinia”.
Gdzie widzi siebie za dwadzieścia lat? „Widzę siebie grającego w golfa”, żartuje, zanim wspomni o tym, że zbyt żyje chwilą obecną, aby przykładać do takich rzeczy większą uwagę. „Szczerze, to nie wydaje mi się, żebym był typem «trenera». Poza grą mam inne zainteresowania. Nie jestem w stu procentach pewien, ale na tę chwilę nie myślę o tym, żeby po grze w piłce znowu do niej wchodzić”.
Na koniec zdjęcie z najlepszym brytyjskim piłkarzem w 2015 roku i wywiad dobiega końca. Bale urodził się w Walii, stał się sławny w Anglii, wypromował swoje nazwisko na San Siro, a teraz dzieli szatnię z piłkarzami z dziesięciu innych narodowości. Czy Madryt, największa piłkarska mieszanina, zaczyna być dla niego domem? Bale jeży się i mówi: „Domem zawsze jest Walia. Zawsze”.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze