Advertisement
Menu
/ Cadena SER

Benítez: Rozmawiajmy więcej o futbolu

Wywiad w <i>El Larguero</i>

Rafa Benítez udzielił w nocy wywiadu w programie El Larguero w radiu SER. Oto zapis rozmowy:

Czy wczoraj zawiodła pana taktyka?
Witam. Myślę, że w pierwszej połowie drużyna zrobiła to, co miała zrobić, a w drugiej za wiele kosztowało nas zrobienie rzeczy, które pozwoliłyby nam na wywiezienie trzech punktów.

Czy ta krytyka z oskarżeniami o bycie strachliwym była trudna do przełknięcia?
Tak myślą ludzie, ale ja jestem bardzo skupiony na trenowaniu, na rozmowie z pozostającymi w Madrycie zawodnikami, których nie jest wielu i na przygotowywaniu kolejnego dnia. Nie poświęcam wiele czasu mediom.

Dobrze, ale normalnie coś pan czyta.
Czytam, ale nie za dużo, bo dla mnie najważniejsze jest to, co zrobiliśmy. Rozmawiam więcej z moimi ludźmi, żeby zobaczyć czy podjęliśmy dobre decyzje. Oczywiście przez odpowiedzialność i stanowisko muszę wiedzieć, co pisze prasa, ale departament prasowy jest wystarczająco dobry, żeby mi to odpowiednio przekazać.

Cierpi pan, gdy to wszystko czyta?
Nie. Nie za bardzo.

Już jest pan uodporniony?
Tak, to już wiele lat. Pamiętam pierwsze lata, wielką nadzieję i takie tam, ale ostatecznie zdajesz sobie sprawę, że nie wszystko możesz kontrolować i musisz skupić się na tym, co możesz kontrolować.

Więc witamy wszystkich. Tych wszystkich, którzy chcą zostać dziennikarzami.
Przemyślcie to dobrze! [śmiech wszystkich]

Mamy tu z nami studentów różnych kierunków medialnych, witamy. Jak możecie zobaczyć, trener Królewskich jest świetnie ubrany: elegancki garnitur, biała koszula z czerwonymi paskami, przypomina koszulkę Atleti [śmiech trenera], czerwony krawat z białymi elementami. Czy to Anglia zmieniła pański sposób ubierania?
Sposób ubierania zmienia się przez miejsce, w którym jesteś. Oczywiście lubię czuć się wygodnie i komfortowo, nie mam na tym punkcie obsesji, ale kiedy reprezentujesz drużynę, to pojawiasz się w garniturze. Tak jest łatwiej. Na co dzień jest normalnie i ubieram się tak, jak zawsze.

Dzisiaj chcę poznać pana myśli przed meczem na Calderón, w jego trakcie i po nim. Szczególnie chcę omówić decyzję o zmianie Benzemy, która wywołała tyle polemiki. Chcę także dowiedzieć się jak ocenia pan nastawienie i opinie dziennikarzy, jak widzi pan prasę sportową po swoim powrocie do Hiszpanii. Dlatego zaprosiłem tych studentów. Wcześniej poinformuję, że jutro zaczyna się zgrupowanie reprezentacji Hiszpanii. Czy pan dalej chce zostać selekcjonerem?
W dalekiej przyszłości, bo zaraz zacznie się, że Benítez już szuka nowego miejsca. Oby Vicente wygrał wiele tytułów z kadrą.

Ale chciałby pan?
W dalekiej przyszłości tak, ale dalekiej.

Poprowadziłby pan Atleti?
Jestem trenerem Realu Madryt, więc to pytanie jest zadane w złej wierze.

Zgadza się, przepraszam. [informacje o reprezentacji] Co do kontuzji Carvajala, miał to być uraz mięśniowy, wyszła kostka…
Nie, wiedzieliśmy, że to kostka, ale nie znaliśmy wymiaru. Ja wierzyłem, że to coś mniejszego, bo nie wyglądało to źle, ale tylko dlatego, że Dani jest dosyć twardym chłopakiem. Ostatecznie tracimy go na kilka tygodni, a grał bardzo dobrze.

***

Kiedy skończyły się derby, wsiadł pan do autobusu. Z kim pan siada?
Zazwyczaj siadam sam z przodu, moi asystenci siadają po lewej i za mną.

Jaka atmosfera była w autobusie?
Myślę, że wszyscy wyjeżdżaliśmy z odczuciem, iż straciliśmy dwa punkty, chociaż oczywiście Atleti dobrze rozegrało drugą połowę. Jednak w pierwszej części mieliśmy mecz w garści i tego nie wykorzystaliśmy. Wszystko, co robiliśmy w pierwszej połowie, było świetne. Popełniliśmy jeden błąd przy karnym, ale reszta była dobra. Zabrakło głębokości gry, żeby strzelić drugą bramkę. W drugiej połowie czekaliśmy na wściekłego rywala, który musiał nacisnąć, ale wierzyliśmy w naszą jakość i dokładność w kontrach, które miały dać nam drugą bramkę i zamknięcie meczu. Nie stało się tak i cierpieliśmy do samego końca.

Kiedy zawodnik popełnia takie błędy, jak Ramos czy Arbeloa, to rozmawia się z nim czy odpuszcza?
Sprawę Sergio skomentowaliśmy w przerwie…

Co wtedy się mówi?
On i chyba wszyscy są świadomi, że to był błąd. Jednak zazwyczaj rozmawiamy o takich sprawach na treningach i przygotowujemy się do meczu, żeby tego uniknąć. Atlético żyje z błędów rywala i chcieliśmy tego uniknąć. Nie udało się, ale szczęśliwie przyszła parada Keylora. To wszystko pomogło w lepszej koncentracji na drugą połowę, ale wtedy Atlético naciskało bardziej ze wsparciem fanów. My traciliśmy za dużo piłek i mieliśmy trudności z wyjściem z obrony.

Czy piłkarze przepraszają trenerów za błędy?
Myślę, że piłkarz bardziej myśli o drużynie i sobie niż trenerze. On wie, że popełnił błąd i, jak w przypadku Sergio, że to mogło mieć poważne konsekwencje.

Czyli piłkarze przepraszają kolegów?
Tak, tak. Oczywiście. Piłkarze nie są głupi i wiedzą, kiedy popełniają błąd. Inna sprawa czy przyznają się do tego publicznie, ale ogólnie wiedzą, że popełnili błąd.

Dobrze, wszedł pan do autokaru, usiadł z przodu. Ale chyba nie było to blisko Benzemy?
[śmiech]

Słyszał pan wypowiedzi Benzemy? Nieźle z tego wybrnął, bo zasypano go pytaniami o zmianę.
Myślę, że z Karimem mam dosyć dobre stosunki, jak na piłkarza i trenera. Jednak przede wszystkim uważam, że to wielki gracz, bardzo dobry zawodnik. Ustawiłem mu poprzeczkę na 20-25 bramkach i idzie tą drogą. Ja jestem z niego zadowolony. Jeśli byłbym Benzemą, też byłbym wkurzony, że trener mnie zmienia, bo strzelam gole i tak dalej. Mimo wszystko spróbowałbym zareagować też tak, że strzelam nie jednego, a dwa gole i wtedy nie ma zmiany. Nie ma tu wielkiego problemu.

Problem jest taki, że nie ma kogo zmieniać. Patrzy pan: Cristiano to pan nie dotknie, Bale dopiero wszedł...
To kolejna legenda. Ja z Cristiano rozmawiam codziennie, widzę go cały czas w ośrodku i zgadzamy się w tym, że musimy pracować, żeby osiągnąć maksimum z jego gry. To dotyczy też odpowiedniego czasu na odpoczynek.

Więc ustalił pan z nim, że może być zmieniany?
Rozmawiam z nim tak, jak z resztą zawodników. On mówi o tym, co myśli i zgadzamy się w większości spraw. Reszta to różny rozwój meczu, ale naciskam na to, że jest między nami naprawdę o wiele mniej problemów niż to, o czym czytam. Jeśli zapytałbyś tu przed studentami dziennikarstwa co o tym myślę, to uważam, że wszystko dotyczące Realu jest wyolbrzymiane. Real jest tak wielki, że wszystko jest wyolbrzymiane i każda mała sprawa, która dzieje się w każdej szatni, bo mieliśmy podobne dylematy na przykład w Napoli, Chelsea czy Liverpoolu, jest wyolbrzymiana. Jeśli niegrający nie wkurzałby się czy zmieniany nie miałby z tym problemu po rozegraniu świetnego meczu, to dopiero byłby problem. Na szczęście nie mamy takich problemów.

Dlaczego piłkarzy tak wiele kosztuje rozmowa z dziennikarzami po meczu?
To zależy od każdego zawodnika. We Włoszech jest to jasno wyznaczone, media mają po 7 minut na twoje wypowiedzi, trzeba tego przestrzegać. Mam kilka ciekawych historii z czekaniem na ludzi, którzy się wypowiadają i takie tam. Musisz dać coś 3-4 telewizjom, radiom, a na koniec musisz iść na konferencję. Mówisz tam przez godzinę.

Tutaj mamy inaczej. Trener idzie na konferencję, a potem wszyscy dosłownie biegną do autobusu. Mamy tu studentów. Na zajęciach praktycznych powiedzą, żeby zebrać wypowiedzi Benzemy ze strefy mieszanej, a oni nawet nie będą wiedzieć w co się pakują.
[śmiech] Na innym stadionie go nie zmienię i nie będzie tematu. Nie, dla mnie kluczem jest wiarygodność. Twoi słuchacze muszą wierzyć, że jeśli coś mówisz, to na pewno jest to prawda. W dzisiejszych czasach przy portalach społecznościowych zatraciliśmy to. Wiesz, ja nie miałem żadnej awantury z Karimem, podziękowaliśmy sobie za mecz i tyle, a po meczu od razu była burza, że och, Karim jak się zdenerwował. Karim może być rozczarowany zmianą, doskonale, ale ja mam z nim świetne stosunki. Ostatnio próbowałem podszkolić francuski, ćwiczyłem sobie z nim, to naprawdę fenomenalny gość, a do tego wielki zawodnik. Nie mamy żadnego problemu, ale po meczu wyszło 200 twittów i 300 artykułów, że nie wiadomo co tam się dzieje, że wojna. Ostatnio był taki wielki artykuł, że Benítez gra 4-2-3-1, a w tym meczu graliśmy 4-3-3. Zrobiono z tego artykuł na dwie strony z analizą taktyki, a błąd był w całym podstawowym założeniu. Kiedy czytasz coś takiego, co masz czuć? Nie chcesz czytać więcej. Dlatego nie tracę na to za wiele czasu.

Lubi pan taką rozmowę, co?
Zawsze.

Nawet nie mam kiedy zaatakować.
Na pewno jeszcze się coś znajdzie.

Więc nie rozmawiał pan z Karimem w autobusie.
Nie, bo dodatkowo oni już wtedy zaczęli myśleć o reprezentacjach. Nie było czasu.

Co robi Benítez po takim meczu? Rodziny pan tutaj nie ma ze sobą.
Nie, żona jest w Anglii. Byłem dosyć wkurzony i dalej jestem, bo myślę, że straciliśmy dwa punkty, szczególnie z powodu pierwszej połowy i tego, co można było zrobić.

Poszedł pan gdzieś na kolację?
Nie, wracaliśmy razem do miasteczka sportowego. Zazwyczaj wracamy razem i każdy rozjeżdża się swoim samochodem do siebie.

Pan już tam nie mieszka.
Już nie. Na początku tak było, bo szukałem domu. Tak jest lepiej, bo jednak jeśli zostajesz, to musi z tobą zostać kilku pracowników. Mimo wszystko mam dom bardzo blisko i praktycznie ciągle jestem w Valdebebas.

Wraca pan do domu i co?
Zaczynam pobieranie meczu z systemu, którym dysponują wszyscy trenerzy. Chciałem obejrzeć kilka akcji…

Która najbardziej pana wkurzyła?
Karny, bo z Sergio i całą ekipą rozmawialiśmy o takich akcjach.

Co mu pan powiedział? Była awantura?
[śmiech] Nie, on wie, co zrobił źle.

A co dokładnie?
Nie powinien był ryzykować takim niepotrzebnym podaniem.

Ok. Więc przewidywaliście coś takiego?
Tak, bo Atlético świetnie naciska, ale żyje z błędów rywala. My o tym wiedzieliśmy i nie powinniśmy byli popełnić takiego błędu. To był prosty błąd, ale na szczęście Keylor to rozwiązał. To tyle o tej sytuacji, przechodzisz do pracy nad następną sprawą.

Keylor obronił karnego, ale Real się cofnął.
Nie.

Nie? Więc inaczej, Atlético poszło do przodu.
Dokładnie. Atlético przegrywało u siebie, przy swoich ludziach, oni ich popchnęli do przodu. Oni ruszyli do przodu, więc musieliśmy się bronić.

A czy zdjęcie Benzemy im tego nie ułatwiło? Zobaczyli, że nie macie nikogo w ataku, więc nacisnęli jeszcze mocniej.
Nie. Jeśli drużyna się cofa, to albo decyduje się na bronienie, nie jest to taki przypadek, albo rywal cię naciska i nie możesz wyjść. Dlaczego nie możesz wyjść? Bo albo nie możesz rozegrać tego na krótko, a rywal siedzi na tobie i zabiera piłkę, co mogło być naszym przypadkiem, bo oni mocno na nas ruszali, albo nie masz dokładności w kontrze i tracisz piłkę. Jeśli nie utrzymujesz piłki w ataku, jeśli twoi ofensywni gracze nie są w stanie jej rozegrać, to drużyna nie może przejść do ataku. Jeśli rywal rzuca długie piłki za plecy czy na boki, musisz się cofnąć. Wtedy twój atak zależy od dokładności, której nie mieliśmy w drugiej połowie i przez brak której nie mogliśmy atakować tak, jak chcieliśmy.

Do której godziny oglądał pan mecz po raz drugi?
Nie był to cały mecz, widziałem część meczu. Nagrałem go, żeby obejrzeć później, bo rano mieliśmy trening.

Zasnął pan szybko?
Tak, 2 godziny po meczu zasypiam bez problemu.

Był pan wkurzony?
Tak. Oczywiście. Podkreślam, że było widać naszą pracę w pierwszej połowie, a to, czego chcieliśmy uniknąć, w drugiej.

A myślał pan o opiniach, które się pojawią, że jest pan konserwatywny, minimalistyczny? Niech pan popatrzy na te dzienniki: tutaj piszą o strachu, tu o minimalizmie. Pedrerol napisał, że taki jest właśnie pański Real i zapłaciliście za swoją drugą połowę. W dzienniku MARCA stawiają przy panu gwiazdkę… Tutaj, że pokazaliście mało.
Każdy ma swoją opinię. Czy ty przy swoim doświadczeniu myślisz, że ja powiedziałem drużynie, żeby się cofnęli, bo ten gol wystarczy? Powiedz szczerze.

Uważam, że nie może pan tak powiedzieć, to jasne. Ale jak zdejmuje pan Benzemę…
Znowu Benzema, popatrzmy. Jeśli trener dwa razy w Napoli strzela 104 gole i bije rekord klubu, to myślisz, że on myśli o minimalizmie w Realu Madryt? Wierzysz, że trener, który osiąga przez trzy lata ze swoją ekipą najlepsze ofensywne liczby w historii klubu, jest defensywny? Drużyna z największą ilością strzałów, największym posiadaniem, najlepszą skutecznością podań… To nie jest bycie defensywnym. Inna kwestia to gra takiej ekipy jak Atlético, która zmusza cię do cofnięcia i bronienia. Atlético wchodziło najbardziej prawą stroną, lewą też, ale bardziej prawą…

Kontuzji doznał Carvajal, więc wykorzystali wejście Arbeloi.
Potem wchodzili tą stroną, ale najpierw atakowali drugą.

Sam Simeone powiedział tak na konferencji, że jak wszedł Arbeloa, to chcieli atakować tylko jego stroną.
My atakowaliśmy tak samo w pierwszej połowie, ale w każdej strefie. Dobrze, więc co zrobiliśmy? Widzieliśmy, że atakują skrzydłem, że musimy to zamknąć, a już dokonaliśmy zmiany, bo Bale wszedł, żeby dać nam wyjście z szybkością. Trzeba było wzmocnić bok. Wszedł Kovačić i było po zmianach. Trzeba było znaleźć równowagę. Gdybyśmy mieli więcej zmian, znaleźlibyśmy lepszą równowagę i bylibyśmy mocniejsi w ataku, ale oni naciskali tak, że została obrona i kontry. A że nie mieliśmy dokładności w kontrach, to musieliśmy bronić jeszcze więcej.

Bale chyba nie był gotowy na taką walkę.
Nie od początku. Bale nie grał trzy tygodnie. Wiedzieliśmy, że może dać nam pół godziny i w tym czasie stworzyć różnicę na wolnych przestrzeniach. Stąd taka decyzja.

Widz musiał myśleć, że przy tak wysoko grającym Atlético kontry z Bale'em i Cristiano muszą przynieść jakąś bramkę. Ostatecznie Bale chyba nie był gotowy na zbyt wiele takich pojedynków biegowych.
Jako profesjonaliści wiemy, że może być różnie, że zawodnik po 3 tygodniach bez gry może być w dobrej dyspozycji. Jednak po 3 sprintach może też paść. Na szczęście dla nas wykonał wielką pracę, ale ciągle brakowało mu tej odrobiny szybkości, która zrobiłaby różnicę.

Nadchodzi gol Vietto i wszystko się panu zburzyło.
Nam.

Jednak szczególnie panu, w kontekście tego minimalizmu.
Tak, ale to mnie nie martwi. Martwią mnie dwa stracone punkty.

Jasne, ale robienie zmian w Realu czy Barcelonie jest trudne.
We wszystkich ekipach.

Nie we wszystkich.
We wszystkich, ale ta ekipa ma mnóstwo zmiennych w postaci piłkarzy na tym poziomie. Ja zawsze tłumaczę to na przykładzie Cristiano. Kto gwarantuje więcej bramek niż Cristiano na całym świecie? Nikt.

Trochę się pan zmienił pod tym względem, bo na początku wyglądało, jakby chciał pan być obiektywny. Na początku nie powiedział pan, że Cristiano jest najlepszy.
Nie, posłuchaj, tutaj nagle robi się ze mnie winnego, ale kiedy zarządzasz grupą piłkarzy, to chcesz chwalić wszystkich. Widzę, że wszyscy wariują, jak czegoś nie powiem, ale jaka jest moja ocena? Powiedziałem, że widzę jak trenuje i że jest doskonałym profesjonalistą, świetnym piłkarzem. Nikt tego nie podważa. Wszyscy widzą, że on jest niepodważalny i ja nie jestem głupi, też to widzę.

Ale na początku tak pan nie mówił.
Na początku po prostu chwaliłem resztę, która też jest świetna.

Ale jak pan mówi, że nie wie czy on jest najlepszym zawodnikiem, jakiego pan prowadził, to wszyscy zastanawiają się kto jest nagle tym najlepszym.
Ta debata u mnie nie istnieje, ale przy następnym takim pytaniu po prostu odpowiem, że tak i tyle. Ja rozmawiam z Cristiano codziennie, pracuję z nim codziennie i widzę, że mamy coraz lepsze stosunki. To doskonały zawodnik, więc jeśli padnie znowu takie pytanie, to powiem, że tak, żeby po prostu zamknąć takie debaty.

Dobrze, a czy dzisiaj znowu zmieniłby pan Benzemę?
Jeśli byłoby trzeba, to tak.

Zamyka pan jedną debatę, to teraz dostanie pan nową.
Nie, Karim to fenomen. Jeśli jest zły na zejście, to nie ma problemu. Jeśli odpowie na to golem czy dwoma, to ja będę najszczęśliwszy na świecie.

Zapewne miał pan wiele zamysłów czy idei, ale po przyjście zderzył się pan z rzeczywistością. Rotacje rotacjami, ale Cristiano musi grać, Bale musi grać, przygotowań nie ma, bo Real czy Barcelona latem muszą zarabiać… Trzeba się do tego dostosować, nie ma pan innego wyjścia.
Trzeba zarządzać grupą ze świadomością, że pracujesz w takim klubie, który stawia wiele warunków, bo jest największy na świecie. Dlatego logiczne jest, że dobrze sprzedaje się wszystko, co dzieje się w Realu Madryt. Zarządzanie w takim klubie jest inne od tego w Napoli, Liverpoolu czy Valencii, musisz się dostosować. Na szczęście, jak powtarzam, mam doskonałą grupę roboczą, która daje swoje pomysły i pomaga w decyzjach. Myślę, że naprawdę rozmawia się obecnie o jakiejś nierealnej sytuacji. W tabeli Real jest nad Barceloną i nad Atlético, w Lidze Mistrzów ma komplet sześciu punktów, dominujemy nad każdym w golach, strzałach, nie tracimy bramek. Pewnie, że też chciałbym wygrać każdy mecz, ale uważam, że jesteśmy na dobrej drodze z nową grupą, z nowym trenerem, z nowymi zawodnikami. Wiele jest nowego, a pracujemy od 3 miesięcy. To dobra droga z dobrą grupą i ja jestem wielkim optymistą.

Jako trener był pan praktycznie wszędzie, ale ten Real jednak pozostawał marzeniem.
Tak. Zaczynałem w turnieju społecznym skąd przeszedłem do dziecięcej Castilli. Tam dostałem tę premię za derby.

50 peset.
To też zabawne, bo na konferencji powiedziałem, że to na dzisiaj 40 eurocentów, a okazało się, że jednak 30 i od razu pojawiła się krytyka. Wielki błąd, co?

Dawno pana nie było w Hiszpanii.
Popełniłem wielki grzech, powinienem skończyć karierę.

Czy wrócił pan zmieniony?
Tak, doświadczenie jakoś cię kształtuje. Nabyłem sporą wiedzę w Anglii, gdzie wszystko jest inne, struktura jest inna, pojęcie futbolu jest inne. Teraz wracam tutaj, gdzie wiele się zmieniło, także dziennikarstwo, które teraz skupia się bardziej na detalach spoza boiska. Musisz się do tego dostosowywać.

Które media są najbardziej obiektywne z tych krajów, w których pan pracował?
Są po prostu inne. Naprawdę w Hiszpanii dziennikarze teraz mocno skupiają się na tym, co dzieje się poza boiskiem.

Wie pan dlaczego? Bo piłkarze nie chcą rozmawiać. Dlatego musimy mówić o czymś innym. Dzisiaj strefy mieszane to strefy śmierci, nic się nie dzieje. We Włoszech rozmowa to obowiązek.
We Włoszech dziennikarze ciągle pytają o system gry: jaki system został użyty, dlaczego zmiany, jak odmienił pan mecz. Oni mają taką obsesję. W Hiszpanii patrzy się poza murawę. W Anglii w sekcji sportowej gazeta ma cztery strona: jedna to rugby, druga krykiet, trzecia wyścigi koni, zostaje jedna dla piłki. Dlatego piszą o konferencji trenera i aspektach piłkarskich. Nie mają miejsca na nic innego. Może w tygodniu ktoś napisze o jakiejś imprezie, ale nie jest tego tak dużo, jak się wydaje. W weekendy nie mają na to miejsca, więc mówią o piłce. Tam jest inaczej.

Więc która jest najlepsza?
Ty musisz się do tego dostosowywać.

Ale niech pan wybierze jedną, jeden wybór.
Zależy od chwili. W Anglii masz spokój, ale dzieje się tak, bo oni nie wchodzą do ośrodka treningowego. Oni o tym nie myślą, nie szukają tego, szanują pracę. Zdjęcia czy szukanie wypowiedzi pod ośrodkiem nie istnieje. We Włoszech były przypadki, że fotograf przebierał się za drzewo, dosłownie, i robił zdjęcia z treningu drużyny. To jest tam normalne. W Hiszpanii patrzy się teraz właśnie w tym kierunku: podał mu rękę, temu nie podał, ścisnął, dotknął. Straciliśmy jakąś esencję futbolu. Czy trzeba dostosowywać się do tych czasów? Tak, ale rozmawiajmy trochę więcej o futbolu.

A czy obecna piłka w Hiszpanii podoba się panu bardziej?
Zawsze podobał mi się hiszpański futbol. W Anglii gra jest dużo bardziej fizyczna, chociaż coraz mocniejszy nacisk kładzie się na technikę i taktykę. Włochy są bardzo taktyczne. Tutaj mamy świetne szkolenie, dowód to sukcesy reprezentacji na wszystkich szczeblach. Pracujemy świetnie pod względem taktycznym i technicznym. Pod tym względem hiszpańscy trenerzy są świetni.

Czy to najlepsza kadra z jaką pan pracował?
Tak.

Czy wiele kosztuje przekonanie takich gwiazd do biegania, bronienia, powrotów, rotacji? Trzeba z nimi rozmawiać inaczej?
Nie. Jedną rzeczą, która charakteryzuje elitarne grupy piłkarzy, a Real ma maksymalnie elitarną grupę, jest to, że są bardzo konkurencyjni.

Ale czy dla gwiazdy nie liczy się bardziej jego ego niż ekipa?
Nie. Naprawdę mogę powiedzieć, że oni są tak konkurencyjni, że minimecze na treningach to dosłownie walka. Kiedy moi asystenci coś odgwiżdżą, to piłkarze mocno się wkurzają, bo dla nich liczy się zwycięstwo. To wielka zaleta tej grupy.

Więc treningi tak pana zaskoczyły?
Jak odgwiżdżesz faul… Istnieje taka walka, bo bardzo chcą wygrywać.

We Włoszech jest inaczej?
Jest inaczej, akceptują decyzje. Tutaj naprawdę mocno na ciebie naciskają, bo szukają wygranej.

Czy dla pana to normalne, że doznaliście już siedmiu kontuzji mięśniowych?
Nie wszystkie są mięśniowe.

Bale, Danilo, Varane…
Danilo nie. To uraz rozcięgna z kadry. James też urazu doznał w meczu reprezentacji. Tak naprawdę urazami mięśniowymi u nas były kontuzje Benzemy, Garetha i Pepego. Reszta to wyniki starć z rywalami. Wszyscy najlepsi mają podobne problemy. Powiem więcej, na tym poziomie urazy są normalne. Jeśli Fernando Alonso jeździ z taką prędkością, to musi czasami rozbić samochód. Dlaczego? Bo to nie spacer. Jeśli robisz coś na wysokim rytmie i chcesz wygrać…

Oj, ten przykład z Alonso jest fatalny, bo on teraz cały czas rozbija samochód, cały czas coś się psuje.
Obecnie tak.

Transfer Kovačicia to pana pomysł? Modricia? Kto go znalazł?
Znałem go dobrze z Włoch. W każdym tygodniu rozmawiam z dyrektorem José Angelem i debatowaliśmy nad tym, co możemy wnieść do drużyny. Casemiro wrócił, bo uznaliśmy, że kogoś takiego nam brakuje.

Dobrze mu idzie, co?
Jasne. To chłopak, który słucha. Jeśli młody gracz słucha, to uczy się więcej. Co do Kovačicia, to znałem go z ligi i grałem przeciwko niemu. Bardzo mi się podoba jego gra i chciałem go do Napoli. Kiedy teraz pojawiła się taka opcja, ucieszyłem się. Nie jest to defensywny pomocnik, którego szukaliśmy, ale nie dało się go znaleźć. Jednak ma jakość, jest młody i ma wielką przyszłość. Widzimy to teraz.

Czy pańska praca z Xabim Alonso faktycznie zakończyła się tak źle?
Nie było źle. Z Xabim sprawa jest taka, że ludzie nie rozumieli, jaką wtedy mieliśmy odpowiedzialność. Musieliśmy się wzmocnić, ale za słabych graczy płaci się mało. Dlatego wystawiliśmy go na sprzedaż.

To mu się nie spodobało.
Oczywiście, chociaż byłem klarowny wobec niego i jego agenta. Rozegrał świetny sezon, przyszedł Real Madryt, my dużo zarobiliśmy i mogliśmy wzmocnić ekipę tam, gdzie było trzeba. To była decyzja zawodowa, którą można wytłumaczyć, ale media cały czas szukają w tym dziury.

W Realu nie ma chyba takiego problemu z pieniędzmi?
Ja nie wiem, ja jestem od trenowania.

W Anglii chyba inaczej się pracuje, prawda? Menadżer robi coś innego.
W Liverpoolu przede wszystkim byłem trenerem, schodziłem na murawę każdego dnia, bo mam duszę trenera.

Ale taki Ferguson chyba nie prowadził treningów.
Byłem w United tydzień i nie widziałem go na murawie.

Ferguson podobno tylko ustalał skład i rzucał butami.
Ja popełniłem taki błąd, że robiłem za trenera i za menadżera.

To był błąd?
Teoretyczny, bo pracowałem przez wiele godzin. Przebywasz na boisku, a potem w biurze masz do podjęcia mnóstwo decyzji. Musisz dbać o pracowników, o wydatki, o projekt, to zajmuje czas. Jednak to inna struktura. Jako menadżer odpowiadasz za budżet, masz wielką odpowiedzialność. Na kontynencie struktura jest zazwyczaj taka, że masz dyrektora technicznego, sekretariat techniczny i trenera. Trener jest trenerem i trenuje. Kiedy ludzie mówią, że Benítez nie kupuje, to ja odpowiadam, że nie jestem od kupowania. Ja jestem od trenowania. Ja siadam z odpowiednimi ludźmi i mówię, że z mojego punktu widzenia potrzebujemy tego i tego. Klub dokonuje transferów. Jak mówisz, Real szczęśliwie może kupować świetnych graczy. Trudno o lepszych niż tych, których mamy teraz, ale kupujemy świetnych i szukamy równowagi w kadrze.

Czy to daje więcej radości?
Robiąc obie rzeczy, też czułem się dobrze. Lubiłem planować kadrę, pilnować budżetu, oglądać graczy, rozmawiać z zawodnikami. Kiedy kupowaliśmy młodego gracza z City, to rozmawiałem z nim, z jego mamą, oprowadzałem go po ośrodku, przedstawiłem Torresa. Tak to się tam robi.

Więc jaką rolę odegrał Benítez w transferze Keylora Navasa do Manchesteru United?
Taką, że byłem z niego zadowolony przed tym dniem i jestem z niego zadowolony teraz.

Jak pan go przekonał do odejścia?
Nie przekonywałem go do niczego. Dałem mu moją opinię, bo mieliśmy świetne stosunki zawodowe wcześniej, a teraz mamy świetne stosunki zawodowe i osobiste. On wie, że miał moje wsparcie od początku do końca.

Powiedział pan Casillasowi, że nie będzie u pana grać?
Kłamstwo. Nigdy.

Ale rozmawialiście?
Dzwoniłem do Ikera, do Sergio, do każdego.

Ale chciał pan postawić na innego?
Nigdy nie powiedziałem czegoś takiego Ikerowi. Znałem jego opinię, opinię klubu.

Ale on odszedł, bo chciał grać.
Podkreślam po raz kolejny, że Iker nie był problemem. Znałem go wcześniej, mamy jasne i szczere stosunki.

Kiedy się spotkaliście w przeszłości?
Znałem go z jednych wakacji, bo spędzaliśmy je w jednym miejscu. To taka ciekawostka.

Ale kiedy pan do niego dzwonił, to chyba rozmawialiście o sezonie. Powiedział pan mu, że będzie stawiać wysokie wymagania i będzie mu trudno.
Ja wiem, że ty świetnie prowadzisz takie sprawy, ale naprawdę temat Ikera nie zawiera żadnej polemiki. Mamy doskonałe stosunki. Rozmawiałem z nim, on powiedział, co myśli, ja dałem swoją opinię, podobnie było z Sergio, Keylorem czy resztą. Nie ma żadnego problemu z Ikerem.

Ratuje pana reklama…
[śmiech]

***

Mamy w El Larguero trenera Realu Madryt i studentów dziennikarstwa. Zatrzymaliśmy się na temacie Casillasa, więc zakończmy go w jakiś sposób. Zadzwonił pan i co powiedział?
Pogadaliśmy jak się czuje, co robi. Zapytałem co zrobi, jaką ma opinię. Ja uszanowałem to.

Wtedy powiedział, że chce odejść?
Mam taką zasadę, że nie rozmawiam o szczegółach prywatnych rozmów z zawodnikami. Mam z Ikerem dobre stosunki, także te osobiste, poznałem opinię jego, klubu. Teraz pozostaje życzyć mu jak najlepiej w Porto. Jeśli zagralibyśmy z nimi w finale Ligi Mistrzów, nie ma żadnego problemu, jeśli tylko wygramy.

Ależ byłoby zamieszanie przy karnych.
Obyśmy tylko wygrali.

A jaką opinię miał pan o Navasie?
Mam takie szczęście, że jestem już starszy i znam wielu ludzi. Jeden z moich asystentów, Antonio Gómez, pracował z nim w Albacete i opowiadał o nim dobre rzeczy. Mieliśmy o nim raporty, gdy przechodził do Levante.

Więc ktoś mógłby zapytać dlaczego nie powstrzymał pan Florentino przed transferem?
Lubisz drążyć, co? [śmiech] W tym temacie byłem dosyć spokojny, bo wiedziałem, że niezależnie od wszystkiego będę mieć świetnego bramkarza.

Więc jednak ten Benítez jest inny, bardziej wstrzemięźliwy.
Tak, jasne. A czy ci studenci za 5 lat będą tymi samymi ludźmi? Na pewno nie.

Więc nie prosił pan klubu o wiele?
Mam świetną kadrę, nie proszę o więcej. Muszę szukać odpowiedniej gry z tym, co mam, a jest tego naprawdę wiele.

Gdyby nie był pan trenerem, to kim mógłby pan być?
Byłem nauczycielem wychowania fizycznego i trenerem na siłowni, pewnie byłbym tam. Lubię też koszykówkę.

Ma pan bardziej duszę trenera niż zawodnika?
Nie, jestem też zawodnikiem. Chciałem grać, doszedłem do Realu Madryt, ale odniosłem kontuzję, nie miałem poziomu na ten klub, więc kiedy nie mogłem grać w elicie, to zacząłem trenować. Od razu zaniosłem CV do Realu Madryt, wzięli mnie do dziecięcej Castilli i tam zaczęła się moja kariera.

Rozmawiał pan ostro z żoną o tym wywiadzie, gdzie wspomniała Mourinho?
To był długi wywiad i padła taka jedna odpowiedź, a na niej stworzono zamieszanie.

Mocno to ją dotknęło?
Ona jest wystarczająco inteligentna, żeby rozumieć, że nie powinno tak być, ale wyszło jak wyszło. Dlatego powiem coś studentom: jeśli macie rozmowę na pół godziny, normalną, to nie możecie wykorzystać jednej wypowiedzi, bo wykorzystujecie osobę, która poświęciła wam czas, pomogła.

Nie rozmawiał pan z Mourinho?
Nie.

I nie ma pan zamiaru.
Nie.

A Gerrard?
Nie ma problemu.

Te jego słowa z książki na to nie wskazują.
Sam to wytłumaczyłeś. Trzeba sprzedawać książki w jakiś sposób.

On tam nie pisze źle, mówi, że jest pan świetnym trenerem, ale dotyka pańskiej ludzkiej strony.
Popatrzmy, jako trener musisz mieć profesjonalne stosunki z zawodnikami. Z jednymi masz bliższe, z innymi nie. Stevie był moim kapitanem. Z kapitanem rozmawiam o systemie, o zawodnikach, o wszystkim. W Anglii to jeszcze dusza ekipy. Nasze stosunki były świetne, a że inni trenerzy traktowali go inaczej, to nie mój problem. Moje słowa o Steviem zawsze będą dobre.

Można być trenerem i przyjacielem zawodnika?
Bardzo trudno.

Miał pan jakiegoś przyjaciela wśród piłkarzy?
Tak. To oczywiście zależy od ekipy i graczy. Zazwyczaj są to gracze, którzy są na późniejszych etapach karier, mamy więcej wspólnych tematów, możemy wyjść z żonami. Tak, miałem takie stosunki z zawodnikami szczególnie na początku kariery. Teraz piłkarze mają Twittera, Instagram czy Snapchat. Teraz wiemy, co to jest, ale jak mieliśmy komunikować się z takimi graczami wcześniej, jeśli oni używają Snapchata, a ty nie wiesz o co w tym chodzi. Wiesz co to Snapchat, prawda?

Oczywiście. [śmiech] Prezesi, każdy zna się na piłce? Lubi pan prezesów, którzy wiedzą bardzo dużo?
Prezes ma ogromną odpowiedzialność. Każdy z nich odpowiada za drużynę i wykonuje swoją pracę. Ty zaczynasz ten temat, bo chcesz porozmawiać o Florentino.

Tak.
Ja przed meczem i po nim nie rozmawiam z Florentino, rozmawiam z asystentami. Oczywiście jeśli przegramy, to po meczu on jest tak samo wkurzony jak ja.

Więc kiedy rozmawiacie?
Kiedy trzeba. Rozmawiam też z José Angelem Sanchezem. Rozmawiamy o drużynie, piłkarzach, problemach, sprawach do załatwienia.

Czy José Ángel Sánchez mówi panu, co myśli Florentino?
Kiedy muszę rozmawiać z Florentino, rozmawiam z nim. Z José rozmawiamy, bo to dyrektor generalny, a Real Madryt to ogromny klub i jest wiele spraw do załatwienia każdego dnia.

To José Ángel pana polecił, prawda?
Nie, chyba nie. Znamy się, ale ofertę złożył mi Florentino.

Ale chodzi o to, że to on przekonał Florentino do pana. Kiedy poznał pan Florentino, rozmawia z nim częściej, to czy on jest taki, jakim go pan sobie wyobrażał?
Tak. Poznałem go, gdy negocjowaliśmy cenę za Xabiego Alonso.

Pan negocjował tę cenę?
Ja rozpocząłem te negocjacje. Byłem menadżerem. Masz tam też dyrektora wykonawczego i dyrektora finansowego, oni walczą o cyferki. Jednak taki dyrektor finansowy nie zna się na wartości piłkarza na rynku. On może ustalić warunki, ale nie zna wartości rynkowej. Wartość zna trener i my nadaliśmy mu dużą wartość. Real chciał niższej.

Realowi dobrze wyszło z transferem Xabiego, prawda?
Nam też, bo mogliśmy wzmocnić inne pozycje.

Więc co pan sądzi o Florentino?
Każdy ma swoje wady i zalety. Ja spotykałem się z zarządzającymi, którzy patrzyli na futbolu jako na biznes. Florentino chce przede wszystkim zwycięstw Realu Madryt i dobrej gry. To madridista i chce najlepszych spraw dla Realu Madryt. Miałem właścicieli, którzy szukali na przykład tylko pieniędzy z Ligi Mistrzów. Tutaj jest inaczej. Tutaj prezes chce zwycięstw i dobrej gry, to jest świetne.

Czy Florentino zasugerował panu, że BBC jest nietykalne?
Nie. My jako sztab decyzje meczowe podejmujemy dzień przed meczem i w dniu meczu. Decyzje podejmujemy my.

Bał się pan odejścia Ramosa do Manchesteru?
Nie. Znałem temat z pierwszej ręki i moja opinia była taka, że Sergio jest dla nas fundamentalny. Zobaczyłem, że faktycznie tak jest. Ja naciskałem na to, żeby został.

[prowadzący De la Morena] Czas na oddanie głosu dziennikarzom, którzy na co dzień zajmują się Realem Madryt. Javi, proszę.
[Javier Bustillo] Przyjemnie się tego słucha. Moje pytanie: kibice na Bernabéu, ma pan do nich szacunek, boi się ich pan? Pytam, bo za takie derby na Bernabéu dostałby pan gwizdy.
Na pewno wyjątkowo cenię kibiców. Ja byłem wśród nich przez wiele lat i doskonale wiem czego chcą: kibice na Bernabéu chcą wygranej Realu, dobrej gry oraz rywalizacji i maksymalnego wysiłku. Ta drużyna to robi.

Chcą też odważnego Realu.
Oczywiście. Jesteśmy ekipą, która najczęściej uderza na bramkę i zdobywa najwięcej bramek. Nie zapominajmy o tym.

Wczorajszy remis to jakiś syndrom czy przypadek?
Przede wszystkim to wielka szkoda zaprzepaszczonej szansy. Mogliśmy zdobyć trzy punkty. Dobre jest to, że widzieliśmy dwie twarze drużyny. Doskonałą w pierwszej połowie, kiedy wszystko kontrolowaliśmy, chociaż brakowało siły ataku. I tę pracowitą w drugiej. Ja chcę, żeby drużyna utrzymała to, co ma teraz: wiele strzałów, wiele podań… W Szwecji wymieniliśmy 821 podań, to rekord w ostatnich 10 latach. Drużyna atakuje bramkę rywala, oddaje dużo strzałów, a rywale tworzą mniej okazji. Staramy się poprawiać błędy i wzmacniać dobre strony. Derby idealnie temu służą.

[Antonio Romero] Powiem tak: kupuję pomysł rozmawiania więcej o piłce, ale jak? W jaki sposób mamy to robić, kiedy trener od przygotowania nie może zdradzić sekretów, lekarze nie mogą rozmawiać, asystenci nie mogą zdradzać taktyki, nie ma dyrektora sportowego, prezes czasami wyjdzie i coś powie, piłkarze nie mówią, bo na przykład w Realu departament prasowy to uniemożliwia. Każdy chce rozmawiać o futbolu, ale mecz to tylko 90 minut. Jak to zmienić?
Pytajcie mnie, będę odpowiadać.

7 dni w tygodniu przez 24 godziny?
No nie, ale możemy sobie rozmawiać trzy godziny o piłce tutaj, nie ma problemu.

A czy nie uważa pan, że jak na taki klub z takimi pieniędzmi, to jednak trener zostaje sam w najtrudniejszych chwilach? Musi mówić przed meczem, po meczu, tłumaczyć porażkę. Nie potrzebuje pan wsparcia?
Tak jest wszędzie. To trener decyduje czy zdejmuje na przykład Benzemę i ludzie muszą pytać o to ciebie, a nie kogoś innego. Musisz przyjąć taką odpowiedzialność. Ja nie mam z tym problemu. Cieszę się, gdy mówię o piłce, o zmianach. Musisz tylko zaakceptować, że to moja odpowiedź, że nie daję ci tego, co chcesz usłyszeć, ale moją wizję. Ja nie mam problemu z mówieniem o piłce. Problem jest taki, że jeśli powiem ci coś off the record, co robisz? Zatrzymujesz to dla siebie? Czy używasz? To jest problem dziennikarstwa. We Włoszech mieliśmy mecz, usiadłem przed nim z trójką dziennikarzy na kawę. Po rozmowie w ciągu 15 minut jeden z nich opublikował rozmowę na swojej stronie. To nie nasza wina.

[DLM] W Hiszpanii jednak chyba tak nie jest. Tutaj idziemy z tą zasadą, że jeśli dowiadujesz się czegoś jako przyjaciel, to nie używasz tego jako profesjonalista. Jednak jeśli dowiadujesz się czegoś jako profesjonalista, to używasz tego jako profesjonalista, nawet jeśli dotyczy przyjaciela.
Więc rozumiecie, że jeśli twoje słowa są wykorzystywane, to masz mniejsze chęci na takie wypowiedzi. Jednak ja nie mam problemu. Kiedy chcesz, pytaj o futbol, ale na końcu jednak pracuję dla Realu Madryt. Klub ma departament prasowy, który wyznacza komunikację. Muszą być jakieś standardy, bo jak dzisiaj jestem u was, a jutro pójdę do kogoś innego, to pojutrze rozmowy będzie chcieć jeszcze ktoś inny. To się nie kończy, a mam obowiązki wobec klubu i kibiców, którzy chcą usłyszeć wiadomości o swoim klubie, a nie to, czego szukasz ty.

[AR] Cristiano ma widoczny problem z wolnymi. Zasugerował mu pan, żeby zaczął je oddawać? Czy to za trudna sprawa?
Powiem wam coś, czego żaden z was nie wie: kiedy byliśmy w Liverpoolu, analizowaliśmy jego wolne, bo były bardzo groźne. Patrzyliśmy na trajektorię, na odpowiednie ustawianie muru i takie rzeczy. Kiedy przyszedłem tutaj, poznałem statystyki i różne historie. Jednak na treningach idzie mu świetnie i ja całkowicie w niego wierzę.

[Mario Torrejon] Czy po tej konferencji w Australii dotyczącej Cristiano ktoś panu powiedział, że będzie z tego zamieszanie?
Mówiłem o tym. Muszę zarządzać grupą. W tym przypadku zawodnikami z elity, których starach się motywować, bo uważam, że to mój obowiązek, a poza tym są świetni. W tej grupie nikt nie podważa Cristiano jako lidera. Jeśli nikt tego nie robi, a ja też jasno widzę trening Ronaldo, rozmawiam z nim, obserwuję zachowanie, to zdaję sobie sprawę z jego statusu. Wy możecie analizować słowa i wypowiedzi, ale jak powiedziałem De la Morenie, na następne pytanie odpowiem „tak” i po prostu zakończę takie debaty.

A rozmawiał pan z nim o tym?
Z Cristiano rozmawiam o wszystkim, ale robię to z nim i nie opowiadam o tym prasie.

Czy chciał pan, żeby przyszedł De Gea czy nie?
[bardzo spokojny ton] Byłem zadowolony z Keylora Navasa. [śmiech wszystkich]

[śmiejąc się] Więc Florentino to pan i władca?
[śmiech] Nie słyszę dobrze pytania, byłem zadowolony z Keylora Navasa. [śmiech]

Był pan zadowolony z Keylora, ale w tamtych minutach Real chciał De Geę i on podpisał umowę z Realem. Czy pan chciał De Geę?
Ja jadłem kolację z Keylorem.

[DLM] Naprawdę? O czym rozmawialiście? Jaka była atmosfera?
Obaj jesteśmy profesjonalistami. On był bramkarzem Realu Madryt i byłem z niego zadowolony. Wszystko było dobrze. Jak mówiłem, mieliśmy dobre stosunki zawodowe, a teraz nawet mamy jakieś stosunki osobiste, bo dzieliliśmy razem ten czas. To dobry człowiek.

Reklama i czas dla studentów.

***

Mamy studentów dziennikarstwa, którzy chcieli być przy tym wywiadzie i także w nim uczestniczyć. Wybraliśmy najlepszych. Oto ich pytania:

1. Czy piłkarzy boli to, że hiszpańskie media tak szukają sensacji, że zmianę Benzemy analizują przez pryzmat złych stosunków, a nie tego, czego potrzebowała ekipa na murawie?
Jak mówiłem De la Morenie, to takie czasy, że portale społecznościowe łatwo mogą rozdmuchać sprawę, która w ogóle nie istnieje. Wiadomo, że teraz każdy zawodnik ma telefon i widzi, co się pisze. Na pewno ich to nie bawi. Czasami problemy tworzą się właśnie dlatego, że coś do nich dochodzi, a nie konfrontują tego z rzeczywistością przez brak odpowiedniego kontaktu.

[DLM] Zabronił pan piłkarzom używania telefonów?
Nie, bo to jest niemożliwe. W Interze to piłkarze nawet kąpali się z telefonami, bo już robią takie, że nie da się ich zalać. W tym społeczeństwie nie da się tego zrobić.

2. Dlaczego czasami piłkarze nie potrafią odpowiednio zareagować. Málaga straciła zawodnika przez kartkę, ale Real nie odblokował odpowiednio gry. W derbach straciliście bramkę, ale cofnęliście się zamiast zrobić krok do przodu.
Myślę, że zależy od momentu i zawodnika. W piłce zależysz od goli i sytuacji, które zmieniają mecz. Málaga to moim zdaniem jest zły przykład, bo ogólnie mieliśmy 31 strzałów, a sam Cristiano miał dwie okazje w końcówce, które trafiłby w 99 meczach na 100. Złe momenty zawsze będą się pojawiać, ale ty jako trener musisz przygotować na to zawodników, żeby potrafili zareagować na przeciwności. Podkreślam, po trzech miesiącach pracy moim zdaniem drużyna jest na dobrej drodze. Brakuje nam dojrzałości, żeby lepiej radzić sobie z przeciwnościami, ale ogólnie linia jest poprawna, bo piłkarze słuchają, są konkurencyjni, profesjonalni i szukają poprawy. Ja to widzę na każdym treningu.

3. Czy presja mediów sprawia, że mówi pan różne rzeczy? Kiedyś powiedział pan, że Hamšík jest warty więcej niż Bale. Teraz Bale jest dla pana jednym z najlepszych na świecie.
Tu nie chodzi o presję, to nie ma nic wspólnego. Chodzi o zarządzanie grupą. Jeśli Hamšík gra dla mnie, to ma dla mnie maksymalną wartość. Jeśli teraz gra Bale, to też ma maksymalną wartość. To sprawa zarządzania grupą.

4. Jakie są pańskie najlepsze i najgorsze cechy?
Nie jest dobrze siebie tak oceniać. Cóż, wyróżniłbym u siebie pracę. Od dziecka wpajano mi pracę i to, że dzięki niej można coś osiągnąć. Najgorsze? Wielu ludzi mówi, że jestem uparty. Ale jeśli pracuję, to mogę być uparty.

5. Zapytam o serię osób, które chciałbym, żeby pan krótko opisał. Higuaín?
To fenomen, świetny chłopak, wielki zawodnik i życzę mu wszystkiego najlepszego.
Ancelotti i Mourinho?
Carlo to mój przyjaciel, to wielki trener. O Mourinho wolę nie mówić.
Cristiano i Messi.
Cristiano i Messi to wielcy zawodnicy, ale to Cristiano jest najlepszy.

6. Co pan sądzi o zmianach w hiszpańskich mediach? Jak pana traktują? Jak pan je ocenia?
Ci, którzy mnie znają, traktują mnie tak samo, bo wiedzą, że jestem profesjonalistą, że lubię swoją pracę i że wykonuję ją jak najlepiej potrafię. Ci, którzy mnie nie znają, polegają na meczach, atakują mnie mniej lub bardziej, ale to część tego zawodu. Pozostaje pracować i próbować być jak najlepszym.

7. Wyobraża pan sobie Ligę bez Barcelony?
Nie rozmawiam o takich hipotezach i skupiam się jedynie na obecnej Lidze, w której następny mecz gramy z Levante.

8. Czy media kiedykolwiek wpłynęły na pańskie decyzje?
To wiele lat w zawodzie. Na pewno miały jakiś wpływ w przeszłości, ale z czasem było tego coraz mniej. Jak mówiłem, mam sztab, poruszamy różne tematy, analizujemy, nadajemy priorytety decyzjom technicznym. Widać to na przykładzie Bale: pojawiła się krytyka przy pokazaniu składu, ale tylko wewnątrz znaliśmy jego stan i formę. Mogę opowiedzieć historię z Liverpoolu. Jeden zawodnik, nie podam nazwiska, przed meczem powiedział, że źle się czuje, więc zostawiliśmy go na ławce. W przerwie trochę pokopał i stwierdził, że już czuje się fenomenalnie. Skoro możesz grać, grasz. Wszedł na 20 minut, ale przegraliśmy 0:1. I wszyscy skrytykowali mnie, bo wprowadziłem go za późno. Ale on powiedział, że nie może grać. Jednak wiesz to tylko ty i twój sztab. Musisz to wytrzymać, żeby nie podważać zawodnika.

9. Czy panu wystarczy zwyciężanie bez błysku?
Wystarczy mi wygrywanie przy najlepszej możliwej grze.

[David Alonso] Kto może wyrządzić większą krzywdę: dziennikarz po porażce czy Mourinho z mikrofonem? On jest taki naturalnie czy to część jego wojenek?
Wiesz, że ja rozmawiam tylko o Realu Madryt. Off the record mogę powiedzieć ci jaki jest prawdziwy problem w tej sprawie. On the record rozmawiam tylko o Realu Madryt.

[DLM] Rafa, dziękuję za wizytę.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!