Iker Casillas: Chcę wygrać na San Mamés
Pięć lat po debiucie w bramce Realu 23-latek z Madrytu wspomina początki swojej kariery.
Zawsze, kiedy w kalendarzu Realu Madryt przychodzi czas na wizytę na San Mamés, Ikerowi Casillasowi błyszczą się oczy. Dlaczego? Bo to właśnie tam, jako 18-latek, zadebiutował w Primera División. Teraz, pięć lat później, ‘jedynka’ Blancos oraz Reprezentacji Hiszpanii wspomina swoje początki w bramce, której broniły wcześniej takie legendy jak Zamora, Miguel Angel, Buyo czy jego nowy trener, García Remón. Młody Hiszpan, choć posiada już na swoim koncie wielkie sukcesy, wciąż wyznaje tą samą zasadę: - Iść krok po kroku.
- Powrót na San Mamés, punkt zwrotny w karierze Ikera Casillasa...
- Zawsze kiedy tam wracam, powracają wspomnienia. Ale tylko ze względu na debiut. Potem, w aspekcie sportowym, prawie nigdy nie osiągnąłem tam niczego pozytywnego, same remisy i porażki. Chcę wygrać na San Mamés.
- Przypuszczam, że w głowie będą tłoczyły ci się obrazki z tamtego meczu, akcje, twoje parady.
- To jest twój debiut, po takim czasie wreszcie dostajesz się do pierwszego składu. Obojętne jest ci wtedy, jak toczy się mecz, najważniejsze jest to, że udało ci się zadebiutować. Zawsze jest jakiś początek, a mój był taki. Później jest koniec, który mam nadzieję będzie się oddalał i to po długiej drodze.
- Ale w tamtym sezonie [w 1999/2000 - dop. b.p.] nie wydawało się, że będziesz miał swój czas.
- Były tego różne powody. Przed sezonem było nas trzech, Illgner, Bizzarri i ja, w tej kolejności. Później grałem z U-21, przed tamtym meczem, a kiedy wróciłem, wszystko się zaczęło. Miałem dobre występy z drużyną w sierpniu, bo Bizzarri został kontuzjowany i miałem swój czas.
- Kontynuuj...
- Kiedy dochodził do siebie i spędził tydzień trenując, kontuzjowany został Bodo, a Bizzarri nie złapał jeszcze rytmu potrzebnego by grać. Ja w pierwszych kolejkach siedziałem na ławce, a Toschack powiedział mi, że zagram na San Mamés. Była to sytuacja dziwna, ale trener udowodnił swoje zaufanie do mnie od czasu przygotowań do sezonu. Zawsze będę mu wdzięczny.
- Debiutujesz więc z Madrytem, i to w dodatku na San Mamés, jednym z najbardziej skomplikowanych boisk w Hiszpanii.
- To prawda, możesz debiutować na Son Moix, na Balaídos... ale San Mamés ma w sobie coś. To boisko, które wydaje się angielskie, z ludźmi, rywalizacją, w Bilbao. Å?ączą się różne okoliczności, które sprawiły, że debiut był bardzo miły. Później, podczas meczu, robisz rzeczy dobre i złe, ale ja zakończyłem zadowolony.
- A co wspominasz najmilej?
- To, że tamtego dnia wszystkie telewizje rozmawiały ze mną, wszystkie reportaże zawierały moje imię. I że tydzień za tygodniem spędzałem na graniu w Ciudad Deportiva z 500 osobami, by potem robić to przed 50 tysiącami, by grać w pierwszym składzie i na przebywaniu z dwoma środkami przekazu by mówić dla dwudziestu. To była gwałtowna zmiana, ale myślę, że pokierowałem tym jak tylko mogłem.
- Ale to było nietypowe doświadczenie. Bramka Realu Madryt broniona przez 18-letniego chłopaka. A teraz, patrząc wstecz, osiągnąłeś coś godnego pozazdroszczenia.
- Miałem dużo szczęścia i wykorzystałem sytuację. Nigdy nie przekraczałem pewnej granicy, lubię iść krok po kroku. Na dzień dzisiejszy patrzysz wstecz i widzisz kim byłeś sześć lat w pięciu różnych sezonach. Teraz oglądam młodych, którzy debiutują, jak Moyá z Mallorki albo Riesgo z Realu Sociedad i mówię: "A ja to zrobiłem mając 18 lat". Teraz zdaję sobie sprawę z tego, że to było wariactwo.
- Ale futbol żyje teraźniejszością i drużyna chce zakończyć scysje z zeszłego sezonu.
- Tak, to ostatnie półtora miesiąca pozostawiło na nas ślad. Drużyna nie była wysoko, spadła tak, że potem nie wiedzieliśmy jak z tego wyjść. Sezon rozpoczęliśmy dobrze, bez względu na to co mówią i w kryzys nie mogę uwierzyć. Grupa jest bardzo zgodna i chcemy zrobić coś pozytywnego, żeby dojść pod Cibeles, gdzie choć tylko rok temu nie dotarliśmy, to wydaje się że jeszcze długo nie spotkamy się z zamiłowaniem.
- Więc trzeba unikać obiecywania potrójnych, podwójnych zwycięstw i pozostałych zapowiedzi?
- Tak, ze spokojem i krok po kroku. Ludzie natychmiast wyciągają wszystko z kontekstu. A jest zupełnie inaczej, próbują wyszukiwać ci nowych problemów. Trzeba być spokojnym, a na końcu zobaczymy co się stanie.
- A teraz kontuzje, kontuzje i kontuzje...
- Tak, ale jak się mówi, lepiej teraz, niż kiedy będziemy ryzykować wszystko. Ostatnio przeciwko Osasunie zagraliśmy bardzo skomplikowany mecz, wygraliśmy, a ludzie mówili, że zagraliśmy źle. Ale czy powiedzieli, że Osasuna była bardzo silna?! Teraz, jak już przegrali z nami, nie są tacy mocni. Drużyna odpowiedziała, a teraz, na San Mamés, odbędzie się bardzo trudny mecz, ponieważ wszystkie drużyny gruntownie się przygotowują, kiedy grają przeciw Madrytowi.
- Na zakończenie, co myślałeś, kiedy César został kontuzjowany na Montjuïc?
- Zszokowała mnie ta sytuacja. Myślałem, że jeśli zejdzie, ja będę musiał wejść i załatwić się na jeszcze więcej czasu. Podczas gdy moja kontuzja zajęłaby dwa dni, by dojść do siebie. Teraz widzę, że nie jestem w pełni sił i odczuwam to. Nie chciałbym się cofać. Na treningach trochę więcej odpoczywam, bo nie jestem w najlepszej formie. Ale niedługo będę.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze