Taktycznie: Real Madryt – Granada
Analiza niedzielnego spotkania
Real Madryt rozbił Granadę, aplikując jej aż dziewięć bramek, samemu tracąc ledwie jedną. Wbrew pozorom, nie był to mecz jałowy pod kątem taktycznym – zwykle bywa, że zespoły z dołu tabeli w potyczkach ze znacznie lepszymi od siebie drużynami koncentrują się raczej na tłumieniu ciosów niż ich unikaniu, godząc się z porażką już przed pierwszym gwizdkiem. Tutaj mieliśmy do czynienia z sytuacją odwrotną, szkoleniowiec Granady miał pomysł na Królewskich i nawet częściowo udało mu się go wcielić w życie, jednak świetnie dysponowani i – co najważniejsze – bardzo dobrze zorganizowani podopieczni Carlo Ancelottiego szybko położyli kres marzeniom Andaluzyjczyków o korzystnym wyniku.
1. Boczni obrońcy w centrum uwagi.
Niewiele można powiedzieć o pomyśle Granady na grę ofensywną, był to raczej zlepek indywidualnych akcji, których skuteczność zależała w większym stopniu od niższego poziomu koncentracji zawodników Królewskich w pojedynkach obronnych, aniżeli od złożoności rozwiązań ofensywnych, przygotowanych przez sztab szkoleniowy Granady.
O wiele więcej mogliśmy zaobserwować podglądając próby organizowania się podczas gry obronnej.
Podstawowym zadaniem każdego zespołu mierzącego się z Realem Madryt jest neutralizacja bocznych obrońców. Radzić sobie z niezwykle ofensywnie usposobionymi skrajnymi defensorami można zasadniczo na dwa sposoby: kryć ich strefą lub indywidualnie. Lepszym pomysłem jest oczywiście opcja pierwsza, bo drużyna broniąc w strefie jest w stanie lepiej dbać o swoje ustawienie i tym samym o niepozostawianie luk, które mogliby wykorzystać rywale. Zawodnika broniącego w kryciu jeden na jeden łatwiej jest wyprowadzić w pole, można go odłączyć od reszty zespołu, co w konsekwencji sprawia, że jest bezużyteczny zarówno w grze obronnej, jak i ofensywnej swojego zespołu.
Jednak Abel Resino postawił na krycie indywidualne. Dlaczego? Bo tak łatwiej. Nie da się takiej decyzji wytłumaczyć niczym innym, jak pójściem na łatwiznę. Bronienie się strefą wymaga znacznie większej świadomości w grze obronnej, zwracania na większą liczbę czynników. Jest trudniejsze, ale i skuteczniejsze. Coś za coś.
2. Tłumnie w środku.
Na powyższym, jak i na wcześniejszym zdjęciu warto zwrócić uwagę na zagęszczanie środka pola , co w połączeniu z pressingiem, stało się centralnym punktem planu Granady w tym meczu i trzeba przyznać, że przez pierwsze pół godziny udawało im się to bardzo przyzwoicie.
Środkowi pomocnicy dobrze sobie radzili w zadaniach defensywnych i bardzo sprawnie zamykali półprzestrzenie, które starał się wykorzystywać tercet BBC. Wysoko ustawiona i złożona z silnych fizycznie zawodników linia obrony wymuszała na ofensywnych zawodnikach Blancos cofanie się w głąb boiska w poszukiwaniu futbolówki. Cristiano Ronaldo i Gareth Bale byli ściśle pilnowani przez bocznych obrońców, którzy często gonili za nimi aż do czterdziestego metra od bramki, gdzie doskakiwali do nich wraz ze środkowymi pomocnikami, całkiem skutecznie ich podwajając.
Swoje robili również dwaj napastnicy, którzy starali się kontrolować ruch środkowych pomocników, Luki Modricia i, w mniejszym stopniu, Toniego Kroosa. Wszystko to sprawiło, że środek pola był bardzo zagęszczony, co zmuszało Królewskich do operowania piłką na bardzo małych przestrzeniach.
3. Bezpośrednia gra.
W związku z przeładowanym środkiem, Real Madryt zaczął grać bardziej bezpośrednio, nierzadko z pominięciem drugiej linii. Obrońcy Granady starali się ustawiać blisko siebie, by móc się łatwiej wzajemnie asekurować. Tworzyło to jednak korytarze wolnego miejsca na skrzydłach, które – zwłaszcza Ronaldo na lewym skrzydle – Blancos bezlitośnie wykorzystywali. Ważne jest to, że przy przenoszeniu akcji wraz z piłką przemieszczała się cała drużyna. Gdy następowało bezpośrednie zagranie do zawodnika znajdującego się na skrzydle, obok niego znajdował się co najmniej jeden inny gracz, a często i więcej (na zdjęciu James wychodzi do podania, a Ronaldo już czeka by móc z nim rozegrać piłkę – czeka jeszcze przed wykonaniem podania).
4. Rola Jamesa.
Bohaterem pierwszego planu był oczywiście Cristiano Ronaldo. Jednak to nie on miał największy wpływ na grę Królewskich w tym spotkaniu. Cichym wygranym meczu był wracający po kontuzji James Rodríguez. Cały czas był pod grą, świetnie sobie radził na małej przestrzeni, a występ zwieńczył dwoma asystami. Znakomicie poruszał się bez piłki, jak choćby wtedy gdy wyciągał Iturrę do boku, by koledzy z zespołu mieli więcej miejsca w środku. Stwarzał przewagę liczebną na lewym skrzydle, nie bez przyczyny niemal połowę swoich akcji Madryt przeprowadzał lewą flanką. Miał w zanadrzu wiele pomysłów na to, jak atakować półprzestrzeń i wykorzystywać odległości między linią obrony a linią pomocy Granady.
Podsumowanie.
Real Madryt zagrał koncertowo – był bardzo dobrze zorganizowany i mimo początkowych problemów ze sforsowaniem defensywy rywala, szybko je przezwyciężył i mógł dokonać dzieła zniszczenia. Na ustach kibiców jeszcze długo będzie znajdował się niezwykły popis strzelecki Cristiano Ronaldo (i słusznie), ale nie wolno zapominać o bohaterach drugiego planu: Karimie Benzemie, Luce Modriciu, czy kapitalnym Jamesie Rodriguezie. Bez nich Ronaldo nie zagrałby tak znakomitego spotkania.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze