Cristiano dalej walczy o swoje
Espanyol – Real Madryt 1:4
Real Madryt pokonał w przedostatniej kolejce Espanyol 4:1. Bramki dla Królewskich strzelali Cristiano Ronaldo (trzy), który jest coraz bliżej Trofeo Pichichi, oraz Marcelo, który wykorzystał podanie Portugalczyka. Los Blancos mają za sobą bardzo słabą pierwszą połowę, ale w drugiej potrafili się podnieść i grać ofensywniej – to powodowało duże dziury w środku pola, ale mecz był znacznie przyjemniejszy w odbiorze niz w pierwszych 45 minutach.
Pierwsza połowa stała na fatalnym poziomie. Real Madryt od dawna nie grał tak słabego spotkania. Piłkarze starali się przez pierwszych dziesięć minut, ale potem jedni i drudzy sprawiali wrażenie zadowolonych z bezbramkowego remisu. Trudno kogokolwiek wyróżnić. Nawet stoperzy, którzy spisywali się bez zarzutu stali mimo wszystko przed prostym zadaniem – powstrzymać napastników, którym nie za bardzo chciało się atakować. W pierwszej połowie najciekawszymi wydarzeniami były: wyjście Keylora Navasa poza pole karne i wybicie piłki (to jeszcze na murawie) i palenie wyrobów tytoniowych przez Carlo Ancelottiego, który oglądał mecz z loży stadionu (czyli już poza murawą). Pierwsza połowa – do zapomnienia. Przed Fernando Hierro było nie lada zadanie. Pod nieobecność szefa musiał przekazać zawodnikom, że taka gra to wstyd i katastrofa, a Estadi Cornellà-El Prat to nie plaża w okolicach Barcelony, a całkiem poważny obiekt sportowy.
W drugiej części gry faktycznie sporo się zmieniło. Ale nie tak od razu. Po czternastu minutach od gwizdka rozpoczynającego tę połowę na listę strzelców wpisał się Cristiano Ronaldo, który odnajduje w sobie motywację do walki o Trofeo Pichichi. Portugalczyk wykorzystał podanie Benzemy i mocnym strzałem między nogami pokonał Kiko Casillę. Mecz znów nieco się uspokoił, ale na to nie chciał pozwolć Keylor Navas, który zwyczajnie podarował bramkę Espanyolowi. Może jutro będziemy mówić inaczej, wciąż nie możemy ze stuprocentową pewnością wykluczyć faulu w akcji z 73. minuty, ale z pewnością decyzja bramkarza Realu Madryt w kwestii dryblingu we własnym polu karnym nie była raczej analizowana podczas przesiadywania na ławce rezerwowych przez cały sezon. W 79. minucie wreszcie Królewscy zaczęli grać dobrze i przy tym ładnie. Najpierw Casillę pięknym strzałem pokonał Marcelo, który wykorzystał podanie Ronaldo, potem sam Portugalczyk dwukrotnie pokonał wychowanka Realu Madryt.
Real Madryt zagrał dwie zupełnie różne połowy. Pierwsza była nudna i jedyne, co można było zrobić, to albo odwrócić wzrok od kopaczy, albo zwyczajnie wyłączyć telewizor. W drugiej nie było spektakularnego futbolu, ale oglądaliśmy drużynę, do jakiej mogliśmy się przyzwyczaić – bezwzględną dla bramkarza, skuteczną, wykorzystującą błędy obrońców i dziury w defensywie. Królewscy przyspieszyli w odpowiednim momencie i chociaż mistrzostwo odjechało, to możemy przynajmniej powiedzieć, że dzisiaj Real nie oddał mistrzostwa. A to zrobił to wcześniej, pozostanie pytaniem, na które każdy musi odpowiedzieć sobie sam.
RCD Espanyol – Real Madryt 1:4 (0:0)
0:1 Cristiano 59'
1:1 Stuani 73'
1:2 Marcelo 79'
1:3 Cristiano 83'
1:4 Cristiano 91'
Real Madryt: Keylor; Carvajal (81' Nacho), Pepe, Varane, Marcelo; Isco (73' Illarra), Kroos, James; Bale, Benzema (63' Chicharito), Cristiano.
Espanyol: Casilla; Arbilla, Álvaro, Colotto (84' Montańes), Moreno; V. Álvarez, Javi López; Abraham (84' Mattioni), Víctor Sánchez, Sergio García; Caicedo (64' Stuani).
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze