Nie kończyć strzelania
Zapowiedź meczu Real Madryt - Granada
W pierwszym sobotnim spotkaniu 4. kolejki Primera División Real Madryt podejmie na własnym obiekcie ekipę Granady. Najczęstszym skojarzeniem związanym z zespołem gości będzie u wielu z was z pewnością zeszłosezonowe 9:1 na Bernabéu i pięć bramek Cristiano Ronaldo (brzmi znajomo, prawda?). Po niespełna pół roku drużyna z południa Hiszpanii wraca na miejsce kaźni, gdzie postara się o uzyskanie lepszego rezultatu niż w kwietniu. Mimo wszystko nie oszukujmy się – powtórzenie wielkanocnego upokorzenia byłoby ze strony naszych rywali nie lada wyczynem. Do tematu naszego dzisiejszego przeciwnika wrócimy jednak za chwilę. Teraz poświęćmy kilka słów temu, co słychać w obozie Królewskich.
Najprościej rzecz ujmując, nie dzieje się źle. Można by nawet rzec, że dzieje się bardzo dobrze, gdyby nie fakt, że już od początku sezonu Real ma problemy z kontuzjami. Najpierw z gry po przerwie na reprezentacje wypadli Danilo i James, potem zaś w starciu z Szachtarem urazów doznali Sergio Ramos i Gareth Bale. O ile kapitan Los Blancos powinien wykurować się na następne spotkanie (w środę na San Mamés), o tyle pozostała trójka w tym miesiącu na pewno nie pojawi się więcej na murawie. Walijczyk i Kolumbijczyk przy odrobinie szczęścia zdążą wspólnie na derby Madrytu w pierwszym tygodniu października, natomiast powrót Danilo przewidziany jest na drugą połowę nadchodzącego miesiąca.
Żeby jednak nie poprzestawać wyłącznie na negatywnych aspektach, przyjrzyjmy się, jakie wyroki wydawała murawa w ostatnich meczach z udziałem naszych ulubieńców. A były one bezlitosne. 4:0 z Szachtarem, przedtem 6:0 z Espanyolem i 5:0 z Betisem. 15 goli (słownie: piętnaście) w 3 (trzech) spotkaniach. Strat bramkowych nie odnotowano. Choć warto mieć świadomość, że do tej pory nie mierzyliśmy się z żadną potęgą, podobne statystyki i tak mogą robić wrażenie. Po Realu bijącym głową w mur na El Molinón wydaje się już nie być śladu.
Wróćmy do naszych przeciwników. Co powinniśmy wiedzieć o zespole Granady? Cóż, niewykluczone, że Andaluzyjczycy do dzisiaj chodzą całą drużyną co niedzielę do kościoła po cudownym – bo inaczej nie można go nazwać – ocaleniu przed spadkiem w zeszłym sezonie. W obecnych rozgrywkach natomiast podopieczni José Ramona Sandovala do tej pory zgromadzili na koncie trzy punkty w trzech meczach. Na inaugurację polegli u siebie 1:3 z inną drużyną, która tylko opatrzności może dziękować za utrzymanie się w najwyższej klasie rozgrywkowej, Eibarem, następnie zaś ograli na wyjeździe 2:1 Getafe oraz ponownie musieli uznać wyższość rywala na własnym obiekcie, przegrywając 1:3 z Villarrealem. Gdyby pomanipulować trochę faktami, można by też wspomnieć, że przed startem kolejki Granada trafiała do bramki tyle samo razy, co pierwsza w klasyfikacji Barcelona, z drugiej strony natomiast straciła więcej goli niż zamykające tabelę Rayo. Po trzech seriach gier realne ocenianie potencjału zespołu raczej mija się jednak z celem, a podobne fakty należy rozpatrywać wyłącznie w kategorii ciekawostek.
Czego możemy się spodziewać po dzisiejszym meczu? Na pewno zwycięstwa Królewskich. Przy dobrych wiatrach okazałego i o wysokich walorach estetycznych. Może nie 9:1 (w końcu Real Beniteza nie traci bramek), ale pewna wygrana bez męczarni to minimum, którego powinniśmy wymagać od Los Blancos. Trzeba jedynie mieć nadzieję na to, że na Bernabéu nie wydarzy się między 16.00 i 18.00 żadne trzęsienie ziemi, pożar, zamach terrorystyczny czy inna katastrofa (trzy czerwone kartki dla bramkarzy? Samobój Cristiano?) mogąca zawrócić nas ze zwycięskiej ścieżki. Umówmy się jednak, że szanse na to są niewielkie.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze