Półfinał Ligi Mistrzów okiem kibica Juventusu
Fan Starej Damy o swojej drużynie
Od 24 kwietnia, kiedy los znów skojarzył Real Madryt z Juventusem, odliczamy dni do pierwszych starć w Lidze Mistrzów. Wychodzimy z założenia, że nikt tak dobrze nie zna drużyny jak jej kibic, dlatego poprosiliśmy fana zespołu z Turynu o krótką rozmowę na temat obecnej sytuacji swojej ekipy. Dzięki temu czytelnicy RealMadryt.pl mogą spojrzeć na potyczkę ze Starą Damą z nieco innej perspektywy i zyskać wiedzę na temat rywala jeszcze przed pierwszym starciem. Na pytania odpowiadał Witold Wylęgły.
Juventus wraca do europejskiej elity po wielu latach. Jakie są nastroje po losowaniu i czy fani Starej Damy wierzą w końcowy triumf w Berlinie?
Po dwunastu latach czekania znów mogę oglądać swoją drużynę walczącą o finał Ligi Mistrzów, ponownie z Realem Madryt. Jak mogę się nie cieszyć? Ogólne nastroje wśród kibiców są dobre. Wiele osób, z tylko im znanych powodów, chciało zmierzyć się właśnie z Realem. Ja natomiast podchodziłem do losowania z obojętnością. Real, Barcelona czy Bayern – co to za różnica? I tak jesteśmy skazani na pożarcie. Oczywiście nie oznacza to, że nie wierzę w końcowy triumf! Gdyby było inaczej, jak mógłbym nazywać się kibicem? Jedno jest jednak pewne – do awansu Juventus potrzebuje 180 perfekcyjnych minut.
Mistrza Włoch już znamy. Real Madryt ciągle jest w grze o krajowe trofeum. Jak dużą przewagę ma dzięki temu Juventus?
Allegri wykorzystywał to już od kilku kolejek, dając odpocząć w kilku meczach najlepszym i pozwalał na grę zawodnikom wracającym po kontuzjach, co z pewnością pozwoli trenerowi lepiej przygotować drużynę do nadchodzącego półfinału. Fakt ten raczej nie daje wielkiej przewagi, ale może pozwolić na zmniejszenie różnicy między oboma zespołami.
Morata przechodził do Turynu jako wygnaniec, za całkiem spore pieniądze. Jego wykupienie jeszcze rok temu madridismo oceniało jako niemożliwe. We Włoszech zrobił spory postęp, wygrał rywalizację z Llorente i regularnie gra w pierwszym składzie. W Madrycie znają go doskonale, ale czy jest coś, czym Álvaro może Królewskich zaskoczyć?
Jeśli ktoś z kibiców Realu Madryt oglądał jego pierwsze występy w Serie A, to znów miał nieprzyjemność widzieć zagubionego piłkarza, biegającego bez sensu z zamkniętymi oczami, podającego nie w tempo do kolegów czy pudłującego z metra do pustej bramki. Od tamtych spotkań minęło trochę czasu i Álvaro zdecydowanie dojrzał. Nie tylko jako człowiek, ale również pod względem czysto piłkarskim i taktycznym. Widać, że transfer i współpraca z Allegrim były dokładnie tym, czego potrzebował. Imponuje szybkością i dryblingiem pomimo warunków fizycznych, a swoboda, jaką dał mu Allegri, procentuje kolejnymi dobrymi występami. Razem z Tevezem stworzyli zdecydowanie ciekawszy i bardziej nieobliczalny atak niż ten, który mogliśmy oglądać rok temu.
Jak zastąpić Pogbę w pierwszym meczu? Czy Allegri może zaskoczyć jakąś zmianą personalną bądź zmianą ustawienia?
Brak Pogby to problem, ale nie z gatunku tych nie do rozwiązania. To, kto zagra pod jego nieobecność, najczęściej determinuje sam przeciwnik – ustawienie, sposób gry, a także atuty i słabości. W przeciwieństwie do Conte Allegri swobodnie żongluje ustawieniem zespołu i dostosowuje je do każdego meczu. Najczęściej stosuje taktykę 4-3-zobaczy się… Gdzie „zobaczy się” oznacza zwykle Pereyrę, który jest ustawiany na pozycji trequartisty i razem z Vidalem, Marchisio i Pirlo tworzy w środku pola diament. Przed nimi gra dwójka Tévez-Morata. Obaj dostają wolną rękę od Allegriego i nie mają przypisanej konkretnej pozycji na boisku. Dzięki temu Argentyńczyk może poruszać się w różnych sektorach boiska, a Morata czy Pereyra szukają gry na skrzydłach. To z pozoru dziwne, ale często skuteczne rozwiązania. W meczu z Borussią Dortmund Allegri zdecydował się na wprowadzenie Barzagliego i przejście na system 3-5-2. Ustawienie to wykorzystywane jest głównie w przypadku deficytu środkowych pomocników lub bronienia wyniku – ale w tej ostatniej wersji bardziej przypomina 5-3-2. Jednym z rozwiązań, jakie mogliśmy oglądać w tym sezonie przy absencji któregoś z pomocników, jest też 4-3-3. Mało prawdopodobne, żeby to właśnie w tym ustawieniu zagrał Juventus – a to ze względu na brak klasowych skrzydłowych. Dużo zależy też od tego, czy Allegri będzie chciał zdominować grę przez posiadanie piłki, czy ustawi drużynę na grę z kontry. Niemniej sprawdzonych rozwiązań jest kilka i brak Pogby nie może być wymówką.
Dlaczego Juventus wygra i awansuje do finału?
Spośród wszystkich półfinalistów Juventus stracił najmniej bramek – to owoc świetnej organizacji gry obronnej, w którą zaangażowany jest cały zespół. Należy wyróżnić Vidala wracającego do wysokiej formy i Bonucciego, który nie tylko świetnie czyta grę, notuje wiele odbiorów, ale również zdobywa w tym sezonie kluczowe bramki. Do tego w bramce bezbłędny w tym sezonie Buffon i mamy jeden z atutów Juventusu. A jeśli nie obrona, to atak. Mała liczba bramek raczej nie imponuje rywalom, natomiast ich różnorodność już powinna. Stara Dama potrafi dostosować się do rywala i zdobywa bramki z kontrataków, strzałami z dystansu, po dośrodkowaniach, po grze kombinacyjnej czy ze stałych fragmentów gry. Tu zagrożenie stanowić będzie głównie nasz brodacz. Jego ostatnie trzy rzuty wolne były imponujące i lądowały kolejno na spojeniu, w siatce i na słupku. Jest Pirlo, jest zabawa. No Pirlo, no party.
Dlaczego Juventus przegra i odpadnie z Ligi Mistrzów?
Allegri poprawił wszystkie elementy gry, które zawodziły w ostatnich latach. Naprawdę trudno wskazać konkretną słabość Juventusu. Prawdopodobnie gdyby taka istniała, nie byłoby nas w półfinale. Irytować może jedynie brak koncentracji czy lekceważenie przeciwnika, ale to odnosi się głównie do słabszych rywali. Ławka rezerwowych może nie robi takiego wrażenia jak ta Realu przy pełnej kadrze, ale Barzagli, Ogbonna, Llorente, wracający po kontuzji Pogba i Asamoah czy młodziutki Coman w połączeniu z mądrymi decyzjami taktycznymi gwarantują stały poziom pierwszej jedenastki. Jest jednak coś, a raczej ktoś, kto może być czarną owcą w naszej pięknej rodzinie – Giorgio Chiellini. Nie tak dawno był jednym z czołowych obrońców Serie A i Europy. Teraz urozmaica grę elementami gimnastyki sportowej czy zagraniami rodem z piłki ręcznej czy koszykówki, co przynosi opłakane skutki. To jedyna wyraźna słabość Juventusu w ostatnich kilku meczach.
Jeśli nie Juventus, kto wygra Ligę Mistrzów?
Cóż, pozostałe grono jest bardzo wyrównane, więc można stawiać na to, że będzie decydować dyspozycja drużyny danego dnia. Real, Barcelona i Bayern dysponują potężnymi zespołami, więc wybranie jednej będzie wybitnie trudne. Jeśli miałbym strzelać, postawiłbym na Barcelonę. Sorry.
Chiellini, Pirlo, Buffon – ci zawodnicy mają już swoje lata i trudno przypuszczać, by za kilka lat wciąż stanowili o sile Juventusu. Czy to nie jest jedna z ostatnich szans, by coś zdziałać w Europie?
Wskazałbym prędzej na Barzagliego, Pirlo, Evrę i Teveza. Cała czwórka po sezonie 2015/2016 pewnie rozstanie się z Juve i albo zakończy kariery, albo wróci na stare śmieci. Chiellini to juventino, zostanie tu jeszcze kilka lat, tak jak Buffon. Gigi sam deklaruje chęć gry do czterdziestki, a na razie jego forma i autorytet nie pozwalają nikomu realnie myśleć o zastąpieniu go. Poza tym wierzę, że wszyscy wymienieni piłkarze będą mieli możliwość obrony tytułu za rok.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze