Kombouaré: PSG jest silniejsze niż rok temu
Francuski piłkarz wspomina mecz z Realem sprzed 20 lat
Antoine Kombouaré to były piłkarz Paris Saint-Germain i legenda tego klubu. Francuz w wywiadzie dla oficjalnej strony francuskiego klubu rozmawia przede wszystkim o bramce strzelonej przez niego Realowi w roku 1993. W tamtym sezonie Królewscy spotkali się z PSG w ćwierćfinale Pucharu UEFA i przegrali dwumecz 4:5, zaś Kombouaré strzelił bramkę w doliczonym czasie gry rewanżu, dając awans Paryżanom.
Antoine, dlaczego wahałeś się mówić o słynnym golu strzelonym przeciw Realowi Madryt?
Bardzo się wahałem. Dostałem sporo zaproszeń od mediów, ale nie chciałem faworyzować jednych kosztem drugich. Dlatego więc zdecydowałem, że odmówię wszystkim oprócz Paris Saint-Germain, bo to klub, który kocham. To również ostatni raz, kiedy będę mówić o tym meczu. Pisanie nowych kart w klubowej historii jest teraz zadaniem dla chłopaków grających obecnie.
Ponad dwadzieścia lat później ludzie wciąż mówią o tamtej bramce strzelonej Realowi w rewanżowym spotkaniu Pucharu UEFA w 1993 roku.
Tak, bo tamten gol zostawił ślad w klubowej historii i oczywiście jest to dla mnie wielki zaszczyt! Jednak często zapomina się o tym, że w poprzedniej rundzie, w meczu z Anderlechtem, również strzeliłem. I to była bramka, która zapewniła nam udział w ćwierćfinale.
W zasadzie było blisko, aby ominął cię mecz rewanżowy z Realem...
To prawda, ale zanim zaczniemy mówić o rewanżu, powinniśmy porzmawiać o pierwszym spotkaniu, bo pamiętam, że tamtego wieczoru rozegraliśmy świetny mecz. Naciskaliśmy Real Madryt i byliśmy od nich lepsi, nawet mimo tego, że ostatecznie przegraliśmy 1:3, a jedna z bramek została strzelona z karnego w doliczonym czasie gry, zaraz po tym, jak Alain Roche został wyrzucony z boiska. Jego zawieszenie było powodem, dla którego zagrałem w rewanżu. Wiedziałem, że będę musiał wyjść na boisko.
Jaka była atmosfera w zespole przed meczem na Parc des Princes?
Pamiętam, że w wigilię meczu zawodnicy spotkali się w pokoju dzielonym przez Bernarda Lamę i George'a Weaha. Serca wszystkich były nakierowane na zemstę za pierwszy mecz, bo wszyscy czuliśmy, że w Madrycie nas okradziono. Mówiliśmy między sobą, że musimy być po prostu lepszą stroną na boisku. Szatnię przed meczem zapamiętałem jako spokojną, wszyscy byliśmy pogodni. Musieliśmy strzelić przynajmniej dwie bramki i czuliśmy, że możemy tego dokonać. Wszyscy czuliśmy się wówczas silni i pewni siebie, że to jest nasz czas i nic nie może się nam stać.
W meczu wszystko szło dobrze aż do doliczonego czasu gry. Możesz nam powiedzieć, jak potoczyły się sprawy?
George Weah strzelił pierwszą bramkę, a David Ginola podwyższył prowadzenie fantastycznym półwolejem po tym. Później przyszła wspaniała trzecia bramka Valdo, który tuż przed strzałem wykonał zwód. Ale po 3:0 zdjęliśmy nogę z gazu, w końcu i tak mieliśmy się zakwalifikować, i właśnie wtedy Real dostał rzut wolny po sytuacji, która wydawała się niegroźna. Sfaulowałem Míchela, ten skinął na Zamorano, który strzelił bramkę, dającą wtedy dogrywkę.
Sam to powiedziałeś – byłeś winnym przy bramce Realu. Jakie myśli przebiegały ci w tamtym momencie przez głowę?
Od razu powiedziałem sobie, że muszę naprawić swój błąd. Czułem się odpowiedzialny i byłem poddenerwowany. Powiedziałem sobie, że jeśli dojdzie do dogrywki, możemy się nie zakwalifikować. Musiałem uratować mecz!
Więc, gdy doliczony czas gry zaczął wygasać...
Cóż więc, wtedy był nasz czas na rzut wolny po tym, jak sfaulowano Davida Ginolę. W telewizyjnych powtórkach nie byłem wtedy jeszcze nawet na ekranie. Powiedziałem sobie, że muszę znaleźć trochę miejsca na tyłach i szybko wbiec do przodu. Wiedziałem, że strzelę. Możecie zobaczyć to na powtórkach, wszyscy byli wtedy bardzo statyczni, kiedy pojawiłem się ja niczym szaleniec. Piłka mogła trafić wszędzie i tak bym do niej dobiegł. Czułem się tak winny, że musiałem strzelić za wszelką cenę.
Co czułeś w tamtym momencie?
Nie da się tego opisać. Czułem, że odpływam, odlatywałem i miałem wrażenie, że opuszczam moje ciało. Nie było już zmęczenia, a kiedy moi koledzy z zespołu klepali mnie po plecach, nic nie czułem. Strzelić w doliczonym czasie gry przeciw Realowi Madryt. To było szaleństwo! Doświadczyłem tylko raz. Jasnym jest, że był to najbardziej żywy moment w moim sportowym życiu. Myślę, że Laurent Blanc musiał czuć się podobnie, kiedy strzelił złotą bramkę Paragwajowi w 1998 roku na mistrzostwach świata w 1/8 finału.
Co pamiętasz z pomeczowej atmosfery?
Tamtej nocy świętowaliśmy bramkę i awans tak, jakbyśmy wygrali Ligę Mistrzów. Myślę, że wiele w to włożyliśmy. Jednak to, czego doświadczyliśmy tamtego wieczoru jest... Unikatowe. Myśleliśmy, że Parc wybuchnie.
To tamtej nocy zyskałeś przydomek „Złoty Hełm”...
Dzięki temu się uśmiecham. Czasem dzieciaki mnie tak nazywają, musiały o tym usłyszeć od swoich rodziców. Miło jest wiedzieć, że ludzie wciąż pamiętają tamtą bramkę i tamten przydomek.
Co sądzisz o nadchodzącym pojedynku między PSG i Realem Madryt?
Mam nadzieję, że Paryż wygra mecz przeciw Realowi, tak żeby mógł zająć najwyższe miejsce w grupie i iść dalej ze swoją kampanią w Lidze Mistrzów. Paris Saint-Germain budzi lęk w innych zespołach. Moim zdaniem skład jest nawet silniejszy niż w zeszłym sezonie i ma wszystkie składniki, których potrzeba, żeby daleko zajść w tych rozgrywkach. Wierzę, że to jest ten sezon, w którym mogą ruszyć po trofeum.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze