Paryż bez księcia
PSG – Real Madryt 0:0
W spotkaniu trzeciej kolejki Ligi Mistrzów Real Madryt zremisował w stolicy Francji z Paris Saint-Germain 0:0. Królewscy zaliczyli niezłą pierwszą połowę, ale w drugiej rywal bardzo dobrze zareagował i stwarzał znacznie większe zagrożenie pod bramką Keylora Navasa niż przed zejściem do szatni. Po tym meczu w szczycie tabeli grupy A wciąż panuje status quo.
Początek należał do Realu Madryt. Zespół Beníteza grał ambitnie, w miarę atrakcyjnie dla oka, a postawa zawodników, którzy zwykle oglądają plecy graczy pierwszoplanowych, mogła imponować. Momentami mocno przeszkadzał sędzia, który niejednokrotnie przymykał oko na różne wybryki gospodarzy – między innymi wtedy, gdy nie pokazał żadnej kartki Ibrahimoviciowi, który mocno mógł zagrozić zdrowiu Sergio Ramosa. Najlepszą sytuację miał Jesé po tym, jak otrzymał świetną piłkę od Toniego Kroosa. Niemiec rozgrywał zresztą bardzo dobrą pierwszą połowę, ale nie zaliczył asysty – atakujący Los Blancos trafił w nogę dobrze skracającego kąt Trappa.
Długimi momentami gra Królewskich mogła się podobać. Nic nie robili sobie z długiej listy nieobecnych, która pewnie wisiała tylko w kajetach sztabu szkoleniowego. Goście potrafili przejąć inicjatywę oraz zdominować środek pola. Świetnie spisywał się Varane, w ofensywie w swoim stylu parę razy zaszalał Marcelo. Niezłe okazje miał też Ronaldo, ale na posterunku był zwykle niemiecki golkiper gospodarzy.
Druga połowa nie zwiastowała powtórki z pierwszej części. Zaczęła się od dwóch strat Sergio Ramosa w ciągu dwóch minut, co mogło sugerować, że w szatni madrytczycy poczuli się zbyt pewnie. Kilkadziesiąt sekund później niezłą okazję miał Cavani, który ubiegł Varane'a, ale cała sytuacja skończyła się na strachu i niecelnym strzale. Wraz z upływem czasu dominacja PSG była coraz bardziej widoczna, Królewscy zaś atakowali coraz rzadziej. Przestali właściwie stwarzać zagrożenie pod bramką rywala i dawali się spychać we własne pole karne. Fatalną stratę zaliczył choćby Marcelo, który do tego momentu wręcz emanował pewnością siebie.
Benítez musiał posłać na murawę Lukę Modricia, a chwilę później sięgnął także po Dienisa Czeryszewa, ale ich wejścia niewiele zmieniły, chociaż ten pierwszy brał udział w akcji, która mogła skończyć się golem. Gdyby tylko Cristiano lepiej przymierzył… To był ostatni podryg Królewskich. Przez ostatni kwadrans skupiali się na defensywie, a kontry były katastrofalnie zaprzepaszczane. W jednej z nich nie popisał się zwłaszcza Czeryszew, który zamiast spróbować dograć do dużo lepiej ustawionego Ronaldo wolał strzelać z tylu metrów, że nawet Portugalczyk był zaskoczony.
Czy Real Madryt zawiódł? Przed meczem wiele mówiło się o piłkarzach, którzy dziś nie mogą zagrać, a w ostatniej chwili wypadł jeszcze Mateo Kovačić. Mimo wszystko Rafa Benítez uzupełnił dziury, ba, może nawet kratery, i jego drużyna wraca do Madrytu bez strat. Królewscy nie zachwycili w przekroju całego spotkania, ale dziś, zwłaszcza w pierwszej części gry, potrafili imponować. Może nie indywidualnymi popisami, wszyscy bowiem wiemy, że od Jeségo czy Lucasa Vázqueza nie możemy wymagać tyle, co na przykład od Karima Benzemy. O ile kibice starszej daty mogliby zgrzytać zębami, oglądając grę Królewskich, to biorąc pod uwagę wielkie kłopoty przed starciem w Paryżu, nie można tego remisu przyjąć z frustracją.
Paris Saint-Germain – Real Madryt 0:0
Paris Saint-Germain: Trapp; Aurier, Marquinhos, Silva, Maxwell; Motta, Verratti (80' Lavezzi), Matuidi; Di María (67' Pastore), Ibrahimović, Cavani (67' Lucas).
Real Madryt: Keylor Navas; Danilo, Varane, Ramos, Marcelo; Lucas Vázquez, Casemiro, Kroos, Isco (69' Modrić); Jesé (73' Czeryszew), Cristiano Ronaldo.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze