Epizodysta w krainie gwiazd
Kilka słów o Nacho
Gdyby mecze Realu Madryt były filmami, a zawodnicy aktorami, to on grałby najczęściej role epizodyczne, o których każdy z widzów szybko by zapomniał. Bardzo rzadko dostałby rolę pierwszoplanową, ale na Oscara nigdy nie mógłby liczyć. Mimo to byłby lubiany przez wszystkich kinomaniaków. Panie i panowie – przed państwem… José Ignacio Fernández Iglesias. Nacho.
Krótki wstęp, zanim rozpoczniecie czytanie: od dawna nosiłem się z myślą o wychwaleniu wychowanka Realu pod niebiosa. Ostatecznie w napisaniu tego tekstu pomógł mi, a wręcz zmusił, mecz z Sevillą. Ale po kolei, bo zawsze najlepiej rozpocząć od… początku.
Droga do pierwszej drużyny
W Madrycie niemal od zawsze. Do klubu po raz pierwszy przybył w 2001 roku. Stopniowo awansował w hierarchii, zaliczając kolejne zespoły młodzieżowe, aż w sezonie 2008/2009 zadebiutował w Castilli. Wtedy zagrał w niej tylko dwa mecze. Sezon później – 21, zdobył także jedną bramkę. Kolejny sezon to 32 mecze w barwach drugiego zespołu Realu. Najlepiej jednak zapamięta inne wydarzenie z tamtej kampanii – 23 kwietnia 2011 roku dostał szansę debiutu w pierwszej drużynie. Królewscy stracili wtedy trzy bramki, ale zdołali strzelić ich dwa razy więcej i wychowanek mógł cieszyć się ze swojego pierwszego zwycięstwa. Sezon skończył z dwoma występami w Los Blancos. Co ciekawe wcześniej od niego w drużynie prowadzonej przez José Mourinho zadebiutował jego brat Álex, dziś zawodnik Espanyolu (aktualnie wypożyczony do chorwackiej Rijeki).
Wobec takich osiągnięć dziwić może fakt, iż w kolejnym sezonie w pierwszym zespole wystąpił tylko raz – w meczu Copa del Rey z Ponferradiną dostał od trenera… 20 minut. Można jednak zaryzykować twierdzenie, że znacznie bardziej potrzebny był Castilli, która wywalczyła wtedy awans do Segunda División. W sezonie 2012/2013 zakończył swą przygodę z rezerwami Królewskich. Rozegrał w nich wtedy 19 spotkań. W każdym z tych meczów nosił opaskę kapitańską i w każdym rozegrał 90 minut. Spotkania w Castilli przeplatał występami w pierwszym zespole. Jednym z nich był jego pierwszy (i jedyny u José Mourinho) mecz w Lidze Mistrzów. Rywalem Ajax. Nacho zagrał całe spotkanie na prawej obronie, Real wygrał 4:1.
Madridista z krwi i kości
Doszliśmy do momentu, w którym zmienia się trener. Nie zmieniają się jednak piłkarze. Nacho musi wiedzieć o tym, że nie będzie pierwszym czy drugim wyborem Carlo Ancelottiego. Niezależnie od pozycji w obronie, a pamiętajmy, że Hiszpan potrafi zagrać zarówno na środku, jak i na obu bokach defensywy. Na lewej stronie drogę do składu blokują Marcelo i Coentrão. Na prawej – Carvajal i Arbeloa. Środek należy do Ramosa i Pepe. Ich zmiennikiem jest młody i niesamowicie utalentowany Varane. Odpowiednio więc trzeci, trzeci i czwarty wybór – taka sytuacja nie zadowoliłaby żadnego piłkarza. Poza Nacho.
Pozostanie w klubie opłaciło się – 19 występów w składzie, 1374 minuty na boisku, asysta, trzy żółte kartki (by nie było zbyt wesoło). To liczby Nacho z sezonu 2013/2014. Do tego trofea – Liga Mistrzów i Puchar Króla. Nie oszukujmy się – wychowanek Realu jest ostatnią osobą, którą wymienia się, gdy mowa o „ojcach sukcesu”, ale nie zmienia to faktu, że był w tej drużynie, grał w jej meczach i, choćby w maleńkim stopniu, przyczynił się do końcowego sukcesu.
Obecny sezon. Sytuacja się nie zmienia. Wciąż wybór numer trzy na boki, wybór numer cztery na środek obrony. Co zrobiłby każdy inny piłkarz w takiej sytuacji? Poszukał nowego klubu, w którym regularnie by grał. I znalazłby. Jestem w stanie zaryzykować twierdzenie, że co najmniej 15 drużyn z Primera División chętnie sprowadziłoby obrońcę Blancos z myślą o pierwszej jedenastce. Co w takiej sytuacji robi Nacho? Przedłuża kontrakt. Do 2021 roku. Prócz tego na każdym kroku, w każdym wywiadzie podkreśla, jak bardzo cieszy go gra w białej koszulce. By nie być gołosłownym, wypowiedź z października: „ Dla mnie występy w Realu Madryt to wielka radość. Trenowanie i gra z takimi zawodnikami to coś fantastycznego i cieszę się tym każdego dnia. Mam nadzieję, że będzie tak przez wiele lat. Staram się pomagać we wszystkim jak tylko mogę i próbuję wykorzystywać szanse, które daje mi trener”. Trudno sobie wyobrazić, jak ogromną radość musiał czuć, gdy – w starciu z Espanyolem – zdobył swoją pierwszą bramkę dla Królewskich. Oprócz tego zanotował w tym sezonie kilka niezłych występów, choćby w starciach z Rayo czy Levante.
Na każdym kroku podkreśla się, jak wielkim madridistą jest Álvaro Arbeloa. Zgadzam się z tym, nie mam zamiaru odbierać mu tego miana. Czy jednak Nacho przez swoją postawę nie zasługuje na podobne słowa? Odpowiedzcie sobie na to pytanie sami.
W końcu na pierwszym planie
Tym sposobem dotarliśmy do dzisiejszego spotkania. Jest dziewiąta minuta. Uraz wyklucza z gry Sergio Ramosa, co oznacza, że niezbyt (by nie napisać „w ogóle”) rozgrzany Nacho musi wejść na boisko. Duet środkowych obrońców ma tworzyć z innym rezerwowym – Raphaëlem Varane’em. Na prawej stronie kolejny gracz z rezerwy – Arbeloa. Linia defensywy Królewskich nie wygląda zachwycająco. A jednak - spisuje się na medal.
Ogromna w tym zasługa canterano Realu Madryt. Nacho grał bardzo pewnie, świetnie asekurował kolegów, kilka razy ratując zespół przed groźną sytuacją, a być może nawet utratą bramki. Dobrze też kierował piłkę – 95% celnych podań świadczy o tym najlepiej. Nie udały mu się tylko dwa. Oba długie, na połowę rywala. Do tego trzy udane wślizgi i cztery przechwyty. 25-latek imponował pewnością siebie, o którą znacznie prędzej podejrzewalibyśmy choćby Varane’a. Real ostatecznie stracił bramkę, ale chyba nikomu nie przyszłoby do głowy, by obwinić za to właśnie Nacho.
Co dalej? Pojawiają się doniesienia, że Sergio Ramos nie zagra w meczu z Átletico. To – w połączeniu z zawieszeniem za kartki Marcelo – oznacza, że Real Madryt będzie zmuszony zagrać bardzo eksperymentalną linią obrony, w której jedynym graczem „pierwszego wyboru” będzie Dani Carvajal. To oznacza również, że Nacho otrzyma kolejną szansę na zagranie pierwszoplanowej roli. I to nie w kinie klasy B czy C, a w hollywoodzkim hicie. Jeśli tylko poradzi sobie z presją i zagra zawody podobne do tych z Sevillą, udowodni, że warto na niego stawiać. I tego z całego serca mu życzę. Bo za wszystko co robi na boisku i poza nim, za serce jakie wkłada w reprezentowanie tego klubu, zasługuje na jak najwięcej minut i jak najwięcej wspaniałych występów w jego koszulce.
P.S.
Nacho przywiązany jest nie tylko do klubu. Po zakończeniu sezonu 2013/2014 wziął ślub z Maríą Cortés, z którą spotykał się… od dziesięciu lat. Pozostaje życzyć wypełnienia przysięgi małżeńskiej.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze